Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekonomista Ryszard Stefański: Troska o "frankowców" to problem zastępczy

Monika Kaczyńska
Ryszard Stefański
Ryszard Stefański Grzegorz Dembiński
Z dr. Ryszardem Stefańskim, ekonomistą, rozmawia Monika Kaczyńska.

Zadłużeni we frankach chcą złożyć pozew zbiorowy i żądają od banków wzięcia części odpowiedzialności za to, że frank zdrożał. Pana zdaniem mają powody?
Z równym skutkiem mogliby pójść do sądu ci, którzy kupili akcje, które miały zdrożeć, a staniały i zamiast zarobić stracili. Co więcej w przypadku korzystania, na przykład z usług indywidualnych doradców mieliby może więcej powodów, a jednak tego nie robią. W przypadku zadłużonych we frankach sprawa jest jasna - znali ryzyko, a w każdym razie podpisali oświadczenie, że znają i umowę, więc nie ma powodów dla których teraz mieliby twierdzić inaczej.

A może przewalutowanie kredytów we frankach szwajcarskich po kursie mieszczącym się gdzieś pomiędzy tym, jaki obowiązywał w chwili zaciągania kredytu, a obecnym byłoby dobrym wyjściem?
Dla kogo? Bo raczej nie dla tych, którzy mają kredyty. Wyobraźmy sobie jednak, że do takiego przewalutowania dochodzi. Ale oznacza to, że od dnia, z którego przyjęto kurs, kredyt był zaciągnięty w złotych. Czyli wyżej oprocentowany. Kredytobiorca więc miałby oczywiście do spłacenia mniejszy kapitał, ale dodatkowo kilkadziesiąt tysięcy zaległych odsetek. Wątpię czy byliby chętni na takie rozwiązanie. Choć bez wątpienia banki by na tym dobrze zarobiły.

Tym niemniej, jeśli komuś kwota zadłużenia istotnie rośnie mimo spłacania rat to jednak jest jakiś problem. Statystyki Związku Banków Polskich dowodzą, że kredyty hipoteczne we frankach są spłacane lepiej niż te w złotych. Trudno więc mówić o jakiejś istotnej skali tego problemu. Prawdę powiedziawszy, a mówię to również jako posiadacz kredytu we frankach szwajcarskich, sądzę, że to jeden z tematów zastępczych. Zamiast mówić o zmianach strukturalnych, które nie następują, przywołuje się kredyty hipoteczne we frankach, podczas, gdy ludzie je sobie spokojnie spłacają i na ogół specjalnie nie narzekają.

Jednostkowo rzecz może być kłopotliwa dla tych, którzy z różnych względów muszą swoje nieruchomości sprzedać, w tym i tych, którzy kupili je w celach spekulacyjnych. Mieli zarobić na wzroście cen nieruchomości, nie zarobili. Mieli zarobić na umocnieniu złotego, a ten się osłabił. Ale takie jest ryzyko spekulacji. Teoretycznie zaciągający kredyty we frankach mogli zabezpieczać się przed ryzykiem kursowym, kupując opcje walutowe. Ale w praktyce nie robiły tego nawet firmy, które powinny były tak się asekurować.

Bankowcy twierdzą, że gdyby do przewalutowania kredytów doszło ponieśliby poważne straty. Czy można im wierzyć?
Sądzę, że tak. Polskie banki raczej nie dysponowały takimi kwotami franków szwajcarskich, by udzielać kredytów na tak wielką skalę. Z reguły więc gdzieś je pożyczały. A jeśli pożyczały to muszą oddać. I to franki szwajcarskie, nie złotówki. Nie trzeba więc tłumaczyć, że taka operacja mogłaby poważnie zachwiać ich budżetami, za co w ostatecznym rozrachunku i tak musieliby zapłacić wszyscy ich klienci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski