Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Kuczyńskiego: Rosja na Czarnym Lądzie

Grzegorz Kuczyński, specjalista ds. Rosji i tzw. obszaru wschodniego
Archiwum Prywatne
Jak tu szybko przejść z francuskiego na rosyjski? Ten dylemat zaprząta głowy przywódców afrykańskich krajów. Mali to kolejne państwo kontynentu, które szuka pomocy w Moskwie, rezygnując ze wsparcia dawnej metropolii, Paryża. Francuzi się wściekają, ale otwartej konfrontacji z Rosją się boją. Więc kolejne podboje Kremla w Afryce to tylko kwestia czasu.

Emmanuela Macrona znamy ze słabości do Rosji. Można się tylko domyślać, co swego czasu ustalał z Władimirem Putinem w Fort Bregancon. A że nie do końca ta budowa „wspólnego europejskiego gmachu od Lizbony po Władywostok” wychodzi, to już raczej nie wina Francuzów. Dziwić za to może wciąż dziwna słabość zachodnich liderów do Moskwy, gdy ta bezczelnie ogrywa ich na różnych frontach. Choćby gazowym. Ale w przypadku znanych z zamiłowania do siebie i pielęgnowania imperialnych zapędów Francuzów dziwić musi tak słaba ich reakcja na to, że Moskale włażą z buciorami w tradycyjną, postkolonialną strefę wpływów Paryża w Afryce.

Gdy ponad pół wieku temu runęły kolonie Francji i Wielkiej Brytanii na Czarnym Lądzie, a w ich miejsce powstały dziesiątki niepodległych państw, Związek Sowiecki występował w roli orędownika ich wolności. Wszyscy pamiętamy też instytucję pod nazwą Uniwersytet im. Karola Lumumby w Moskwie. Dziś Rosjanie znów wracają do Afryki, ale już bez ideologicznego zadęcia. W bardzo kapitalistycznym stylu. Sprzedają wojskowe usługi – za gotówkę i za koncesje dla prywatnych rosyjskich firm. Firm oczywiście związanych z Kremlem. Taka prywatyzacja polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji.

Francja okazuje się bezsilna wobec takiej rosyjskiej ekspansji. Najpierw w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie jeszcze w 2018 roku najemnicy z Kompanii Wagnera zainstalowali się w pałacu należącym niegdyś do cesarza-kanibala Bokassy. Wagnerowcy z jednej strony ochraniają najwyższe władze państwa i szkolą rządowe wojska, z drugiej zabezpieczają eksploatację kopalni złota i diamentów przez spółki należące do Jewgienija Prigożina. Ten słynny „kucharz Putina” (bo wygrywa przetargi na catering dla szkół i jednostek wojskowych w całej Rosji) to postać kluczowa w polityce Moskwy na Czarnym Lądzie.

Strategia jest podobna w kolejnych krajach – bo wcześniej w Syrii i w Libii. Sponsorowana przez Prigożina Kompania Wagnera idzie na pomoc lokalnym reżimom, przy ścisłej współpracy z rosyjską armią, dyplomacją, służbami. W zamian lokalne reżimy kupują od Rosji broń, stają się jej politycznymi sojusznikami, no i dają koncesje na eksploatację swych bogactw rosyjskim prywatnym firmom. Tak się składa, że tym związanym z Prigożinem, przyjacielem Putina. Jak już ci najemnicy tam trafią, nie tylko pomagają lokalnym władzom, ale też zabezpieczają biznes sponsora.

Zadziałało to w Republice Środkowoafrykańskiej i to chyba aż za bardzo, skoro pojawiły się raporty o zbrodniach dokonywanych przez Rosjan. Podobne doniesienia nadchodzą z Libii. Mimo to junta wojskowa w Mali też sięga po wagnerowców. Co rozeźliło Francuzów. Kolejny raz Rosjanie ogrywają ich, o to na podwórku, które Paryż zawsze uznawał za swoje na zawsze. Błąd. I zero wniosków. Gdyby takie wyciągnęli, zmieniliby całą swą politykę wobec Moskwy.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski