Elvis nie żyje, uwierzcie na słowo!

Od poniedziałku od podatku będzie można odjąć 1000 złotych, jeśli posiada się i wykorzystuje rower. Właściciele starych, smrodliwych samochodów będą musieli jednak dopłacić. Właściciele nowych, niesmrodliwych dostaną ulgę.

Uwierzyliście? W wiele rzeczy można uwierzyć, nawet w podatek od oddychania, ale zakładam, że nie jesteś, drogi czytelniku, idiotą. Co do siebie też mam takie przypuszczenie. W takim razie... na co daliście się ostatnio nabrać?

Ponad 10 lat temu jedna ze stacji radiowych zaczęła nadawać o poranku relacje z linii frontu między odrodzonym, autonomicznym Księstwem Wielkopolskim, a resztą Polski. Przejmująco było, żołnierze w okopach, wielkopolscy współcześni powstańcy walczący o wolność naszą i waszą, a przede wszystkim podatkową niezależność. Brak danych jakoby ktoś przejął się bitwą na tyle, aby doznać zawału czy innej apopleksji. Ale słuchacze słuchali, dzwonili, niektórzy odkurzali rodowe bagnety i wyciągali spod poduszek granaty, na wypadek, gdyby się warszawiakom udało przebić za Strzałkowo.

Jedna z gazet, bodaj ta, która mnie teraz na papierze nosi, donosiła o drugim wybuchu w Czarnobylu. Te wszystkie sztaby kryzysowe, chowanie się po bunkrach, atmosfera Armagedonu. Zawału można dostać, ale chyba wszyscy znów przeżyli. Ciekawe co nam przygotują na lany poniedziałek? Mógłbym co nieco zdradzić, ale nie wypada. Nie po to sztab ludzi przez miesiąc maluje trawę na zielono, żebym im teraz nabruździł. Zresztą: jaka to różnica? Lany poniedziałek, prima aprilis, lany aprilis, Wielkanoc? Lanie wody można uprawiać zawsze i wszędzie. Wystarczy oglądać telewizję.

W przeciętnym filmie amerykański gliniarz, który jak wiadomo w czasie kariery zawodowej zabija średnio 99 osób, a w trakcie pościgów samochodowych rozbija 85 samochodów, 5 autobusów, 4 stacje benzynowe, 2 pociągi, co najmniej jeden samolot duży, kilka małych, przejeżdża również kilka wózków dziecięcych wypełnionych puszkami, zawsze na plakacie trzyma swoją wielką spluwę tuż obok twarzy, lufą ku górze. Gdyby trzymał tak jak powinien, na plakatach nie byłoby widać lufy, a gliniarz bez lufy...? Wybuchające amerykańskie samochody tłumaczą też fenomen ciągłej ich produkcji. Mimo że jakbyś się człowieku nie starał, mimo kilkudziesięciu tysięcy wypadków samochodowych na polskich drogach rocznie, w płomieniach staje zaledwie kilka aut. Paliwo chyba u nas wodniste, czy co? W filmach bohater spada z wieży ciśnień, otrzepuje się i idzie dalej. Antybohater też, chyba że jest drugoplanowy. Ci drugoplanowi spadają z dywanu i skręcają kark, padają na miejscu trafieni kamieniem z procy, z odległości kilometra i to w duży palec u nogi. Prawda czasu, prawda ekranu. Hanka Mostowiak zginęła wpadając na kartony, przeciętny lekarz z Leśnej Góry przez cztery godziny dziennie pije kawę, a biedna rodzina w Złotopolskich mówi z akcentem chłopstwa pańszczyźnianego, w odróżnieniu od bogatej. Nikt nie używa przekleństw, a wszyscy pracują w reklamie. Doktor House wszędzie widzi tocznia i ratuje wszystkich pacjentów, których o dziwo nie wykończą wcześniejsze kuracje. W związku ze świętami wielkanocnymi możemy się też spodziewać, że zobaczymy film, w którym Jezus z Nazaretu wejdzie na Golgotę dźwigając krzyż rozmiarów dźwigu i ważący jakieś pół tony, a Kevin sam w domu, nie zabije biednych włamywaczy używając narzędzi, którymi amerykańscy komandosi wykańczali armię Wietnamczyków i okoliczne drzewa.

Szanowni, umiłowani, mądrzy. Na Waszym miejscu dałbym się nabrać tylko na jedno: Święta mamy. Pierwsze tej wiosny.