W zeszłym tygodniu w Strzeszynku wykryto bakterie E.coli. Teraz kąpielisko znów działa. Sprawa się rozwiązała?
Jerzy Juszczyński: Nie! Sytuacja jest dramatyczna. Do 2005 roku przejrzystość wody w jeziorze miała nawet 9 m. Strzeszynek był jednym z najczystszych jezior Wielkopolski, teraz zamienia się w ściek. Wczoraj przejrzystość wyniosła tylko 1,5 m!
Strzeszynek umiera?
Jerzy Juszczyński: Już umarł. Pojawiły się pierwsze problemy z kąpielą. Będzie gorzej.
Dużą część winy przypisuje pan gminie Suchy Las.
Jerzy Juszczyński: Suchy Las ma ustawiczne problemy z kanalizacją, bo kolektor Podolański jest przepełniony. Po deszczu w tej okolicy woda wybija nie tylko na ulicy, ale i ludziom w domach. Winne są też pobliskie ogródki działkowe, na których panuje kanalizacyjna "wolna amerykanka". Gmina leży na wzniesieniu, więc wszystko spływa wraz z deszczem Rowem Złotnickim do Strzeszynka.
Przecież Suchy Las odprowadza deszczówkę do jeziora zgodnie z prawem?
Jerzy Juszczyński: Tak, bo od 2005 roku wolno odprowadzać ją do jezior. I Suchy las dostał na to pozwolenie. Ale to co odprowadzają, to ścieki sanitarne, a nie deszczówka! Gmina nie wypełnia swoich obowiązków i nie powinna się rozwijać dopóty, dopóki nie rozwiąże kwestii kanalizacji. Ale to nie jedyny winny. Urząd, który wydał pozwolenie, już dawno powinien je cofnąć.
A który z urzędów odpowiada za Strzeszynek?
Jerzy Juszczyński: I w tym sęk! Strzeszynek jest wszystkich i niczyj. Urząd Marszałkowski ma nadzór właścicielski nad jeziorami. Ale jeden z urzędników zdradził mi niedawno, że mimo, że nadzór mają, to go nie sprawują - nie przeznaczają na to w budżecie prawie żadnych pieniędzy. Nie robią też badań wody. A skoro ich nie robią, nie mają pojęcia, co się z jeziorem dzieje. Jest też POSiR, który zajmuje się kąpieliskiem, zaś tereny dookoła jeziora są miejskie. Następnie mamy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który bada jeziora "z listy". Nie obejmuje ona Strzeszynka. A Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej ma bardzo słabą pozycję, bo w nawale bieżących wydatków nie przykłada się do wód uwagi.
"Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść"?
Jerzy Juszczyński: Brak jest jasnych procedur. Wśród urzędników panuje niepewność. Nie wiedzą co jest ich, a co nie. Jeśli Urząd Marszałkowski nie może dogadać się z Wydziałem Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, to może powinni skierować sprawę do sądu administracyjnego? Niech rozstrzygnie co leży w czyjej gestii.
Jak ocenia Pan działania Urzędu Marszałkowskiego?
Jerzy Juszczyński: Jest w nich mnóstwo wewnętrznych sprzeczności. Rekultywują jezioro, a ściek z Suchego Lasu nadal do niego wpływa. To jak dolewanie wody do dziurawego dzbana.
Ktoś mógłby położyć kres temu bałaganowi i uratować Strzeszynek?
Jerzy Juszczyński: Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. To rządowa jednostka, która zajmuje się szkodami przyrodniczymi. Mają możliwość kierowania spraw do prokuratury. Ale moje zawiadomienie w sprawie Strzeszynka odrzucili. Odpowiedzieli, że jakość wody latem była zła, ale w październiku się poprawiła. To kuriozum i skrajny brak kompetencji! Przecież każdy laik wie, że woda jesienią "się poprawia". Idąc dalej tym tropem, RDOŚ powinien oskarżyć marszałka o niegospodarność, bo przecież RDOŚ umorzył sprawę, a marszałek w tym czasie rekultywuje jezioro. Więc ktoś tu jest w błędzie.
Polska zobowiązała się przed Unią Europejską do rekultywacji wód do 2015 roku. Inaczej zapłacimy kary. Zdążymy?
Jerzy Juszczyński: Nie mamy szans. Nie mamy na rekultywację wód nie tylko pieniędzy, ale i pomysłu. Stracimy piękne jeziora i zapłacimy milionowe kary. A nasze wnuki wodę będą znały tylko z Term Maltańskich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?