Już jutro o 19.30 w Wiedniu pierwsza część starcia między trzecią drużyną poprzedniego sezonu austriackiej bundesligi i czwartym zespołem polskiej ekstraklasy. Jest o co grać!
- Jeśli chcecie wygrać dwumecz z Lechem musicie zapewnić sobie dobrą zaliczkę - ostrzega Austriaków Radosław Gilewicz. O byłym snajperze "Fiołków" pisze się, że ma polskie serce i austriacką duszę.
- Szczerze mówiąc jestem pod dużym wrażeniem tego, co ostatnio demonstruje Lech w polskiej lidze. Zdaję sobie sprawę, że europejskie puchary to inna para kaloszy, ale poznaniacy są naprawdę w dobrej formie - mówi "Gilo" dla oficjalnej strony internetowej wiedeńskiego klubu.
- To młody zespół grający, szybką piłkę, dlatego spodziewam się niezwykle interesującego meczu. Szanse obu drużyn oceniam 50:50. A w Poznaniu możecie się spodziewać prawdziwego kotła. Atmosfera jest niezwykła. 25 000 ludzi przez 90 minut tak głośno śpiewa, że nie będziecie słyszeli nawet tego, co do siebie mówicie - powiedział były reprezentant Polski.
Tymczasem Franciszek Smuda chce swoich podopiecznych trzymać jak najdalej od miejskiego oraz medialnego zgiełku i wczoraj zabrał drużynę do Wronek, gdzie w spokoju poprowadził ostatni przed wylotem do Wiednia (godzina 10.30 charter z Ławicy) trening, a po nim w sali konferencyjnej hotelu Olympic analizowano mocne i słabe punkty czwartkowego rywala.
- Po tym, co zobaczyłem jestem dobrej myśli. To na pewno rywal do przejścia. Potrafią grać efektownie, ale zobaczymy, jak poradzą sobie z naszym pressingiem. Zagramy z taką samą wolą walki i entuzjazmem jak w Krakowie. Dobrze, że mamy za sobą taki mecz. To zwycięstwo nas podbudowało - powiedział kapitan Piotr Reiss.
Wczoraj normalnie trenował już Bartosz Bosacki i nic nie stoi na przeszkodzie, by zagrał też w Wiedniu. Pytanie tylko, jak zestawi linię obrony Franciszek Smuda. Wiadomo, że z powodu zerwania mięśnia czworogłowego na 2 miesiące ze składu wyleciał Luis Henriquez. Czy w związku z tym szkoleniowiec "zamiesza" obrońcami, czy zdecyduje się na podobne ustawienie jak w Krakowie?
Jest kilka wariantów. Numer 1 - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda i Wilk. Ale co z Tanevskim, któremu udało się całkowicie wyłączyć z gry najlepszego strzelca ekstraklasy Pawła Brożka? Numer 2 - Bosacki na prawej, Arboleda z Tanevskim w środku i Wojtkowiak na lewej stronie. Numer 3 - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, a na lewej Tanevski. To jednak najmniej prawdopodobny scenariusz, gdyż Macedończyk nie ma wielkiego doświadczenia na tej pozycji, w przeciwieństwie do Jakuba Wilka, który w dwóch ostatnich latach kilkanaście razy był lewym obrońcą.
- Najważniejsze, że mam wybór - uspokajał kibiców jeszcze przed meczem w Krakowie Franz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?