Liberalny premier Kanady Justin Trudeau w 2015 roku prowadził kampanię wyborczą pod hasłem „Because it’s 2015” (Ponieważ mamy 2015 rok). Slogan wziął swój początek z odpowiedzi Trudeau na pytanie, dlaczego parytety płci w rządzie są dla niego ważne i wkrótce stał się wyjaśnieniem dla każdej postępowej idei. Znaczył mniej więcej tyle, że o pewnych sprawach w XXI wieku dyskutować już nie wypada.
W tym samym czasie po naszej stronie Atlantyku rozgrywała się tragedia masowego ruchu migracyjnego szlakiem śródziemnomorskim oraz przede wszystkim bałkańskim. Tu również w dyskusji w głównym nurcie dominowało podejście podobne do kanadyjskiego. Kto kwestionował politykę otwartości trafiał na margines. Miało to wymiar zarówno personalny i polityczny, jak też i dotyczący całych państw, takich jak Polska i inne kraje Grupy Wyszehradzkiej.
Dzisiaj stoimy wobec kolejnego nasilenia imigracji do Europy. Wydarza się to przede wszystkim z powodu sytuacji gospodarczej wywołanej pandemią w krajach Afryki Północnej i konfliktami w Afryce Subsaharyjskiej, oraz wycofaniem się wojsk NATO z Afganistanu. Wzrost liczby nielegalnych przekroczeń granicy obserwujemy nie tylko we Włoszech czy na Wyspach Kanaryjskich, ale także na Litwie i w Polsce. Podejście rządów państw unijnych do tego wyzwania jest jednak zasadniczo odmienne niż przed sześciu laty.
W tym tygodniu ujawniono list sześciu krajów unijnych - Austrii, Belgii, Danii, Grecji, Holandii i Niemiec - skierowany do Komisji Europejskiej, w którym ministrowie spraw wewnętrznych domagają się kontynuowania deportacji do Afganistanu, mimo coraz silniejszej ofensywy talibów. Ministrowie obawiają się, że wstrzymanie procesu powrotów wyśle mylny sygnał do Afgańczyków, iż w Europie znajdą stałe miejsce pobytu, co z kolei wywoła falę migracyjną.
W lipcu kanclerz Austrii Sebastian Kurz stanowczo wypowiadał się dla niemieckiego "Bilda", że prawo do ochrony nie oznacza wybierania sobie przez imigrantów dowolnego kraju w Europie. Duńscy socjaldemokraci wprowadzają ostrzejsze prawa dotyczące starania się o azyl, włącznie z koniecznością oczekiwania poza Danią na rozpatrzenie wniosku. UE udało się wywrzeć presję na Irak, żeby zawiesił połączenia lotnicze z Mińskiem, skąd imigranci próbowali potem dostać się nielegalnie na Litwę i do Polski. Trwają unijne prace nad umowami z Libią i Tunezją, by ograniczyć migrację.
Nie mam wątpliwości, że mimo tego nie zabraknie głosów osób, które oskarżając decydentów o tragiczną śmierć ludzi na morzu, jednocześnie nie przedstawią żadnych trwałych i zrównoważonych rozwiązań, co psuje debatę na ten trudny temat.
Kraje europejskie, jak widać, zauważyły już ograniczenia polityki otwartych drzwi i w mniejszym stopniu będą zważać na takie głosy. Dlaczego? Ponieważ mają negatywne doświadczenia. Ponieważ obawiają się wzrostu przestępczości, problemów z integracją i wchodzeniem na rynek pracy, wzmocnienia skrajnych opcji politycznych czy obciążenia, jakie generuje to dla systemu. Ponieważ to już nie jest 2015.
Jan Wójcik
Fundacja Instytut Spraw Europejskich
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?