- Naszym zdaniem zachowanie strażników miejskich oraz myśliwego wypełnia znamiona czynu zabronionego. Z kolei sąd zgodził się z naszą argumentacją, że prokuratura niewłaściwie zinterpretowała zebrany materiał dowodowy - mówi mecenas Mateusz Łątkowski, pełnomocnik Fundacji Mondo Cane, która zajmuje się ochroną praw zwierząt.
Sprawdź też:
Do kontrowersyjnego zdarzenia doszło pod koniec września 2018 roku na ul. Gołębiej w Puszczykowie. Wtedy to strażnicy miejscy zostali wezwani na interwencję, kiedy mieszkańcy zauważyli dzika, który wyszedł z pobliskiego lasu.
- Przyszła do mnie znajoma, która poinformowała, że strażnicy miejscy samochodem blokują dzika. Wyszedłem na ulicę i zobaczyłem, że auto próbuje dociskać zwierzę do płotu - opowiadał nam pan Szymon, świadek zdarzenia i mieszkaniec Puszczykowa.
- Zapytałem się, czemu ma służyć takie zachowanie, ale od strażników usłyszałem skandaliczne słowa. "Będzie schabowy na kolację" mówili i telefonem komórkowym wykonywali zdjęcia oraz kręcili film. Śmiali się z tej sytuacji - dodawał.
Z relacji świadków wynikało, że dzik próbował podążać w kierunku lasu. W międzyczasie na miejsce przyjechał jednak mężczyzna z firmy, z którą Puszczykowo podpisało umowę na odławianie zwierząt. I to właśnie on zastrzelił dzika na ulicy. Sprawą zainteresowała się Fundacja Mondo Cane, która zgłosiła ją do prokuratury w celu zbadania pod kątem znęcania się nad zwierzęciem przez strażników miejskich i bezzasadnego zastrzelenia przez myśliwego.
Sprawdź też:
Chociaż prokuratura w Poznaniu wszczęła śledztwo, to w grudniu 2019 roku zostało ono umorzone, gdyż śledczy nie dopatrzyli się czynu zabronionego. Zażalenie na tę decyzję złożył mecenas Mateusz Łątkowski. Z kolei kilka dni temu poznański sąd przychylił się do jego argumentacji i nakazał prokuraturze ponownie zbadać sprawę.
- Sąd uwzględnił nasze zażalenie. Naszym zdaniem takie zachowanie strażników miejskich oraz zabicie zwierzęcia bez uzasadnienia wypełniają znamiona przestępstwa. Tymczasem prokuratura przyjęła wersję zdarzeń przedstawioną przez strażników i myśliwego, spychając na bok zeznania świadków, które przedstawiały to zdarzenie inaczej - mówi mecenas Mateusz Łątkowski. A ponadto dodaje: - Niejednokrotnie zdarzało się już, że dziki chodziły po tym terenie w Puszczykowie z uwagi na bliską odległość do lasu. Jednak po raz pierwszy interwencja przebiegała w taki sposób. Wcześniej dziki były po prostu przeganiane do lasu.
Zobacz zdjęcia:
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz też:
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?