Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Erasmus - Studencka Portugalia: Ahoj, przygodo!

Sylwia Bukowska
Sylwia Bukowska.
Sylwia Bukowska.
Portugalia. Moje pierwsze skojarzenie to muzyka fado, Cristiano Ronaldo i suszony dorsz. Zaraz potem owoce morza i słodkie porto. Kiedy składałam dokumenty na uczelniany program wymiany studenckiej Erasmus nie robiłam sobie wielkich nadziei. Chętnych wielu, miejsca na stypendium w Lizbonie tylko dwa. Aplikację złożyłam przez internet w przedostatnim dniu rekrutacji. Krótki list motywacyjny i najważniejszy punkty życiorysu. Prawdopodobnie łudząco podobne do CV większości studentów. Kliknęłam dalej i dokumenty poszły w świat. Co ma być to będzie, pomyślałam. Jeżeli mnie nie wybiorą to trudno, jeśli okaże się, że jakimś cudem pojadę właśnie ja, to zacznę się martwić. No i zaczęłam...

Na czym polega Erasmus? Jest to program stypendialny, w ramach którego studenci mogą wyjechać na semestr lub cały rok akademicki na uczelnię partnerską w różnych krajach. Tam uczestniczą w zajęciach prowadzonych w języku uczelni przyjmującej lub po angielsku, oraz zdają egzaminy.

Po powrocie do kraju student zobowiązany jest nadrobić różnice programowe by zaliczyć rok. Każdy kto zdecyduje się na wyjazd otrzymuje stypendium. Podczas rekrutacji brana jest pod uwagę średnia ocen z lat studiów poprzedzających wyjazd, znajomość języków obcych, działalność w kołach naukowych czy organizacjach studenckich, udział w konferencjach oraz silna motywacja do wzięcia udziału w wymianie. Tej ostatniej studentom zazwyczaj nie brakuje.

Kiedy na moim koncie internetowym pokazało się hasło "wyjazd przyznano" ucieszyłam się. A później zaczęłam się zastanawiać co dalej. Co myślałam kiedy składałam dokumenty? Że to duża szansa, której szkoda nie wykorzystać. Pół roku nad oceanem w międzynarodowym towarzystwie i to jeszcze za pieniądze od rektora.

Możliwość nawiązania nowych znajomości z ludźmi z całego świata, poznanie nowego języka no i zajęcia na Universidade Nova de Lisboa. Teraz, gdy do wyjazdu zostało zaledwie kilka dni, entuzjazm ustąpił miejsca obawom. A tak naprawdę lekkiej panice, która pojawia się w takich momentach jak przeglądanie ostatecznych dokumentów, w których lista obowiązków stypendysty jest zdecydowanie dłuższa niż wykaz praw.

No cóż, raz kozie śmierć. Nawet jeżeli nikt nie odbierze mnie z lotniska, a pani w dziekanacie nie będzie mówić po angielsku ,a mojego łamanego portugalskiego nie zrozumie, jakoś to będzie. Miejmy nadzieję, że moim największym problemem będzie nie przekroczenie limitu wagowego bagażu na lotnisku. Tak na początek. Bo dwadzieścia kilo to trochę mało by spakować dotychczasowe życie w walizkę. Na co najmniej pół roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski