Już przed meczem wiadomo było, że Lech stoi przed zadaniem niemożliwym do wyko-nia, bo odrobienie straty dwóch bramek u siebie z pierwszego meczu, nikomu się nie udało. Poznaniacy zapowiadali jednak, że jadą do Bazylei powalczyć i w pierwszej połowie pozostawili po sobie nawet niezłe wrażenie.
Trener Maciej Skorża dokonał kilku korekt w składzie, co przełożyło się też na grę naszej drużyny. Dariusz Dudka zastąpił na środku obrony popełniającego ostatnio fatalne błędy Tomasa Kadara i defensywa spisywała się całkiem poprawnie. Faworyzowani gospodarze w pierwszej części nie mieli klarownych sytuacji strzeleckich. Co prawda mocniej zabiły nam serca w 41 min po dośrodkowaniu z prawej strony, ale Delgado nie zdołał utrzymać równowagi przed bramką Burica i nie trafił w piłkę.
Do tego momentu groźniejsze akcje przeprowadzali poznaniacy. Mogła się podobać szarża Formelli prawym skrzydłem, ale niestety jego podanie nie znalazło adresata. Lech nawet nieźle rozgrywał piłkę w środku pola. Darko Jevtić, który wystąpił na boisku swojego ulubionego klubu, dwoił się i troił, by pokazać, że jest wartościowym rozgrywającym, starał się przyspieszać tempo, ale niestety brakowało w jego zagraniach dokładności.
Także Kasper Hamalainen oraz Szymon Pawłowski potrafili kilka razy ładnie uwolnić się spod opieki rywali, ale przed polem karnym w banalny sposób tracili piłkę. Bramkarz FC Basel Tomas Vaclik był praktycznie bezrobotny, bo lechici nie dochodzili do sytuacji strzeleckich.
W drugiej odsłonie Kolejorz zagrał już bez kompleksów. Okazało się, że solidnie prezentująca się defensywa gospodarzy, też popełnia błędy, kiedy mocniej się ją przyciśnie.
Szkoda, że w 57 minucie Pawłowski wybrał najgorszy z możliwych wariant wyprowadzenia kontrataku. Po jednej stronie miał Trałkę, po drugiej Formellę, a on... wbiegł wprost na Safariego i stracił piłkę.
Po świetnym podaniu Kamińskiego, lewą stroną ruszył Douglas i dośrodkował w pole karne. Obrońcy zbyt krótko wybili piłkę, która trafiła pod nogi Jevticia, ale choć Szwajcar popisał się atomowym strzałem, to trafił w Suchego i kolejna okazja została zaprzepaszczona.
Gospodarze w tym okresie ograniczali się praktycznie do kontrolowania sytuacji na boisku. Wynik im odpowiadał, nie musieli forsować tempa, zagęścili środek pola i pozwalali lechitom rozgrywać piłkę w ataku pozycyjnym.
A podopieczni Macieja Skorży nie rezygnowali, ale tak jak w pierwszej połowie byli nieskuteczni. Tak było choćby w 70 min kiedy Hamalainen z bliska przestrzelił głową po centrze Pawłowskiego czy 10 minut poźniej, kiedy kolejne doskonałe podanie Pawłowskiego zmarnował Lovrencsics. Węgier był sam na sam z Vaclikiem i choć kąt był ostry, powinien chociaz trafić w światło bramki. Na tym poziomie takich okazji nie można marnować!
Dlaczego Basel jest co najmniej o półkę wyżej w piłkarskiej hierarchi pokazała ostatnia akcja meczu. Przyczajeni niemal przez całą drugą połowę mistrzowie Szwajcarii z zimną krwią wykorzystali swoja jedyną szansę. Calla dosrodkował w pole karne Ceesay i Dudka wyskoczyli do atakującego pierwszy słupek Embolo, zapominając o Bjarnasonie. Islandczyk ładnie złożył się do strzału i głową strzelił zwycięskiego gola. Lech o takim strzelcu może tylko pomarzyć...
SPRAWDŹ NOWĄ STRONĘ GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO! KLIKNIJ!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?