Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felicjańska, Wielgosz, Kielczyk i Kopic na kobiecym panelu w Ostrowie

Marek Weiss
Marek Weiss
Ilona Felicjańska, Agnieszka Wielgosz, Marta Kielczyk i Ewelina Kopic. W Ostrowie cztery panie znane ze szklanego ekranu wzięły udział w kobiecym panelu dyskusyjnym zorganizowanym przez fundację Wsparcie.

Publiczność, w zdecydowanej większości żeńska, usłyszała, że nie trzeba być piękną, aby być szczęśliwą, że alkoholizm to choroba, o której należy mówić, a przemoc domowa może stać się uzależnieniem i dla kata, i dla ofiary.

- Przemoc wobec kobiet to problem bolesny, przeżywany w skrytości, do którego mało kto chce się przyznać. Pod tym względem niewiele się zmieniło w ostatnich latach. Nadal to ma być tajemnica. Wstyd przed otoczeniem jest silniejszy, na dodatek są dzieci, jest zależność finansowa od oprawcy - mówiła Marta Kielczyk, dziennikarka, twórczyni wideoblogu "Z dachu".

- To nie jest tak, że on ją cały czas maltretuje. Są momenty, że jest fantastycznie. Więc nawet, gdy on ją bije, ona mówi sobie "za chwilę będzie dobrze". To jest forma uzależnienia obojga osób od takiego związku - podkreślała prezenterka telewizyjna Ewelina Kopic, laureatka "Telekamery".

Zdecydowanie najwięcej do powiedzenia na temat przemocy miała Ilona Felicjańska. Modelka przyznała, że sama jej doświadczyła na własnej skórze. Teraz pisze książki, w których radzi innym kobietom, jak wyjść z koszmaru. Na bankiecie po wyborach Miss Polonia 1993, w których zajęła trzecie miejsce, usłyszała od jednego ze sponsorów "ale byłaś głupia, mogłaś wygrać". Była wtedy młoda, inaczej patrzyła na świat i nawet nie słyszała, że wcześniej tenże sponsor składał jej jakąś propozycję. Była to błahostka, jeśli porównać ją z tym, czego doświadczyła później.
- Nie znałam mojego naturalnego ojca. Mama o nim nie mówiła, wobec mnie była surowa, nigdy mnie nie pochwaliła. Toteż w moim mężu szukałam ojca, ale zamiast tego stałam się przedmiotem przemocy seksualnej, finansowej i fizycznej. Obudziłam się dopiero wtedy, gdy spostrzegłam, że moją ucieczką staje się alkohol. Poprawiał mi nastrój, ale tylko na chwilę, potem było jeszcze gorzej. Poszłam na terapię, aby się nauczyć jak żyć. Dzieci potrzebowały matki trzeźwej, ale i szczęśliwej.

Uzależnienie od alkoholu jest chorobą, ale nie do końca zawinioną. Nie wstydzę się tego i mówię o tym, ale jestem przeciwna nazywaniu leczącego się alkoholika menelem. Moje życie pokazuje, że nie mając solidnych fundamentów z dzieciństwa bardzo szybko sami je próbujemy budować według własnego uznania. Niestety, mogą łatwo pęknąć, jak u mnie - mówiła I. Felicjańska, dodając, że jest szczęśliwa, bo udało jej się w końcu przerwać ten zaklęty krąg.

Ewelina Kopic przyznała, że była życiową malkontentką. Często narzekała na wszelkie przeciwności losu, nie godziła się z nimi, buntowała się. Uważa, że każdy powinien choć raz odwiedzić hospicjum lub oddział, na którym leżą dzieci z rakiem. Właśnie po jednej z takich wizyt dostrzegła, jak ludzie ciężko chorzy potrafią doceniać małe rzeczy i cieszyć się nimi. Dziś jest daleka od mówienia o depresji, bo wie, że inni ludzie przezywają niewyobrażalne tragedie.
- Choruję na bielactwo, która to choroba zmieniła już 50 procent mojego ciała - powiedziała podczas spotkania, nie mogąc opanować wzruszenia i łez. - Dziś po raz pierwszy odważyłam się założyć krótki rękaw. Może się wydawać, że to tylko kilka białych plamek. Ale to nie tak, zwłaszcza w telewizji, gdzie wymaga się ideału. Moją chorobę traktowałam kiedyś jako przekleństwo, ale dziś traktuję jako błogosławieństwo. Dostaliśmy w życiu tylko jedno opakowanie i powinniśmy się tym cieszyć. Chcę kobietom powiedzieć, że nie trzeba być idealnym, aby być pięknym.

Właśnie, aby przekonać do tego panie, pod koniec października otwiera swój portal, który umożliwi jej prowadzenie terapii. Potem rozbuduje swoją fundację. Już ma lekarzy, którzy będą wykonywać za darmo zabiegi kobietom po porażeniach.
Każda z czwórki zaproszonych celebrytek udziela się na polu społecznym. Twierdzą, że celem w życiu nie może być tylko kariera i pojawianie się na okładkach kolorowych pism.

- Praca charytatywna to czysta przyjemność. Skoro mamy twarze rozpoznawalne, to możemy się przyczynić do tego, że komuś pomożemy. Nas to nic nie kosztuje - przekonywała Agnieszka Wielgosz, aktorka warszawskich teatrów, znana z "Plebanii", "Złotopolskich" i "Pierwszej miłości".

- Dostałyśmy od losu troszeczkę więcej niż inni, więc głupio byłoby nie pomagać, ale trzeba wiedzieć, gdzie i komu. Potrzeb jest bardzo dużo. Nasze państwo nie radzi sobie z pomocą - stwierdziła Ilona Felicjańska.

Panie przyznały, że czasy, w których żyjemy i wszech-obecny stres sprzyjają depresjom. Kobiety są na to bardziej podatne ze względu na liczne obowiązki zawodowe i domowe. Wszędzie wymagany jest nienaganny wygląd, a pracodawcy najchętniej zatrudnialiby tylko długonogie blondynki.
- Stres towarzyszy dziś każdej pracy, a jeśli jej nie ma, jest on tym większy. Jednak każdy ma w sobie pokłady, aby czuć się dobrze i żyć godnie. Nawet w takich czasach można być szczęśliwym. Wiele kobiet widząc siebie na okładkach leczy swoje kompleksy, ale gdy je spotykamy na żywo możemy się zdziwić. Dla mnie kobieta jest piękna nie tylko przez wygląd, ale przez to, co ma w oczach. Czasami robię test i zasłaniam komuś usta, patrzę w oczy i próbuję odgadnąć czy się śmieje. Jeśli pojawia się błysk, kobieta jest piękna i nie potrzebuje obróbki w Foto-shopie - powiedziała Marta Kielczyk, która wspominała, że swoją pierwszą depresję przeżyła nie z powodu własnego wyglądu, ale przez natrętnego i dużo starszego amanta.

- On miał ponad 20 lat, a ja byłam dużo młodsza. Był we mnie zakochany, przyjeżdżał z różami na wszystkie moje konkursy recytatorskie. Denerwowało mnie, że taki stary facet chodzi za mną. Wpadłam w trzymiesięczną depresję, która jednak była dla mnie świetnym doświadczeniem na całe życie. Teraz staram się nie wpadać w takie doły. Jeśli widzę, że ktoś może mnie złamać, nie wchodzę. Balansuję w stanach bezpiecznych i odwołuję się do rozumu - powiedziała.

Ewelina Kopic przyznała, że mimo 17 lat pracy w telewizji nie opanowała sztuki ubierania się i z tego względu unikała, jak tylko mogła, chodzenia na tzw. eventy, na których "wypadało się pokazać". Po jednym z nich została przez tabloidy uznana za najgorzej ubraną celebrytkę. Dopiero po miesiącu zdystansowała ją Beata Tadla. W końcu pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony.

- Kilka lat temu złamałam nogę i musiałam sporo zainwestować w jedyne szpilki, w których mogę chodzić. Na każdym evencie musiałabym więc pokazywać się w tych samych beżowych butach, więc mam teraz wygodny pretekst do odmowy - stwierdziła.
Ilona Felicjańska zauważyła, że swoistym paradoksem depresji jest to, że kojarzy się ją z kimś brudnym, zaniedbanym, przesiadującym w ciemnym pokoju. Tymczasem można się uśmiechać na zewnątrz, a w środku przeżywać depresję.

- Robin Williams też się uśmiechał, a jednak nie dał rady. Są specjaliści, z których pomocy trzeba korzystać, bo zawsze jest wyjście. Gdy jestem smutna, płaczę nawet w tramwaju, bo chcę wyrzucić z siebie złe emocje. Nie można od nich uciekać, zapijać je. Jeśli chowamy w sobie złość, to tak jakbyśmy złe psy zamknęli w piwnicy. Zdechną tam, podobnie jak te złe emocje będą w nas gnić i wyjdą w inny sposób. Los zsyła nam problemy, byśmy się poczuli silniejsi. Codziennie życie stawia nam nowe wyzwania, ale każda chwila może być najpiękniejsza. Kiedyś nie byłam szczęśliwa. Teraz jestem i wiem, że to nietrudne. Najważniejsze to stanąć przed lustrem i powiedzieć "lubię się" - powiedziała Ilona Felicjańska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski