Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filip Cybulski, tyczkarz Olimpii o tym jak życie zweryfikowało jego sportowe plany, Armandzie Duplantisie i zahartowanych sercach Polaków

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Filip Cybulski wciąż kocha tyczkę, ale zdaje sobie sprawę, że w wieku 27 lat ma już minimalne szanse na progres wyników i poprawienie rekordu życiowego (5 m)
Filip Cybulski wciąż kocha tyczkę, ale zdaje sobie sprawę, że w wieku 27 lat ma już minimalne szanse na progres wyników i poprawienie rekordu życiowego (5 m) Grzegorz Dembiński
Dziewięć lat temu Filip Cybulski (Olimpia Poznań) był świetnie zapowiadającym się tyczkarzem. Jego karierę przerwała choroba dwubiegunowa, a powrót na szczyt zahamowały kontuzje.

Jeszcze dwa lata temu były mistrz Polski juniorów w skoku o tyczce marzył o wyjeździe na igrzyska w Paryżu w 2024 r. Obecnie wciąż regularnie trenuje, ale ma już też świadomość, że powrót do wielkiego wyczynu uciekł mu już chyba bezpowrotnie.

– Trzy kontuzje w ciągu 24 miesięcy to za dużo dla każdego sportowca. Kiedy odżyłem psychicznie, przyszła seria przypadłości fizycznych. Nie pozostało mi nic innego jak w większym stopniu postawić na naukę i pracę. Kiedyś chciałem koncentrować się na jednej rzeczy w życiu, ale ono pokazało mi, że to nie jest najlepsza strategia – mówił nam 27-latek, którego można latem spotkać na stadionie lekkoatletycznym na Golęcinie, a zimą w hali POSiR w Kiekrzu.

Zobacz też: Niesamowita historia Filipa Cybulskiego

Były podopieczny Krzysztofa Dziamskiego (to także były trener Piotra Liska) podzielił się ciekawymi refleksjami na temat trwających MŚ w Eugene. Jak można się było spodziewać rozmowę rozpoczęliśmy Armanda Duplantisa.

– Oczywiście Szwed to fenomen, regularnie skaczący na poziomie powyżej 6 m. On uprawia skok o tyczce od 4 roku życia. To chłopak z wrodzoną szybkością. Często spóźnia założenie tyczki, ale nadrabia jej czuciem i właśnie szybkością na rozbiegu – tłumaczył Filip Cybulski.

W interesujący sposób skomentował on też dwa medale polskich młociarzy, czyli Pawła Fajdka i Wojciecha Nowickiego.
–Mamy wybitnych siłaczy nie tylko w lekkiej atletyce, bo przecież Mariusz Pudzianowski też był mistrzem świata strongmanów. To samo można powiedzieć o sztangistach czy kulomiotach. Co łączy tych ludzi? Moim zdaniem to, że pochodzą ze wsi lub z miasteczek. Oni są po prostu genetycznie przystosowani do ogromnego wysiłku. Serce wspomnianego Piotra Liska też zostało zahartowane codziennymi dojazdami z Dusznik do Poznania – przyznał tyczkarz Olimpii Poznań.

Według niego skok o tyczce wymaga dużej wszechstronności. Nie takiej jak wielobój, ale trudno być dobrym tyczkarzem bez przygotowania sprinterskiego, akrobatycznego czy gimnastycznego.

– Wyniki Adrianny Sułek w siedmioboju w Eugene muszą budzić szacunek, tym bardziej, że my w Polsce nie mamy zbyt wielu trenerów wieloboju – zakończył nasz rozmówca, który w przyszłości chce zostać asystentem zdrowienia.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski