Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Geppert: Robiąc cokolwiek wbrew sobie, pewnie bym zwariowała...

Rozmawiał Wacław Krupiński
Edyta Geppert: - Dziewczynką już nie jestem...
Edyta Geppert: - Dziewczynką już nie jestem... Fot. Andrzej Świetlik
Rozmowa. Z EDYTĄ GEPPERT - marzycielką, która nic nie musi, ale wiele może.

- Jakże się cieszę, że spotkamy się 19 sierpnia na Twoim recitalu w Krynicy w czasie 50. Festiwalu im. Jana Kiepury…

- Także się cieszę, bo przecież spotkania z publicznością nadają memu życiu sens; no, może troszkę zakłóca tę radość fakt, że kończą się wakacje…

- Świat Kiepury, opery, operetki jest Ci bliski?

- Operę w najlepszym wydaniu kocham od zawsze; Marii Callas mogłabym słuchać bezustannie.

- Liczysz, ile to już lat wchodzisz „na estradę w świateł blask groźnej widowni spojrzeć w twarz”, jak śpiewasz w piosence „Moje królestwo”?

- Ja nie. Piotr na pewno.

- Skoro wspomniałaś Piotra Loretza, Twego profesora w szkole muzycznej, a od lat doradcę, reżysera koncertów, autora ich scenariuszy, a prywatnie męża…

- Jego rola w sprawach artystycznych jest bezcenna. To Piotr czuwa nad naszym teatrem piosenki. Powtórzę, co mówiłam już nieraz: to, że możemy wspólnie pracować jest czymś najpiękniejszym, co mogło mi się przydarzyć... Jeżeli chodzi o życie zawodowe, artystyczne, jesteśmy parą niemalże idealną. Prywatnie - czasami iskrzy.

- To Twoje słowa: „Byłam bardzo samodzielną, stanowczą dziewczynką. Zawsze wiedziałam, czego chcę, a już na pewno nie byłam osobą, którą można by zmusić do czegokolwiek”.

- Dziewczynką już nie jestem, ale reszta się zgadza.

- Od płyty „Nic nie muszę”, a to już osiem lat…

- Nie liczę...

- „Nie liczę godzin i lat” - to nie Twoja piosenka.

- Ale napisał ją mój ukochany autor tekstów - Marek Dagnan.

- To zostawmy lata; od tej płyty ujawniasz oblicze refleksyjne, pogodne, chwilami roześmiane, i tak jest podczas recitalu z zespołem Vasie, z którym teraz występujesz…

- To kolejny szczęśliwy przypadek w mym życiu, że dzięki tym muzykom mogłam włączyć do recitali piosenki dotychczas wykonywane tylko okazjonalnie…

- A jak się czuje artystka, która nic nie musi - nie jest to aby sytuacja demobilizująca?

- Nic nie musi, ale wiele może (śmiech).

- To kiedy będziesz mogła nagrać nową premierową płytę?

- Brakuje mi czasu, aby wejść do studia. Ciągle intensywnie koncertuję. Zbieram oczywiście nowe piosenki, a nie jest to łatwe, bo tekstów na zadowalającym mnie poziomie brakuje. A to one mnie niosą, one sprawiają, że mam czym podzielić się z publicznością.

- A może nie potrzebujesz nowych piosenek; około trzystu w Twym repertuarze wystarcza, by budować dramaturgię wieczorów, po których piszą „Królowa recitalu”. Ale faktycznie, następców Osieckiej nie widać…

- Był taki cudowny, paroletni okres, kiedy Agnieszka odwiedzała nasz dom niemal codziennie i przynosiła gotowe teksty albo tylko ich szkice, a ja mogłam w nich przebierać. Tak trafiłam na tekst „Nie żałuję”…

- Który jednakże autorka pod wpływem rozmów z Tobą zmieniła…

- Agnieszka była otwarta w naszej współpracy, bo kiedy zasugerowałam zmiany, po paru dniach przyniosła tekst, który mówił już nie tylko o relacji kobiety i mężczyzny, ale poruszał też związek z mamą i na koniec miał szerszy wymiar… Była chyba zadowolona z tych zmian, bo tę właśnie wersję zamieściła w zbiorze swych tekstów.

- Innym autorom też sugerujesz korekty tekstu?

- To niemal norma. Czasami idzie o słowo, które jest mi obce, czasami o puentę; bardzo żywo uczestniczę w tworzeniu tej ostatecznej wersji tekstu, musi on być zgodny z moim oglądem świata. Inaczej nie mogłabym go śpiewać.

- Znana jesteś ze swej niezłomności - żadnych artystycznych kompromisów. I co, warto było?

- Inaczej sobie mojej pracy nie wyobrażam. W zwariowanym świecie muzycznej estrady pewnie bym już też zwariowała, gdybym robiła na niej cokolwiek wbrew sobie.

- Ze zdziwieniem przeczytałem Twoje wyznanie: „Marzenia zostawiam młodszym, ja mam cele i plany”. Ty, zimna realistka?!

- Przecież wiesz, że tak naprawdę jestem niepoprawną marzycielką. Może to naiwne i dziecięce, ale marzenia to myślenie z nadzieją o jutrze, a - jak to pięknie ujął Wojciech Młynarski - „bez jutra nie da się żyć”.

- Skoro wkroczyliśmy w świat ludzi pięknych, to zapytam o Twój udział w musicalu „Karol” o Janie Pawle II; plakaty w Krakowie już zapowiadają lutową premierę, wymieniając na pierwszym miejscu Twoje nazwisko. Kim będziesz w tym spektaklu?

- Sobą. Edytą Geppert, która śpiewa swoje piosenki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Edyta Geppert: Robiąc cokolwiek wbrew sobie, pewnie bym zwariowała... - Dziennik Polski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski