Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fonoholizm. Uzależnienie, z którego być może nie zdajemy sobie sprawy

Katarzyna Szychta
Problem fonoholizmu nie dotyczy tylko dzieci, lecz również dorosłych - pokolenia 30-40-latków.
Problem fonoholizmu nie dotyczy tylko dzieci, lecz również dorosłych - pokolenia 30-40-latków. Alejandro Escamilla / unsplash
Dziś coraz trudniej jest nam rozstać się z naszym smartfonem. To ich coraz częściej używamy nie tylko do komunikowania się z naszymi znajomymi, lecz również sprawdzania poczty elektronicznej czy przeglądania mediów społecznościowych. To na nich przechowujemy zdjęcia i filmy. Dla niektórych jest to również narzędzie do zarządzania informacjami osobistymi. Masa informacji o nas samych. A czy wiesz, jakie tajemnice skrywa smartfon twojego dziecka? Bo nie będą to tylko niewinne selfie. Z badania przeprowadzonego wśród młodzieży przez Fundację DBAM O MÓJ Z@SIĘG wynika, że połowa z nich ma na swoich telefonach komórkowych materiały, które ukrywają przed rodzicami.

Fonoholizm to – mówiąc najogólniej – uzależnienie od telefonu komórkowego. Z przeprowadzonego badania wynika, że od 12 do 15 proc. osób między 12 a 18 rokiem życia przejawia symptomy właśnie tego zaburzenia. Jego objawami mogą być m.in. określone stany emocjonalne (np. brak poczucia bezpieczeństwa) czy pewne specyficzne zachowania (np. ciągłe dotykanie telefonu, korzystanie z niego o każdej porze dnia i nocy). Z czasem pojawiają się przemęczenie, niewywiązywanie się z obowiązków, drżenie rąk czy agresja. Skrajnych przypadków, w których telefon jest używany bez opamiętania i przynosi negatywne skutki jest 2-3 proc.
- Niby mało, ale gdybyśmy wzięli pod uwagę, że przebadano ponad 22 tys. uczniów to te 2-3 proc. przekłada się na 400-600 młodych osób, które – w moim przekonaniu – już powinny skorzystać z pomocy psychoterapeuty – mówi dr Maciej Dębski, socjolog, pracownik Instytutu Filozofii Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego, prezes Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG.

Ale nie tylko młodzi ludzie przejawiają objawy fonoholizmu. Dotyczy to również pokolenia 30-40-latków, rodziców tych młodych ludzi. I z pewnością odciska na nich piętno.

- Jeśli rodzic nałogowo korzysta z telefonu komórkowego jest spore prawdopodobieństwo, że jego dziecko również będzie przejawiało takie zachowania – stwierdza dr Maciej Dębski. - Dzieci po prostu uczą się przez naśladowanie i nie ma w tym nic dziwnego.

Jak zapowiada socjolog, w kolejnych latach należy spodziewać się potęgowania tego typu zjawisk – nie będziemy potrafili obejść się bez urządzeń mobilnych, a one same będą dostosowywać się do naszych potrzeb.

– Wydaje mi się, że w ciągu 5-10 lat jako społeczeństwo będziemy potrzebowali dobrze opracowanego programu psychoterapeutycznego, a być może nawet psychiatrycznego w zakresie leczenia osób uzależnionych telefonów komórkowych i podłączenia do sieci – stawia diagnozę dr Maciej Dębski. – Jednocześnie wierzę, że nasilać się będą oddolne inicjatywy polegające na byciu offline: propagujące robienie sobie co jakiś czas internetowego detoksu.

Jednak, jak wskazują młodzi ludzie, dla nich to nie uzależnienie, a „znak czasu”. Jako szkodliwe postrzegają uzależnienie od narkotyków, papierosów i alkoholu.
- Wydaje mi się, że młodzież naprawdę nie ma świadomości, że telefon komórkowy czy internet mogą prowadzić do takich samych szkód jak uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Zwróćmy uwagę również na to, czego młodzież nauczana jest w szkołach – 95 proc. wszystkich programów profilaktycznych dotyczy szkodliwości narkotyków, papierosów czy alkoholu – komentuje dr Maciej Dębski. – Tylko czasem w szkole rozmawia się o fonoholizmie. Wciąż brakuje merytorycznej dyskusji i oddziaływań profilaktycznych w zakresie uzależnień behawioralnych w tym uzależnienia od smartfonów czy internetu. A dyskusja ta powinna zacząć się już w rodzinie.

Okazuje się, że już dziesięcioletnie dzieci zaczynają regularnie korzystać z telefonów komórkowych. A jak sugerują badacze w przyszłości należy spodziewać się systematycznego obniżania wieku regularnego korzystania z własnych telefonów komórkowych przez dzieci w Polsce.

- Urządzenie jakim jest telefon komórkowy towarzyszy dzieciom i młodzieży praktycznie od szóstego roku życia, choć dane wskazują, że przeciętny wiek regularnego korzystania z telefonu to dziesięć lat. Nie bez winy są tutaj rodzice. Powierzają swoim kilku- lub kilkunastoletnim dzieciom telefony komórkowe, aby być z nimi w stałym kontakcie. Szkoda tylko, że zanim minie 9.00 potrafią do dziecka dzwonić już dwadzieścia razy, pytając co słychać. To złudne poczucie kontroli – komentuje dr Maciej Dębski.

Powierzane młodym ludziom telefony komórkowe nie służą tylko i wyłącznie do dzwonienia i smsowania, pozostawania w kontakcie z rodzicami i znajomymi. Aż 92,4 proc. telefonów komórkowych użytkowanych przez polską młodzież jest podłączonych do sieci. W ten sposób może służyć im również do wielu innych czynności, jak np. śledzenia tego, co dzieje się na portalach społecznościowych, sprawdzania rozkładu jazdy komunikacji miejskiej czy dojazdu w określone miejsce, prześledzenia repertuaru kinowego, a także kupowania biletów. Spore podobieństwo, że na ich smartfonach znajdziemy wiele aplikacji używanych przede wszystkim do komunikacji ze znajomymi, ale również do nauki czy organizacji czasu wolnego.

Niepokoić powinien fakt, że polska młodzież zdaje się bezgranicznie ufać telefonom komórkowym. Niemal 50 proc. biorących udział w badaniu uczniów stwierdziło, że z telefonem czuje się bezpieczniej, a 1/3 odczuwa niepokój, kiedy nie ma go przy sobie.

- Wielofunkcyjność smartfonów sprawiła, że wielu użytkowników po prostu nie obyłoby się bez tego urządzenia. Nie wiedzieliby, jak pewne rzeczy załatwić, nie używając telefonu komórkowego. Są do niego przywiązani – komentuje dr Maciej Dębski.

Istnieję w mediach społecznościowych, więc jestem

Aż 87,9 proc. młodych ludzi przyznało, że posiada konto na Facebooku. Do tego dochodzą również konta na innych portalach społecznościowych takich jak Instagram czy Snapchat. Widoczne jest zróżnicowanie użytkowników tych aplikacji pod względem wieku – Instagram w głównej mierze używany jest przez uczniów szkół ponadgimnazjalnych, a Snapchat bije rekordy popularności wśród uczniów szkół podstawowych i gimnazjów.

Korzystanie ze Snapchata może budzić mieszane uczucia. To portal społecznościowy, który umożliwia dzielenie się zdjęciami i filmami z innymi użytkownikami. Teoretycznie materiały udostępniane są określony czas, wyznaczonej grupie użytkowników. A potem po prostu znikają. Ale czy na pewno?

- Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że materiały wrzucone raz do sieci żyją tam praktycznie cały czas. Wydaje się, że młodzi ludzie bezgranicznie ufają temu, co mówią twórcy aplikacji, którzy zapewniają, że po pewnym czasie – minucie, godzinie czy dniu zdjęcia lub filmu już nie będzie. To oczywiście jest nieprawda – mówi dr Maciej Dębski.

Badaną młodzież pytano również o to, jak często korzysta z Facebooka – 18,3 proc. robi to kilkadziesiąt razy dziennie, 14,4 proc. – kilkanaście, 23,2 proc. – kilka, a 10,5 proc. przynajmniej raz. W mediach społecznościowych spędzają więc sporo czasu.

Wydaje się, że powyższe dane pozwalają odesłać kartezjanskie „cogito ergo sum”, czyli „myślę, więc jestem” do lamusa. Dziś tę maksymę, zwłaszcza w środowisku młodych ludzi, można zastąpić hasłem „istnieję w mediach społecznościowych, więc jestem”. Posiadanie konta w mediach społecznościowych pozwala nie tylko na bycie w kontakcie ze znajomymi, lecz również coraz częściej umożliwia konsultowanie ważnych kwestii, np. związanych ze szkołą. To właśnie na popularnych serwisach, np. Facebooku powoływane są do życia grupy, które umożliwiają wymienianie się informacjami, pozwalają na śledzenie tego, co dzieje się w szkole.

Zhakowane losowanie

O ogromnym znaczeniu mediów społecznościowych w życiu młodych ludzi (w tym w edukacji) można było przekonać się w czasie matury ustnej z języka polskiego w 2015 roku. Wówczas zmieniły się zasady tego egzaminu: prezentację, której można było wykuć się na pamięć, zastąpiono pulą pytań, których treść uczniowie poznawali dopiero po losowaniu odbywającym się już w trakcie egzaminu. Na każdy dzień przygotowywanych było ok. 20 pytań, które rozsyłano do szkół. Jednak sprytnym maturzystom udało się nagiąć te restrykcyjne reguły – tuż po opuszczeniu sali egzaminacyjnej dzielili się pytaniami, które wylosowali m.in. za pośrednictwem specjalnie utworzonych grup na Facebooku. Teoretycznie mogła być to cenna informacja dla kolejnych zdających z innych szkół – oni również mogli trafić na to samo pytanie (pod warunkiem, że nie zostało wcześniej wylosowane). Tym samym, jeszcze nie stojąc twarzą w twarz z komisją, mieli szansę na przygotowanie się. Nie było może na to zbyt wiele czasu, ale zapewne znajomość samego pytania sprawiała, że „schodził stres”. W 2016 roku w egzaminie ustnym z języka polskiego wprowadzono kolejne zmiany, które miały sprawić, że proceder wymiany pytań w mediach społecznościowych zostanie ukrócony.

- Maturę ustną z języka polskiego zdawałam pierwszego dnia. Wydaje mi się, że wtedy jeszcze ten system nie działał. A na pewno nie przyszło mi i moim znajomym do głowy, aby sprawdzać, czy ktoś dzieli się pytaniami w internecie. Każdy siedział z nosem w notatkach, próbując jeszcze czegoś nauczyć się. O tym, że uczniowie udostępniają pytania na Facebooku dowiedziałam się dopiero z mediów – relacjonuje studentka, która do egzaminu przystępowała w 2015 roku. – Słyszałam, że pomimo wprowadzonych zmian, maturzyści wciąż wymieniają się pytaniami, przy czym nie jest już tak łatwo jak w 2015 roku.

(Nie aż tak) niewinne selfie

Selfie to zdjęcie będące autoportretem. Wykonywane może być, np. za pomocą telefonu komórkowego trzymanego w ręce. Obecnie ma już kilka swoich odmian. Gdy robimy zdjęcie włosów będzie to helfie (ang. hair – włosy). Jeśli sfotografowaliśmy się na tle regału z książkami to wykonaliśmy shelfie (ang. shelf – półka); w czasie treningu – welfie (ang. work out – trening), a pod wpływem alkoholu – drelfie (ang. drunk – pijany). Robiąc selfie ze znajomymi wykonamy groufie (ang. group – grupa). Natrafić możemy również na shoefie…

- Furorę robią specjalne buty mające wycięcie na telefon komórkowy. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy wygodnie usiąść, włożyć naszego smartfona do buta i zrobić sobie shoefie – podpowiada dr Maciej Dębski. - Mam wrażenie, że obecnie już nikt nie wyjeżdża na wakacje bez kija do selfie. Obowiązkowym elementem każdej wycieczki jest zdjęcie lub film, które powinno jak najszybciej znaleźć się w internecie.

Robienie selfie i umieszczanie ich w sieci stało się dla wielu młodych osób codziennością. Takie zdjęcia robią kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Amerykańscy psychologowie, biorąc pod uwagę powszechność tego zjawiska, rozważają wpisanie tego typu zachowania na listę zaburzeń psychicznych. Mogłoby się wydawać, że to tylko niewinne robienie zdjęć. Jednak niepokój powinno budzić umieszczanie ich za pośrednictwem różnych portali społecznych w sieci – robi tak ponad 60 proc. badanej młodzieży. Zwłaszcza, że niektóre z nich z pewnością można odbierać jako materiały o zabarwieniu erotycznym.

- Selfie to nie tylko zdjęcie twarzy, ale również innych części ciała: nóg, pośladków, biustu – podkreśla dr Maciej Dębski.

Zastanawiać można się, z czego wynika popularność selfie. Czy jest to przejaw narcyzmu?

- Rzeczywiście coś w tym jest. Nie uważam, że wszyscy, którzy robią sobie tego rodzaju zdjęcia są narcyzami, ale sam osobiście znam osoby, które robią sobie selfie, a jednocześnie są wpatrzone w siebie i w swoje ciało. Sam zastanawiam się, czy wszystko z nimi w porządku. Wydaje mi się, że to taki ociekający ciałem ekstrawertyzm. Z początku może się podobać, ale z czasem zacznie powodować frustrację i budzić zobojętnienie – stwierdza dr Maciej Dębski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fonoholizm. Uzależnienie, z którego być może nie zdajemy sobie sprawy - Dziennik Bałtycki

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski