Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film: Na ekrany wchodzi "Baby są jakieś inne" Koterskiego

Jacek Sobczyński
Od paru lat Marek Koterski unika medialnego rozgłosu
Od paru lat Marek Koterski unika medialnego rozgłosu Dawid Praus
Dziś na ekrany wchodzi najnowszy film prawdopodobnie najbardziej osobnego twórcy w polskim kinie, Marka Koterskiego. Nie udziela się w mediach, nie ma nic wspólnego z serialami, na swoje filmy każe czekać długo. Ale zawsze jest to oczekiwanie przyjemne. Bo nikt tak umiejętnie nie potrafi dojść ze swoim przekazem i do dresiarza, i do profesora. Czy i tak będzie w przypadku filmu "Baby są jakieś inne"?

A jak "Ajlawiu"
"Kiedy zakochałem się po raz ostatni, myślałem, że umrę z miłości. Kiedy zrobił to mój kolega, chciałem umrzeć ze śmiechu" - tak pomysł na "Ajlawiu", historię nieoczekiwanego uczucia, jakie spadło na parę przegranych ludzi po 40. opisał Koterski. Film jednak nie spodobał się krytykom, którzy zmiażdżyli go za scenariuszowe mielizny i nadmierne epatowanie wulgarnością.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Filmowe premiery tygodnia

B jak "Baby są jakieś inne"
Dwóch facetów jedzie przez półtorej godziny samochodem i rozmawia o kobietach. Czy z tego da się zrobić dobry film? Tak, o ile jest się Markiem Koterskim. To znaczy, mamy taką nadzieję. Wiemy, że sztukę tworzenia błyskotliwego dialogu reżyser ma opanowaną do perfekcji, pozostaje tylko wierzyć w nieustannie dobrą formę artysty.

C jak ciśnienie
Podczas realizacji filmów Koterskiego pod-wyższone u wszystkich członków ekipy. O apodyktycznym charakterze reżysera krążą legendy. Podobno wścieka się do białości, gdy aktor pomyli akcent w dialogu. Ponoć na planie musi mieć kontrolę nad wszystkim, nawet kolorami talerzy w kuchni bohaterów. A swoim aktorom przed rozpoczęciem zdjęć przynosi obszerne biografie ich bohaterów.

D jak debiut
Bohater "Domu wariatów" w ostatniej scenie filmu prosi o odwiezienie go do szpitala psychiatrycznego. Przedtem przez półtorej godziny obserwuje skaczących sobie do gardeł członków rodziny. Zresztą rozpad relacji rodzinnych to stały motyw obrazów Koterskiego. Za debiutancki "Dom wariatów" (1985) Koterski dostał dwie nagrody na koszalińskim festiwalu Młodzi i Film - w tym dla najciekawiej zapowiadającej się osobowości twórczej. Po latach widać, że słusznie.

S jak syn reżysera, Misiek Koterski

E jak erotyka
U Koterskiego wszechobecna. Pod względem natężenia sprośnościami zdecydowanie wygrywają "Porno" (zresztą jak może być inaczej przy takim tytule?) i "Nic śmiesznego". Sporo dzieje się także w "Ajlawiu", gdzie bohaterowie oddają się radosnym igraszkom m.in. w parku. Ale nawet w "Dniu świra" siedzący przed telewizorem bohater trafia na telewizyjną reklamę sztucznych penisów.

F jak frustracja
Stan, napędzający bohaterów wszystkich filmów Marka Koterskiego. Prym wiedzie oczywiście Adaś Miauczyński, ale i inni cierpią i złorzeczą. Przez marne pensje, kłopoty z rodziną, alkoholizm, bandytyzm na ulicach, porażki w życiu uczuciowym i seksualnym, czy wreszcie konieczność mieszkania właśnie tu - w Polsce. Kraju, do którego - jak słusznie zauważa sam reżyser - mają wiele pretensji, ale są mu wierni.

G jak Gdynia
Koterski wygrywał tamtejszy festiwal "Dniem świra", nagrody otrzymywały także "Życie wewnętrzne", "Ajlawiu" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Co ciekawe, "Dzień świra" jest najbardziej kasowym zwycięzcą festiwalu ostatniej dekady...

H jak hit
... choć to nie Złote Lwy przyciągnęły widzów do kin. Ojcem sukcesu "Dnia świra" był marketing szeptany. Ci, którzy byli, przekazywali znajomym, że mają wybrać się koniecznie na ten film. A że Internet nie był w 2002 roku tak powszechnie dostępny jak dziś, to zasięg rekomendacji był dużo węższy. Co sprzyjało kinowej żywotności "Dnia świra"; w największych multipleksach film Koterskiego był grany niemal przez pół roku.

I jak ironia
Kochamy Koterskiego, bo jego produkcje jak mało co potrafią udanie skomentować naszą gorzką rzeczywistość. Przykład? Kto nie odnalazł cząstki siebie w scenach slalomu między psimi kupami w "Dniu świra" czy podróży zdezelowaną windą w gronie ponurych jak noc sąsiadów, którą dzień w dzień musiał przebywać Adaś z "Nic śmiesznego"? Uniwersalny żart sprawia, że filmy Koterskiego są oglądane chętnie przez widzów z każdej grupy społecznej. Tyle że jedni śmieją się z przekleństw, drudzy z tego, co uda im się pod nimi dostrzec.

J jak język
W zasadzie filmy Marka Koterskiego mogą być spokojnie odtwarzane jako słuchowiska. Bo ważne w nich jest nie to, co bohaterowie robią, ale co przy tym mówią. Reżyser ma fenomenalne wprost ucho do strzępków zasłyszanych na ulicy dialogów, słownych kalk, językowych przyzwyczajeń, z których w scenariuszach konstruuje perełki, cytowane później przez lata. Słynne "W ryj dać mogę dać" z "Dnia świra" to klasyk, ale kto pamięta fantastyczny zwrot "O po pierwszej wstawiam ziemniaki" w "Ajlawiu"? A takimi kwiatkami najeżony jest każdy film Koterskiego.

K jak klapa
Nie tyle finansowa, co artystyczna. A tak "swoje" lata 90. (i końcówkę 80.). w kinie może chyba podsumować Marek Koterski. Nie wiadomo, czy reżyser stracił na dziesięć lat wyczucie, grunt, że jego nakręcone w tym okresie "Porno", "Ajlawiu" i "Nic śmiesznego" zostały bardzo źle ocenione przez krytyków. O ile ten ostatni pomimo nierówności broni się genialnymi wprost pojedynczymi scenami, o tyle faktycznie, i "Porno", i "Ajlawiu" były ewidentnymi wpadkami Koterskiego. Oby jedynymi.

L jak literatura
"Marek jest człowiekiem pióra, w reżyserii odnajduje średnią przyjemność" - mówił w rozmowie z "Wprost" Marek Kondrat. Precyzyjnie napisane dialogi przypominają rozgrywającą się na naszych oczach literacką prozę. Sam reżyser trzyma ją w ryzach, nie pozwalając nikomu zmienić ani przecinka. Jak widać, ma rację.

Ł jak Łódź
Tam mieszka, tam ukończył szkołę filmową, tam żyła część jego bohaterów. W filmach Koterskiego to miasto jest przedstawione jak piekło na ziemi, zatopiona w marazmie metropolia, z której każdy chce uciec, ale nie każdy wie, jak. "Łódź, k...a" - złorzeczy bohater "Ajlawiu" za każdym razem, gdy potyka się o wystającą płytę przed tamtejszym dworcem. "Na wygnaniu w mieście Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi" - tak z kolei zaczyna się wiersz Adasia Miauczyńskiego w "Nic śmiesznego".

M jak Miauczyński
Główny bohater wszystkich filmów Marka Koterskiego (choć w "Życiu wewnętrznym" i "Porno" miał na imię Michał). Nazwisko reżyser zaczerpnął od miauczenia. Taki właśnie jest jego Adaś - miauczący o trochę miłości, skomlący na kraj i wszystkich, którzy go otaczają. Tragikomedia Koterskiego polega na tym, że Adasiowi, choć bardzo się stara, nic więcej poza owo miauczenie się nie udaje. Uwaga! Nie wolno mówić na niego "Miauczyk". Kto oglądał "Nic śmiesznego", ten wie, dlaczego.

N jak "Nic śmiesznego"
Historia faceta, który przez całe życie był drugi. "Z polskiego drugi, na 1500 drugi - nawet jak gdzieś pierwszy byłem, to się, k...a, czułem jak drugi" - gorzko konstatuje Adaś, pracujący na planie filmowym jako... drugi reżyser, od którego, jak sam twierdzi, nic nie zależy. Film jest absolutnym obiektem kultu zwłaszcza wśród młodego widza, bowiem to właśnie "Nic śmiesznego" jest najmocniej przepełnione kultowymi scenkami i odzywkami. Najsłynniejszą jest oczywiście rozmowa przez telefon, której - z wiadomych względów - nie możemy przytoczyć na naszych łamach...

O jak obsceniczny
Marek Koterski nie przejmuje się zarzutami o nazbyt duże stężenie wulgarności w jego filmach i pozwala swoim bohaterom kląć, ile popadnie. Jest w tym jednak głębszy sens - wulgaryzmy są u Koterskiego nieodzownym składnikiem metajęzyka jego bohaterów. Za ich pomocą reżyser uwypukla ubogi zasób słów i wynikającą z niego niemożność komunikacyjną swoich postaci.

P jak "Porno"
Wielki kinowy przebój końca lat 80. i... zdecydowanie najsłabszy film Marka Koterskiego. Inteligentny dowcip reżysera został przykryty przez festiwal sprośności, tylko udający opis życia młodego chłopaka, który w podróży pomiędzy łóżkami kolejnych partnerek szuka przyczyn swojej frustracji i - jak to zwykle u Koterskiego bywa - szczerej miłości. Niestety, na uwagę zasługuje jedynie kapitalna, drugoplanowa rola Bogusława Lindy, który wcielił się w rolę starszego brata, mentora głównego bohatera.

R jak rozmowa
Starający się o nią dziennikarze odbijają się od Koterskiego jak piłka od ściany. Dlaczego? Od paru lat reżyser z zasady nie udziela wywiadów.

S jak syn
Michał Koterski, zdaniem niektórych jedna z tragiczniejszych postaci showbusinessu. Przed kamerą cudownie naturalny w roli Sylwusia, syna Adasia Miauczyńskiego (grał go w "Ajlawiu", "Dniu świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", w "Baby są jakieś inne" wciela się w postać pracownika stacji benzynowej), poza nią człowiek przez wiele lat nie mogący poradzić sobie z uzależnieniem od narkotyków. Nie wyszedł mu romans z showbusinessem - głośno było o jego rozstaniu z programem Kuby Wojewódzkiego, nie wypalił także jego autorski "Misiek Koterski Show".

T jak trzynastozgłoskowiec
To nim aktorzy wypowiadają swoje dialogi w filmach Koterskiego. Dobrze potwierdza to przywiązanie Koterskiego do klasyki literatury (patrz: "L").

U jak uporządkowanie
Marek Koterski jest znany z pedantycznego wręcz podejścia do sztuki. Scenariusze cyzeluje latami, na planie wszystko musi być tak, jak on sobie tego zażyczy. Aktorzy Koterskiego przyznają potem, że wejście w tak uporządkowany świat artysty wiąże się z obowiązkowymi kłótniami, ale i tak finalnie polecają pracę z nim każdemu.

W jak "Wszyscy jesteśmy Chrystusami"
Wstrząsająca, alkoholowa spowiedź Koterskiego, koncertowo zagrana przez duet Andrzej Chyra - Marek Kondrat. To w tym filmie znajduje się bodaj najsilniej nasycona emocjami scena w polskim kinie ostatnich lat, rozmowa przegranego ojca z synem, który dopiero staje na progu zmarnowania sobie życia.

Z jak "Zaczerpnąć dłonią"
To tytuł opowiadania, którym Koterski debiutował jako pisarz. Ale bardziej dociekliwym fanom jego filmów przypomina on coś jeszcze - słynną scenę w budce telefonicznej z "Nic śmiesznego", gdzie Adaś Miauczyński usiłuje zainteresować swojego bogatego kolegę - aktora rolą w filmie artystycznym, o którym z góry widać, że nie przyniesie żadnych zysków. Film nazywa się... "Zaczerpnąć dłonią".

Ż jak "Życie wewnętrzne"
Straszno-śmieszna historia zamkniętego w wielkim wieżowcu frustrata, który wyżywa się za swoje niepowodzenia na wszystkich dookoła: rodzinie, sąsiadach... Drugi film Marka Koterskiego, który na dobre ukształtował postać Miauczyńskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski