Balcerowicz dogmatycznie kwestionował istnienie przedsiębiorstw państwowych, nadal czyni to chętnie, część z nich bezrefleksyjnie prywatyzując (zdarzało się, że za 1% wartości) na pozostałe nakładając podatki blisko dwukrotnie wyższe niż na pozostałe podmioty. Zresztą po dziś dzień prywatyzacja stanowi dla liberałów dogmat i cudowny lek na wszystko. Dość przypomnieć, że w czasach rządów PO-PSL poważnie rozważano sprzedaż Orlenu, tegoż samego, który dziś z sukcesem ekspanduje na przykład na rynek niemiecki. Niedostateczne inwestycje infrastrukturalne oraz transportowe (szczególnie w zakresie transportu zbiorowego) na lata wyłączyły znaczne obszary Polski z możliwości podjęcia chociaż próby sprawiedliwej transformacji. Obszary komunikacyjnego wykluczenia nakładały się w wielu miejscach na strefy gigantycznego bezrobocia strukturalnego. Jak wynika z raportu Klubu Jagiellońskiego nawet dziś problem ten dotyczy ponad 13 milionów Polaków.
Balcerowicz dziś zatem, jest sposobem myślenia, nastawienia, mentalnym Leszkiem, którego, jak wąsa, liberalne elity powinny zgolić, by nie pozostać przy pucowaniu nikomu nie potrzebnych pomników, duchem w latach 90-tych.
Drugi dogmat III RP, z którym dyskutować nie należy to z całą pewnością domniemanie nieomylności Unii Europejskiej z TSUE na czele. I jeśli chcieć kwestionować ateizm liberalnych elit to w pierwszej kolejności wirtualnym papiestwem UE, biskupstwem komisarzy i stygmatami Very Jourovej, nabytymi podczas wieloletniej walki z polskim reżimem. Ktokolwiek ośmieli się poddać w wątpliwość którąkolwiek z powyższych tez, z marszu naraża się na etykietę eurosceptyka, antydemokraty i wielbiciela zamordyzmu. Z Unią Europejską można rozmawiać, nawet należy, ale tylko w sytuacji jeśli masz tęczowy klęcznik, błogosławieństwo Angeli Merkel, tudzież płaszcz Jean-Calude’a Junckera. Tak długo jak do UE i jej organów podchodzić będziemy z pozycji biednego kuzyna, liczącego, że być może tym razem ze stołu skapnie coś więcej niż w poprzednim rozdaniu, dokładnie tak przez brukselskie elity będziemy traktowani.
Pokolenie wychowane w kulturze podległości wobec PZPR, partii, reform Balcerowicza i nieomylności UE i Tuska próbuje przekładać własne doświadczenia na kolejne roczniki. Opakowywać bohaterów swojej młodości w błyszczący papier i wmówić nam, że w Unii Europejskiej nie należy się odzywać, tak jak podczas obiadu w 87, z wujkiem, dygnitarzem PZPR. Należy zatem na koniec zadać proste pytanie: czy po to przechodziliśmy proces transformacji i akcesji do Unii Europejskiej, żeby nie mieć własnego zdania?
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?