Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ethno Port 2014: Muzyka, która narusza przyzwyczajenia [RELACJA]

Kamil Babacz
Węgierska grupa Sondorgo zagrała w sobotę na Dziedzińcu Zamkowym
Węgierska grupa Sondorgo zagrała w sobotę na Dziedzińcu Zamkowym Maciej Urbanowski
Festiwal Ethno Port pokazał, jak artyści różnych kultur łączą muzyczne tradycje z muzyką współczesną. Efektem niejednokrotnie była świeżość i wyjątkowość koncertów.

Opowiadając o swojej muzyce, artyści Ethno Portu mówili, jak łączą tradycje muzyczne swoich kultur z muzyką współczesną. Te połączenia, raczej niż zagrażając wyjątkowości tych tradycji (dlaczego kulturę mielibyśmy traktować jako coś niezmiennego?), niejednokrotnie okazywały się źródłem kreatywnego bogactwa, świeżości i zarazem unikalności ich muzyki.

Jambinai to moi faworyci tego Ethno Portu. Odkąd dowiedziałem się, że grają post-rocka przy pomocy tradycyjnych koreańskich instrumentów (haegeum, piri, geomungo), chciałem sprawdzić, jak wypadną. Chociażby dlatego, że wobec post-rocka jestem podejrzliwy. Jest w nim dużo miejsca na "nastrój", "brzmienie" i "plamy dźwięków" - więc po eksplozji takiego grania dekadę temu okazało się, że większość grup brzmi podobnie. Jambinai mogliby grać na wszystkich Open'erach tego świata, ale czy powiedzieli coś swojego? Nie wiem, czy to przez wykorzystanie tradycyjnych instrumentów, czy przez umiejętność pływania między ambientem, jazzem oraz zadziwiająco melodyjnym noisem i metalem, ale wydali mi się wyjątkowi - nawet jeśli była to tylko magia chwili. Ethno Port pokazał tym koncertem, że może otworzyć się na inną publiczność, nie tracąc nic ze swojej tożsamości.

Na Dziedzińcu Zamkowym muzyka skłaniała do kontemplacji. Ganesh-Kumaresh, hinduscy skrzypkowie zaczarowali publiczność, nawzajem odpowiadając sobie na instrumentach. Również i współbrzmienie klarnetu, aglamy i gitarowego kanunu Turków z Taksim Trio, jak i piękne solowe partie, choć bardzo melancholijne, budziły głośny aplauz.

W nieco inny sposób zaimponowały mi grupy, które w piątek i sobotę grały na scenie ustawionej na parkingu. Fanfare Ciocarlia, rumuński zespół opisywany jako najszybsza orkiestra dęta świata, potwierdzili, że nie nazwano ich tak bez powodu. W najszybszych momentach sprawiali, że drum'n'bass wydawał się powolny. Jak na orkiestrę dętą, to właściwie awangardowe wyzwanie rzucone publice i innym perkusistom. Kongijczycy z Les Tambours de Brazza, którzy grają na pradawnych bębnach ngoma oraz na zestawach perkusyjnych, basie i gitarach, nie dość, że okazali się showmanami, to zahaczali w swojej muzyce o reggae, blues, jazz i hip-hop. Ten koncert mógłby być przestrogą, by myśląc o muzyce różnych kultur, unikać stereotypów. Słuchacze Ethno Portu już chyba jednak od dawna dobrze o tym wiedzą.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski