Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2012: Irlandczycy podbili poznańskie puby

Agnieszka Świderska
W Columbusie kibice są już od rana i do rana następnego dnia.
W Columbusie kibice są już od rana i do rana następnego dnia. Paweł Miecznik
"Wracajcie już do nas z tego Gdańska! Tęsknimy za wami!" Taki transparent mógłby powiesić w oknie niemal każdy restaurator i właściciel pubu na Starym Rynku. "Zieloni chłopcy" podbili ich serca i nabili kasę.

A jeszcze tydzień temu nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak pięknie. W grę wchodziły raczej czarne scenariusze. Nie przyjadą, a jak przyjadą, to odlecą zaraz po meczu. Przyjadą, ale strefa kibica zgarnie wszystkich. Tymczasem lokale na Starym Rynku pękają w szwach i to już od samego rana.

- I do samego rana, gdyż Irlandczycy potrafią bić i bawić się przez całą noc - mówi Aleksandra Soter z kawiarni Bumerang. - I są przy tym przemili. Nawet, gdy w środku lokalu tańczą z ciastem, które "pożyczyli" z witryny.

I nie żal trzech stolików, które dosłownie "roztańczyli" w sąsiednim pubie Columbus. Nie przy takim utargu i takich klientach. I nie przy takich napiwkach, a Irlandczycy potrafią zostawić nawet 50 euro. Barmanki z Columbusa - Izabela Kubicka, Dominika Koczara, Karolina Tęsiorowska i Karolina Gawerska, nie czują zmęczenia ostatnich dni, choć pub jest czynny na okrągło i nie ma zbyt dużo czasu na odpoczynek. Nie przy Irlandczykach, którzy wręcz zarażają energią. Nie wtedy, kiedy słyszy się od nich "Kocham cię", nie wtedy, kiedy wracają po trzech dniach i pamiętają twoje imię, i nie wtedy, kiedy wciągają do zabawy. A bawić się potrafią pięknie.

- Nawet trudno było sobie wyobrazić, że Euro może być aż tak fantastyczne - mówi Izabela Kubicka. - Nie byłoby jednak tego klimatu bez Irlandczyków.

Daniel Popławski, barman z Lizzard King wylicza, że średnie dzienne spożycia piwa przez Irlandczyka to 10 litrów.

- Potrafią naprawdę dużo wypić, ale mają niesamowitą kulturę picia - mówi Daniel Popławski. - Agresja po alkoholu u nich nie występuje, za to w dużych ilościach występuje dobry humor. I chociaż tak duży ruch to gastronomiczny koszmar, to przy Irlandczykach nic nie przeszkadza. Zostawiają nam wiele więcej niż tylko pieniądze.

- Na pewno cudowne wspomnienia - mówi Stefan Kołtuński z Deja Vu. - Irlandczycy to zdecydowanie najlepsza nacja kibicowska na świecie. Nawet po porażce bawili się tak samo jak wcześniej. Z nimi nie trzeba się martwić o lokal. Potrafią pić z kulturą do samego końca.

I prawie wszystko w barze. Dla Deja Vu otwierano w niedzielę o 6 rano hurtownię. Nie mogło przecież zabraknąć piwa. W piątek w nocnym sklepie "Bartosz" skończyło się już w środku nocy. Teraz wszyscy mają bezpieczne zapasy. I chociaż pierwszy pozytywny szok już minął, to Irlandczycy wciąż potrafią zaskoczyć.

- Pytanie naszego menadżera: gdzie jest jaszczur, a chodzi o ponad 20-kilogramowy głaz z wygrawerowanym jaszczurem, było tym, co najbardziej mnie zaskoczyło - śmieje się Daniel Popławski. - Jak im się udało go wynieść? I to niezauważenie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski