Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Waligóry: Powołanie to nie kompetencje. O kontrolach w DPS-ach słów kilka

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Jestem dziwnie spokojny, że zarządzone w całym kraju kontrole DPS-ów nic nie wykażą. Ot, jakieś drobne uchybienia, dla podkreślenia wrażenia, że było szczegółowo i z namaszczeniem. Powtórki z horroru zgotowanego przez siostry z Jordanowa ich podopiecznym - nie będzie. I nie chodzi wcale o to, że wyniki kontroli zostaną zamiecione pod dywan. W życiu o to bym kontrolerów nie podejrzewał, w życiu...

W Jordanowie też były kontrole. Przed publikacjami o tym, jak siostry biją, wiążą i wyzywają swoich niepełnosprawnych pacjentów. I kontrole nic nie wykazały. Teraz okazuje się, że ograniczały się do rozmowy z... siostrą przełożoną. Sama na siebie donosu nie złożyła, dziwne... Czy kontrolerzy mogli coś dostrzec? Jak w radiowym wywiadzie mówiła przedstawicielka Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur (wiedzieliście, że jest coś takiego?) - w przypadku kontroli prowadzonych przez instytucje (w tym przypadku powiat), w organach bezpośrednio im podległych, związki między stronami mogą być zbyt silne. I zawsze to jednak plucie we własne gniazdo, a tego się w Polsce nie wybacza. A odkrycie nieprawidłowości zawsze rzuca cień na instytucję kontrolującą: dlaczego nieprawidłowości nie odkryła wcześniej?

Ten mechanizm znamy przecież z własnego podwórka. Gdy w ubiegłym roku opisywaliśmy nieprawidłowości w poznańskim DPS przy ulicy Ugory, też zwołano kontrolę. Też właściwie niczego nie wykazała. A mieszkańcy DPS umilkli. Czy to znaczy, że wcześniej zmyślali?

W Jordanowie sprawa jest skomplikowana podwójnie, bo dotyczy jeszcze osób duchownych, a one w Polsce mają status szczególny. Nawet jeśli nie mają kompetencji do pełnienia jakichś funkcji, z krytyką trzeba uważać, bo argument o ataku na Kościół może przygnieść krytykującego. Ten szczególny status pozwala często przykrywać „powołaniem” brak wiedzy, umiejętności czy predyspozycji do świadczenia usług dla szczególnie potrzebujących.

Jak potrafią działać domy tego typu prowadzone przez siostry zakonne, miałem okazję przyjrzeć się - trafiając z wycieczką - do takiego ośrodka w Chełmnie. Jako jedyny nie wszedłem do środka, gdy podopiecznych, jak w zoo, pokazywano turystom. Wtedy nie chciałem tego po prostu widzieć. Dziś zastanawiam się - jak tak można?

Ale... nie wylewajmy dziecka z kąpielą.

Przy okazji rykoszetem może się oberwać tym, którzy tę umiejętności i szczególną empatię mają. Bo przecież ośrodków typu DPS czy domy dziecka, prowadzących opiekę na wysokim poziomie, nie brakuje. Sęk w tym, że zgodnie z prawem, powinny znikać. Bo już od bardzo dawna wiadomo, że rodziny zastępcze, nawet te zawodowe, biją na głowę tzw. pomoc instytucjonalną. I to nie tylko dlatego, że lepiej brzmi: wychowali mnie mama i tata (choćby zastępczy) niż bidul i siostra przeorysza.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski