Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film: Pedro Almodovar i jego diaboliczny Pigmalion

Jacek Sobczyński
Po 20 latach znów razem: Pedro Almodovar za kamerą i Antonio Banderas - przed nią.
Po 20 latach znów razem: Pedro Almodovar za kamerą i Antonio Banderas - przed nią. Gutek Film
Już dawno żadna premiera nie wzbudzała tak ambiwalentnych uczuć. Z jednej strony "Skóra, w której żyję" Pedro Almodovara to oryginalny i naprawdę zaskakujący thriller. Z drugiej - nierówne kino, poprzetykane nazbyt efekciarskimi scenami.

Tak naprawdę przed seansem nie warto czytać żadnych recenzji nowego filmu hiszpańskiego mistrza. Jakakolwiek zdrada meandrów fabuły zburzy misternie ułożony scenariusz, odbierając przy okazji jakąkolwiek przyjemność z oglądania. Bo tym razem u Almodovara to koncept liczy się najbardziej.

CZYTAJ TEŻ:
KABARET TEY 40 LAT TEMU WYSTĄPIŁ PIERWSZY RAZ

Kamera wchodzi w życie doktora Roberta bez ceregieli. Facet jest ewidentnie bogaty, mieszka w wielkim domu poza miastem razem ze służącą i tajemniczą kobietą w dziwnym kostiumie, którą trzyma w zamkniętym pokoju. Stop - i tyle widz powinien wiedzieć, zanim wybierze się do kina.

Oczywiście poza akcją Almodovara jak zawsze interesują uczucia. Chirurg Robert to współczesny Pigmalion, zakochany w własnym, ludzkim tworze. Badania przeprowadza, by pomóc poszkodowanym ludziom, którzy - tak, jak jego nieżyjąca żona - potwornie ucierpieli na skutek oparzeń. Ale Robertem kieruje zemsta, wymieszana z pożądaniem. Skóra jest tylko pretekstem do stworzenia czegoś, co znajduje się pod nią.

Zwroty akcji udały się Almodovarowi wyśmienicie, gorzej z narracją. Hiszpan ucieka się zbyt często do tanich, szokujących chwytów, kompletnie nic niewnoszących do fabuły. Zupełnie niepotrzebny jest w filmie wątek Tygrysa, gwałcącego uwięzioną dziewczynę. Almodovar chciał pokazać, że odbywająca stosunek dziewczyna nie potrafi czuć podniecenia, tyle, że później sytuacja powtarza się kilkakrotnie z Robertem. Nieco zmarnowano wątek diabolicznej, opiekującej się domem służącej, bardzo naiwnie Almodovar przedstawił odkrycie sekretu Roberta przez jego kolegę po fachu. Niepotrzebne sekwencje i nadmiar erotyki mocno spłaszczają wymowę niezłego wszak filmu.

W skórze autora dreszczowca Pedro Almodovar nie czuje się jeszcze zbyt pewnie. A najpiękniejsze momenty filmu to te, w których reżyser zdejmuje ją i pokazuje prawdziwe łzy. Bo przecież każda zemsta jest podszyta okrutnym bólem.

"Skóra, w której żyję"

reż. Pedro Almodovar,
wyst. Antonio Banderas, Elena Anaya

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski