Ci, którzy przeszli już ten etap doradzają niezmiennie, że bez czterech rzeczy obejść się nie można i warto je mieć nawet przed odebraniem kluczy do swojego M.
Pierwsza z nich to poziomica, bez której nie ustawimy równo mebli, sprzętu AGD, nie powiesimy półek i szafek. A wiadomo, że poziom trzeba trzymać w każdej sytuacji. Taka zwykła, aluminiowa o długości 80 centymetrów to wydatek kilkudziesięciu złotych. Oczywiście, że można pójść dalej i w miarę zasobności kieszeni kupić poziomnicę z laserem, dzięki któremu precyzyjnie można wyznaczyć dowolną trasę. Urządzenia powyżej 100 złotych przeznaczone są już dla profesjonalistów, czyli budowlańców. Do domowego użytku wystarczy, zwykłe proste urządzenie.
Drugi niezbędny przedmiot to detektor, czyli urządzenie do wykrywania przewodów elektrycznych i metalowych przedmiotów w ścianach. Wprowadzając się do nowego lokum zaczniemy zawieszać półki, szafki, karnisze, obrazki itp. Bez detektora każde wiercenie, szczególnie w starym budownictwie obciążone jest pewnym ryzykiem. Choć każdy szanujący się elektryk układa przewód od puszki do gniazdka i wyłącznika w liniach poziomych i pionowych, to jednak od tej chlubnej tradycji zdarzają się, niestety, wyjątki. Partactwo elektryka to nie jedyna tego przyczyna, często puszki schowane są pod warstwą kilku tapet, boazerii, czy płytek (w łazience). A im starszy budynek, tym większa szansa, że wiercąc otwór pod nasz ulubiony obrazek trafimy na przewód pod napięciem.
Generalnie nam nic złego stać się nie powinno, bo uchwyty wiertarki wykonane są z tworzywa nie przewodzącego prądu, jednak na pewno "wysadzimy" korki i czeka nas wątpliwa przyjemność naprawy uszkodzenia, co jest zajęciem żmudnym i obarczonym pewnym ryzykiem, bo jeden nieostrożny krok i możemy poczuć solidne kopnięcie 230 wolt.
Co zrobić, gdy już doszło do uszkodzenia przewodu elektrycznego w ścianie? Możliwości są dwie i, niestety, obie pracochłonne, albo kujemy całą ścianę i wymieniamy uszkodzony przewód, albo w miejscu uszkodzenia instalujemy puszkę, do której wkładamy kostkę i podłączamy przewody. Wobec takiej perspektywy zakup detektora, który można dostać już za około 40 złotych, jest niezbędny.
Trzeci potrzebny przedmiot ma ścisły związek z omawianym detektorem. Aby zorientować się gdzie jest plus i minus na przewodzie i czy w ogóle płynie w nim prąd, będziemy potrzebowali tak zwany próbnik, który zasygnalizuje świecącą diodą, w którym przewodzie płynie prąd. Ta wiedza bardzo się przyda przy instalowaniu lamp. Taki próbnik to koszt kilkunastu złotych.
Ostatni z przedmiotów na początek jest tak banalny, że aż wstyd o nim pisać. Chodzi po prostu o miarę, dzięki której rozplanujemy układ mebli w naszym mieszkaniu. Ten wydatek będzie najmniejszy, bo za taką o długości 5 metrów (oczywiście zwijaną) zapłacimy około 10 złotych. Często zresztą dostaniemy ją podczas zakupów jako gadżet.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?