- Policja nigdy nie dzwoni, by namówić kogoś na przekazanie pieniędzy w jakiś depozyt. Jeśli ktokolwiek otrzyma taki telefon, niech się rozłączy i z drugiego telefonu zadzwoni na prawdziwą policję, pod numer 112. To najlepszy sposób, by nie dać się oszukać i zatrzymać przestępców
– podkreśla Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Choć policja już wcześniej kierowała takie apele, oszuści nadal żerują na niewiedzy różnych osób. Doskonalą swoje metody, przenosząc się do coraz mniejszych miejscowości. Ważne, by gdzieś w pobliżu był bank. Wielkopolska policja w ostatnich dniach zatrzymała kolejnych podejrzanych, łącznie 13 osób. Tylko od marca do sierpnia wyłudziły 1,5 mln złotych od 27 pokrzywdzonych. Grupa oszukiwała w Wielkopolsce oraz w innych regionach, m.in. na Mazowszu, Pomorzu i Śląsku.
Oszuści zawsze dzwonią na telefon stacjonarny. Opowiadają historię o tajnej policyjnej akcji, domagają się pieniędzy
Schemat jest zawsze taki sam. Na ofiarę typowana jest osoba posiadająca telefon stacjonarny. Oszuści są wyposażeni w książki telefoniczne i tam szukają, do kogo zadzwonić. Telefonu od nich, jak podkreśla policja, mogą się spodziewać osoby o tradycyjnych imionach, które prawdopodobnie są w wieku emerytalnym, choć oczywiście reguły nie ma. Ofiarą oszustw padają także osoby młodsze. Oszuści metodycznie dzwonią do kolejnych osób z książki telefonicznej, biorąc po kolei, według alfabetu.
Sprawdź też:
W tej historii grupa oszustów uderzyła m. in. w Poznaniu. W kwietniu do mieszkańców dzielnicy Grunwald zadzwoniła osoba podająca się za policjanta. Opowiedziała zmyśloną historię o pracownikach banku oszukujących klientów. Namawiała do szybkiego wyjazdu do banku, nierozmawianie z nikim, wypłacenie wszystkich oszczędności i przekazanie pieniędzy „policjantowi”. Mieszkaniec Poznania uwierzył w tę historię, wypłacił z konta 25 tys. zł, na placu Wolności przekazał kopertę „policjantowi”.
Potem, jak już oszustwo wyszło na jaw, nie bardzo potrafił rozpoznać oszusta. Fałszywy policjant miał założoną maseczkę. Małżeństwo straciło jeszcze więcej pieniędzy. Gdy mąż posłusznie wypełniał polecenia fałszywych policjantów, przebywająca w domu żona odebrała kolejny telefon. Tym razem fikcyjni policjanci opowiadali, że zagrożone są także oszczędności przechowywane w domu. Starsza pani dała się namówić na wyrzucenie przez okno pieniędzy i rodzinnej biżuterii. W taki oto sposób wyrzuciła dla oszustów pieniądze i kosztowności o wartości 50 tys. zł. Oszuści dalej ją "urabiali". Jechała już nawet do banku, bo namawiali ją na wzięcie kredytu. Na szczęście tego nie zrobiła, bo zaczęła podejrzewać, że historia z kredytem jest próbą oszustwa.
Małżeństwo z Poznania zawiadomiło prawdziwą policję, a ta wkrótce namierzyła część członków gangu. 1 czerwca zatrzymano siedem osób. W sierpniu kolejnych podejrzanych. Łącznie jest ich 13. Wszyscy są z Warszawy, z dzielnicy Praga Północ. Są w wieku 17-35 lat, bez szczególnych osiągnięć w edukacji lub życiu zawodowym. Jeśli już mogą się czymś „pochwalić”, to umiejętnościami aktorskimi, które wykorzystują do oszustw. Wielu z nich było już notowanych, niektórzy są po poprawczakach. Wśród szefów grupy są osoby pochodzenia romskiego, które tworzyły grupę razem z Polakami.
Sprawdź też:
Jeden z fałszywych policjantów wpadł w Sopocie. Na gorącym uczynku, przy odbieraniu pieniędzy
Do kierujących gangiem fałszywych policjantów zaliczono 27-letnią mieszkankę Warszawy. Została zatrzymana 31 sierpnia. W innych, podobnych sprawach, byli notowani także jej partner, szwagrowie i teściowie.
Kierowana przez nią grupa nabrała również mieszkańca Łodzi. Tutaj ofiara przelała im 100 tys. zł, a 70 tys. zł dała do ręki. Oszukany mężczyzna sądził, że współpracuje z prawdziwą policją w akcji przeciwko pracownikom banku. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiał, że „chyba został oszukany”. Początkowo spokojnie czekał na zwrot oszczędności, które, jak sądził, przekazał do „policyjnego depozytu”. W tym czasie oszuści albo planowali kolejne skoki, albo bawili się w drogich hotelach i restauracjach.
Grupa działała także m.in. w Sopocie. Tam w lipcu usiłowała wyłudzić 400 tys. zł. Wytypowana ofiara się jednak zorientowała i zawiadomiła prawdziwą policję. Osoba, która przyszła po pieniądze, tzw. odbierak, wpadła na gorącym uczynku.
- Te grupy działają na zasadzie pewnej piramidy. Ci na samym dole, tzw. odbieraki, najczęściej nie znają tych na samej górze. Odbierak przekazuje pieniądze swojemu bezpośredniemu zleceniodawcy i nie wie, co dzieje się dalej. Zresztą może być nawet tak, że odbierak początkowo nie wie, jaką „pracę” będzie wykonywał. W internecie znajduje bowiem ogłoszenie, że poszukiwany jest kurier odbierający przesyłki. Potem jest przez telefon instruowany, gdzie pojechać, od kogo odebrać kopertę
– opowiadają nam policjanci pracujący przy sprawie.
Funkcjonariusze podkreślają, że ofiarami są nie tylko starsze osoby. W innych, podobnych historiach, oszukać dała się na przykład właścicielka firmy świadczącej usługi rachunkowe. Oszustom podała login i hasła do konta w banku. Straciła pół miliona złotych. Z kolei pewna pani doktor tak mocno uwierzyła w opowieść o zagrożonych oszczędnościach, że zostawiła pacjenta i pognała po pieniądze. „Oficerowi CBŚ” dała później 230 tys. zł.
Zobacz też:
Sprawdź też:
- Tak wyglądał Poznań w 2002 roku. Jak zmieniło się miasto? Zobacz zdjęcia!
- To miejsce pod Poznaniem ma tragiczną historię. Nadal przyciąga osoby żądne wrażeń
- 30 zdjęć przedwojennego Poznania. Tak pięknie wyglądał!
- Tak wyglądają najgroźniejsi przestępcy w Polsce. Zobacz zdjęcia poszukiwanych
- Przestępcy z Wielkopolski poszukiwani przez policję. Widziałeś któregoś z nich?
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?