Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dźwigowy z dworca PKP w Poznaniu uniewinniony!

Barbara Sadłowska
Do wypadku doszło w grudniu 2011 roku
Do wypadku doszło w grudniu 2011 roku Waldemar Wylegalski
W poniedziałek poznański Sąd Okręgowy uniewinnił dźwigowego - był operatorem maszyny, która przewróciła się na placu budowy nowego dworca PKP w stolicy Wielkopolski. Zginął wówczas jeden z robotników, a drugi został poważnie ranny.

Był to już drugi proces obecnie 58-letniego Tadeusza M. W pierwszym poznański sąd skazał go na trzy lata więzienia jako winnego spowodowania katastrofy budowlanej oraz rozpoczęcia pracy pod wpływem alkoholu. Pozornie wszystko świadczyło przeciwko niemu. Był doświadczonym operatorem dźwigu, wypił, próbował podnieść zbyt ciężkie dla maszyny elementy i uciekł z miejsca wypadku. Po zatrzymaniu twierdził, że kupił alkohol, kiedy w szoku szedł przez miasto z dworca do swojego zakładu pracy. Kłamał.

Trzy lata więzienia dla Tadeusza M. były karą łączną - mieścił się w niej również rok pozbawienia wolności za podjęcie pracy po pijanemu. Sąd też odebrał mu na pięć lat prawo jazdy.

Jego obrońca zaskarżył wyrok, podnosząc, że jedyną przyczyną katastrofy było niewłaściwe posadowienie dźwigu na zbyt grząskim gruncie. Miejsce to wskazał mu jego kierownik i Tadeusz M. wykonał jego polecenie, co doprowadziło do tragicznego wypadku.

Poznański Sąd Apelacyjny rozważył argumenty obrony i uchylił do ponownego rozpoznania kwestię najpoważniejszego zarzutu: doprowadzenia do katastrofy, w której zginął robotnik po upadku z rusztowania, a drugi został ranny. Utrzymał natomiast w mocy część wyroku skazującego Tadeusz za jazdę i pracę w stanie nietrzeźwości.

- Doszło do tego wypadku, podczas którego przewrócił się dźwig - tylko dlatego, że został posadowiony na gruncie, który nie był gruntem rodzimym - mówiła sędzia Danuta Kasprzyk, wyjaśniając, dlaczego Tadeusz M. został uniewinniony. - Wcześniej w tym miejscu prowadzono prace budowlane, wykopy zasypano, ale nie poprawiono gęstości gruntu.
Sędzia Kasprzyk stwierdziła, że to firma PEKABEX była odpowiedzialna za posadowienie dźwigu. Kierownik wskazał Tadeuszowi M. miejsce, na którym miał pracować. Stan gęstości tego gruntu został zbadany dopiero po wypadku - przedtem tego nie zrobiono.

- Czy mógł odstąpić od wykonania nakazanej pracy? Jako operator dźwigu nie miał przyrządów do zbadania gętstości gruntu - mówiła sędzia Kasprzyk. - Nie ma też przepisów mówiących o tym, że jako operator miał obowiązek to sprawdzić albo domagać się od kompetentnych osób odpowiedzi, czy zbadano grunt.

Przypomniała, że wypity przez Tadeusza M. alkohol nie przyczynił się do wypadku, Operator nie miał wpływu na to, że jedna z tylnych łap dźwigu ugięła sie.

Prokurator Renata Głowacka z wildeckiej prokuratury powiedziała po ogłoszeniu wyroku, że decyzję o ewentualnej apelacji podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem poniedziałkowego, nieprawomocnego jeszcze wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski