Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fish o mało nie umarł w Poznaniu

Marcin Kostaszuk
23 października 2008 r. Fish wyglądał na scenie na mocno wstrząśniętego. Teraz wiemy dlaczego
23 października 2008 r. Fish wyglądał na scenie na mocno wstrząśniętego. Teraz wiemy dlaczego Fot. Waldemar Wylegalski
Niewiele brakowało, a trzy lata temu wizyta w Poznaniu skończyłaby się dla Fisha śmiercią.

Dla człowieka zarabiającego na życie muzyką większość miast na świecie to tylko chorągiewki na mapie tras koncertowych. Jeśli takową mapę ma Derek William Dick, znany lepiej jako Fish, to w punkcie z napisem Poznań powinna widnieć chorągiewka o ostrzegawczym czerwonym kolorze, sygnalizującym, że tutaj przydarzają mu się przygody mrożące krew w żyłach.

22 października 2008 roku, godzina 22.10. Organizator koncertu Krzysztof Ranus odbiera SMS od menedżera Fisha, który w Poznaniu ma zagrać następnego dnia. "Potrzebujemy lekarstwa, które Fish musi zażyć przed występem. To sprawa życia i śmierci, podaję ci nazwę...".

- Zacząłem od telefonu do znajomego lekarza - relacjonuje Ranus. - Gdy usłyszał nazwę leku, poprosił o przeliterowanie, po czym na dłuższą chwilę zamilkł. - Musi być bardzo chory. To lekarstwo wspomagające krzepliwość krwi. Nie da się tego załatwić od razu.

Kolejne godziny upewniały zaangażowanych w sprawę , że potrzebne jest szybkie działanie. Lekarstwo znalazło się w jednej, jedynej placówce medycznej w Poznaniu, ale konieczna była zgoda na jego wydanie, której udzielić mogło jedynie Ministerstwo Zdrowia. I tę trudność udało się jednak pokonać.

Kilka minut po godzinie 15 przed klub Eskulap podjechał wielki ambulans z lekarzem i dwiema pielęgniarkami. Wokalista został wszechstronnie zbadany, przekazał też dokumenty zaświadczające, że lekarstwo było mu już wcześniej przepisane i podawane. W końcu mógł się położyć na kozetce, a w obu rękach zainstalowano mu wenflony. Lekarka odmierzyła dawkę i nabrała ją do strzykawki, którą podała pielęgniarce. Wystarczyło tylko nacisnąć tłok, ale menedżer Fisha podał jeszcze jedną receptę lekarce.

- Stop! - rozległ się jej krzyk.
- Okazało się, że brytyjski lekarz przepisał Fishowi lekarstwo o nazwie bliźniaczo podobnej do poszukiwanego przez nas specyfiku. Rzecz wydała się dopiero, gdy lekarka zobaczyła jego pełny opis - mówi Ranus.
- Co by się stało, gdyby zastrzyk został wykonany?
- Nie byłoby już żadnego koncertu Fisha.

Na zdjęciach z koncertu, który odbył się 23 października, Fish jest nienaturalnie poważny. Wtedy dziwiliśmy się - wszak występ udał się świetnie, fani obsypali go prezentami, a producent pewnej wódki przysłał całą walizeczkę swych wyrobów...

W 1987 roku, będąc jeszcze członkiem Marillion, za wchodzenie na trawnik przed poznańską operą chciała go aresztować milicja. Wykupił się wówczas dwoma funtami. Później zdarzały mu się w Poznaniu inne przygody, żeby wspomnieć kontuzję jego basisty, który niefortunnie przewrócił się w garderobie.

Życzmy zatem wielkiemu Szkotowi, by dziś fatum przestało na nim ciążyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski