Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekonomista: Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie w Poznaniu? Trzeba to przeliczyć

Adriana Rozwadowska
Robert Romanowski.
Robert Romanowski.
O tym, czy Poznań powinien organizować Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie, z doktorem Robertem Romanowskim z Uniwersytetu Ekonomicznego, rozmawia Adriana Rozwadowska

Dopiero co skończyło się Euro, a już we wtorek Rada Miasta głosowała nad stanowiskiem w sprawie starań o organizację Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w 2018 roku. Jako ekonomista, głosowałby Pan za, czy przeciw?
Robert Romanowski: Aż 14 radnych wstrzymało się od głosu. Zrobiłbym podobnie. Szukając informacji o MIO, znalazłem jedynie dane dotyczące kosztów ich organizacji, a gdzie mowa o oczekiwanych rezultatach? Dopiero znając koszty i przychody, możemy mówić o zyskach. "Rozbierzmy" to finansowo: aby ubiegać się o organizację MIO, trzeba wydać ok. 100 tys. zł na realizację wniosku. Tych pieniędzy już nie odzyskamy, chyba że uwzględnimy wzmianki w mediach o kandydowaniu o MIO.

Załóżmy, że nasza kandydatura wygrała. Poradzimy sobie finansowo?
Robert Romanowski: Taka impreza opłacałaby się, gdybyśmy mieli gotową infrastrukturę. A z tego co wiem, będzie trzeba zmodernizować Arenę, stadion lekkoatletyczny, wybudować pole golfowe... Należałoby rozpocząć od przygotowania listy obiektów, które miasto musi przygotować na MIO i zaplanować, jak te obiekty mają być użytkowane przez poznaniaków już po zakończeniu Igrzysk. I przyjąć horyzont finansowy, przy którym zwrócą się koszty. W wypadku samorządu powinno to być maksymalnie 10 lat.

Czy na świecie jest wielu kibiców zainteresowanych osiągnięciami 15-letniego kulomiota z Wielkiej Brytanii?
Robert Romanowski: To też trzeba sprawdzić. Niesłychanie ważne jest określenie modelu biznesu takiego przedsięwzięcia jak olimpiada. Bo w wypadku Euro Polska dała "scenę", na której "sztukę" odgrywała UEFA. My ponieśliśmy koszty, UEFA czerpała zyski. Zgodziliśmy się na klauzulę, według której Polska zwolniła UEFA z większości podatków od zysków. Jak będzie teraz? Kto będzie czerpać zyski z praw do transmisji? Bo w przypadku Euro była to UEFA. Czy MIO będą transmitowane np. w Eurosporcie lub w innej stacji w podobnie wysokiej oglądalności? Jeśli nie, to po co nam to?

Słyszał Pan już wcześniej o Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich?
Robert Romanowski: Szczerze powiem, że nie. Przygotowując się do dzisiejszej rozmowy, wpisałem tę nazwę w wyszukiwarkę. Nie wyświetlił mi się żaden znaczący portal. Euro 2012 jest jedną z trzech najważniejszych imprez na świecie. MIO jest nowym produktem medialnym, mającym na razie niską rozpoznawalność.

Według radnych PO, organizacja wielkich sportowych imprez to podstawowe narzędzie w walce o pozycję miasta.
Robert Romanowski: Z punktu widzenia ustawy o samorządzie lokalnym głównym zadaniem samorządu jest zaspokajanie potrzeb bytowych mieszkańców. Sport też jest jedną z nich, ale nie priorytetową. Powstaje pytanie, na ile sport może być kołem zamachowym lokalnej gospodarki?

A może?
Robert Romanowski: Jeśli będziemy wykorzystywali istniejące obiekty sportowe, to to się uda. Zainwestowaliśmy miliony w Stadion Miejski - one powinny się zwrócić. I zwrócą się, jeśli będziemy go regularnie wykorzystywać, nie tylko podczas meczów Lecha Poznań. Jeśli jednak będziemy inwestować w kolejne obiekty, to budżet Poznania może tego nie wytrzymać. Ale są rozwiązania. Np. można by zbudować miasteczko olimpijskie w taki sposób, aby potem wykorzystać je jako mieszkania socjalne. Inaczej powstanie drogi obiekt jednorazowego użytku.

Widzi Pan jakieś tańsze sposoby promocji miasta?
Robert Romanowski: Brakuje mi tak zwanej dyplomacji publicznej, czyli prowadzenia konsekwentnych działań promocyjnych przez znanych artystów, naukowców, sportowców, których dzieła byłyby utożsamiane z Poznaniem. To sposób tani i skuteczny, w przeciwieństwie do drogiej reklamy w CNN.

Warto było organizować Euro?
Robert Romanowski: Prywatnie podczas Euro bawiłem się świetnie w Strefie Kibica i na Starym Rynku. Kibice i przedsiębiorcy zdali na "szóstkę". Władzom dałbym niestety "trzy z minusem". Budowana na ostatnią chwilę infrastruktura to mniejszy problem. Ale gdy wydajemy tak potężne pieniądze, takie działy gospodarki jak budownictwo powinny się umacniać. W Hiszpanii podczas programu budowy autostrad w latach 80-tych powstało kilka hiszpańskich konsorcjów, które podbijały potem inne rynki. U nas PGB czy Hydrobudowa, poznańskie firmy, ogłosiły upadłość. Nie potrafiliśmy jako kraj wykorzystać wszystkich szans.

Jak ocenia Pan kierunek, w którym zmierza promocja naszego miasta?
Robert Romanowski: Podoba mi się hasło "Poznań Know-how". Życzyłbym sobie jeszcze "Wielkopolska Hi-tech". Niedawno czytałem wywiad z Hiszpanką, tancerką, która studiowała w kilku polskich miastach. Zapytana, z jakimi tańcami jej się one kojarzą, odpowiedziała, że Kraków to salsa, a Poznań to techno i myślę, że ma rację. Trzeba wzmacniać cechy, które faktycznie mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski