Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Minge: Nie pretenduję do tytułu miss świata [ROZMOWA, ZDJĘCIA]

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Moje dzieci to moja moc, to właśnie dla nich musiałam być twarda i stawić czoła problemom. Opłaciło się, dziś to one dają mi ogromną siłę – mówi Ewa Minge, projektantka mody.

Ile czasu przed wyjściem z domu spędza Pani przed lustrem?
Ewa Minge: Rozbawię panią. Mam w domu jedno nie za duże lusterko... nie mam ani czasu, ani potrzeby marnowania czasu, by w nie zerkać.
Od kiedy zrobiłam sobie permanentny makijaż, wychodzę na dzień „nieumalowana”. Nie pretenduję do tytułu miss świata i nie uważam za potrzebne czy stosowne roztrząsać się nad sobą. Dbam o mózg i zdrowie, bo te są niezbędne, gdyż przeszłam w życiu doświadczenia, które udowodniły mi, że nic nie jest wieczne... zwłaszcza my.

Na dniach ukaże się Pani autobiografia pt. „Życie to bajka”. Tymczasem Panią nie nazywa się księżniczką, ale – proszę wybaczyć – porównuje raczej do czarownicy. Polska rozwodzi się na tym, ile i jakich operacji miała Ewa Minge, a wyrok wydany na lekarza chirurga, który zdaniem sądu niesłusznie ocenił Pani wygląd, nie uciął tej dyskusji. Jak Pani radzi sobie z tymi oskarżeniami?
Ewa Minge: Boli mnie ludzka zawiść, ale z drugiej strony patrzę na to z przymrużeniem oka. Szkoda życia na bzdury i zajmowanie się czyimiś frustracjami. Trzeba iść dalej i nie oglądać za siebie. Staram się też otaczać ludźmi życzliwymi, którzy są moją wielką podporą na co dzień. Dzięki nim jestem w stanie wytrzymać wszelką krytykę i nie boję się jej.

Wychowała Pani dwóch synów i ponoć w dzieciństwie nazywali Panią „mama Rambo”. Co dało Pani siłę po rozwodzie do tego, by stanąć na nogi i być niezniszczalną?
Ewa Minge: Jestem bardzo szczęśliwa, że mam dwóch wspaniałych facetów. Dopiero dziś rozumiem moją mamę, która ubolewała, że nie jestem chłopcem, bo zawsze chciała go mieć. Bo o chłopaka matki znacznie mniej się martwią. W przypadku mojej pracy i marzeń, kiedy mam synów, znacznie łatwiej było mi w pewnym momencie pójść własną drogą.

Teraz jestem rozpieszczana przez moje dzieci. Jeśli cokolwiek się dzieje, mam jakieś problemy i oni to wyłapią, młodszy natychmiast dzwoni do starszego i od razu mam obok siebie dwóch facetów. Daje mi to ogromne poczucie bezpieczeństwa i nie mówię tu o bezpieczeństwie fizycznym, tylko takim ogólnym.

Moje dzieci to moja moc, to właśnie dla nich musiałam być twarda i stawić czoło problemom. Opłaciło się, dziś to oni dają mi ogromną siłę.

Czy pamięta Pani pierwszą rzecz, którą Pani zaprojektowała? Co to było?
Ewa Minge: Tak, to były batiki. Ręcznie malowany jedwab, który był moim dziełem podobnie jak ślubna suknia potem z niego uszyta.
Wielokrotnie bywała Pani ze swoimi kolekcjami w Poznaniu, prezentując je podczas Poznańskiego Tygodnia Mody. Ma Pani jednak – jako nieliczna polska projektantka – ogromne doświadczenie w branży na całym świecie. Jak z tej perspektywy ocenia Pani przeciętną Polkę, która chodzi po ulicy?
Ewa Minge: Z doświadczenia wiem, że Polki to kobiety sukcesu, silne i zaradne, które poradzą sobie w wielu trudnych sytuacjach. Jesteśmy piękne i świadome własnych atutów. Nie boimy się eksperymentów i szaleństw. To nie mit, że nasze rodaczki są podziwiane za urodę i styl na całym świecie. Nie jesteśmy już szarymi myszkami, ale odważnymi istotami, które pragną się wyróżniać.

Styl Polek z dekady na dekadę jest coraz lepszy, pełen kolorów, odważnych dodatków i oryginalnych motywów. Dziś polska ulica o wiele bardziej przypomina tę włoską czy francuską niż 10-15 lat temu. Oby tak dalej!

Napisała Pani w książce, że „Mój świat jest jak z F16 na pokazach lotniczych. Zwrot akcji w tempie nierealnym”. Proszę uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć, jak wymyśla Pani swoje kolekcje i jaka jest ich droga od pierwszej myśli w Pani głowie, kreski na papierze, poprzez przymiarkę aż do wybiegu w Mediolanie czy Paryżu. Wpada Pani czasami w turbulencje?
Ewa Minge: Nie ma określonego miejsca na ziemi, w którym rodzą się pomysły – jest nim cały wszechświat. Nie potrzebuję specjalnych kolorów ścian, obrazów czy biurka z konkretnej epoki.

Pomysły płodzę równie efektywnie zarówno nocą w łóżku, jak i spacerując brzegiem morza. Samolot, wielogodzinny lot to też świetne miejsce na zaprojektowanie kolekcji. Jedna z paryskich kolekcji „Dracula” powstała właśnie podczas wielogodzinnego lotu. Równie doskonałym miejscem jest mój samochód. Dlatego, gdy kupuję kolejny model, dbam o wybór wnętrza, głos silnika, dobre nagłośnienie i niezły zbiór płyt CD. Freddie Mercury na full i kolejne wizje rodzą się w mojej głowie!

Kolekcje znanych projektantów często są poza zasięgiem finansowym przeciętnego człowieka. Można o nich marzyć w snach albo oglądać i próbować kopiować na domowej maszynie do szycia. Pani postanowiła otworzyć sieciówkę. Naprawdę są tam Pani projekty na kieszeń przeciętnej Polki? Czy po sklepach w Łodzi i Wrocławiu, pojawi się także sklep w Poznaniu?
Ewa Minge: Żyjemy w czasach gdzie każdy ma ochotę i prawo modnie się ubierać, bez względu na status społeczny czy majątkowy. Stworzyłam kolekcję dla kobiet, które z różnych względów nie kupią kreacji od projektantów.
Marka Femestage to właśnie propozycja skierowana do klientek, które chcą wyglądać dobrze za niewielkie pieniądze. Rzeczy są w przystępnych cenach, a salon w Poznaniu jest także w naszych planach.

Co skłoniło Panią do napisania autobiografii? Jest Pani przecież w kwiecie wieku i wydaje się, że na podsumowania jest jeszcze nieco za wcześnie.
Ewa Minge: Każdy etap w życiu jest właściwy na refleksje i podsumowania. Od kilku lat różne wydawnictwa składały mi propozycje, abym napisała książkę o sobie. Odmawiałam, bo brakowało mi czasu i pewnego zakończonego etapu. Po wyprowadzeniu się z domu moich synów i ulokowaniu mojej marki na rynku międzynarodowym doszłam jednak do wniosku, że to jest ten moment, kiedy powinnam odpowiedzieć na setki mejli, jakie dostaje z pytaniem, jak to zrobiłam, że jestem, gdzie jestem. Zawsze notowałam swoje spostrzeżenia na temat otaczającej rzeczywistości, lubię obserwować i komentować, to także część mojej artystycznej działalności. Ta książka to zbiór osobistych refleksji, odczuć i opinii na tematy związane z moim życiem, pracą i wszystkim, czego doświadczyłam. To taki pamiętnik dojrzałej, spełnionej kobiety. Taki trochę poradnik, jak nie dać się zabić w drodze po marzenia.

Mówi Pani wprost, że sama chodzi do warzywniaka i robi zakupy. Co najchętniej gotuje Pani na rodzinny obiad z synami?
Ewa Minge: Gotuję to, na co ochotę mają akurat domownicy. Potrafię przyrządzić każdą potrawę. Króluję w rybach, mięsach i sałatkach...

Ponoć największym Pani nałogiem jest czekolada. Mleczna, gorzka czy z nadzieniem?
Ewa Minge: Kocham słodycze w każdej postaci! Uwielbiam zrobić sobie przerwę podczas ciężkiego dnia i zjeść coś pysznego w mojej pracowni. To taka chwila tylko dla mnie, odskocznia od nawału obowiązków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski