Frekwencja w Wielkopolsce wysoka

- Oddanie głosu to nasz obywatelski obowiązek - mówili Wielkopolanie, którzy wzięli udział w niedzielnych wyborach. W porównaniu do referendum, które odbyło się na początku września, były to prawdziwe tłumy.

W komisji wyborczej, która mieściła się w poznańskim Zespole Szkół Komunikacji, przy ul. Fredry, po południu tworzyły się kolejki.

- Wybory to nie tyle obywatelski obowiązek, co obywatelski przywilej. Aby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na sytuację na świecie. Skoro możemy chodzić na wybory, to powinniśmy to robić - mówiła poznanianka Marta Makieła.

Do wyborów podeszły też osoby, które na stałe nie mieszkają w Poznaniu - w stolicy Wielkopolski pracują lub studiują.

Do urny zaraz po mszy świętej
W Poznaniu frekwencja na godzinę 12 była największa w Wielkopolsce (17,64 proc.). Jednak duże zainteresowanie wyborami można było zaobserwować też w innych miastach. W Koninie do południa głos oddało 17,04 proc., uprawnionych do głosowania, w Kaliszu - 16,74 proc., a w powiecie pilskim - 15,71 proc.

Gorzej było w Śremie, gdzie o godz. 12 frekwencja była najniższa w całej Wielkopolsce - wynosiła zaledwie 12,16 proc. Byli tam jednak tacy, którzy nie wyobrażali sobie, by nie iść do urny. - To są najważniejsze wybory od 1989 roku, muszę zagłosować - mówił pan Stanisław, mieszkaniec Śremu tuż przed wejściem do jednego z lokali wyborczych.

Był on jedną z 4,2 tys. osób, które wybrały się oddać swój głos jeszcze przed południem. W wielu miejscowościach, np. Kościanie wielu mieszkańców pojawiało się w lokalach wyborczych tuż po kościelnych nabożeństwach.

- Przyszliśmy na głosowanie prosto ze mszy świętej. Oboje z mężem chodzimy na wszystkie wybory, to nasz obywatelski obowiązek - mówiła Janina Kaczmarek z Kościana, którą spotkaliśmy przed jednym z lokali wyborczych.

Podobnie było w powiecie nowotomyskim. Najwięcej osób pojawiało się przy urnach po mszach. Wśród wyborców spotkaliśmy „debiutantkę” - Wiktorię Nowak z Bukowca, która miesiąc temu obchodziła swoje osiemnaste urodziny. W niedzielę pierwszy raz w życiu mogła oddać głos w wyborach. - Towarzyszyły mi duże emocje. Poczułam się dorośle, mając świadomość, że mogę dziś zdecydować o mojej przyszłości, a także osobach, które będą miały wpływ na kształt naszego kraju - jego rozwój i szanse dla nas, młodych ludzi, którzy właśnie wchodzą w dorosłość. Za dwa lata kończę szkołę, to dla mnie bardzo ważne - mówiła „Głosowi” nastolatka.

Wybory w warsztacie samochodowym
Jak zawsze niespodzianka czekała na mieszkańców Czerwonaka. Osoby, które przyszły oddać głos w Domu Kultury Sokół, przenieśli się do... warsztatu samochodowego. W ramach inscenizacji stanął tam zepsuty maluch z nogami mechanika wystającymi spod podwozia, a na ścianach zawisły samochodowe tablice rejestracyjne.

To nie pierwsza taka niespodzianka. W poprzednich latach mieszkańcy głosowali m. in. w bibliotece, krainie baśni, czy na placu budowy.

Interweniowała policja
Nie obyło się bez wyborczych incydentów. Przypadek złamania ciszy wyborczej odnotowano w Poznaniu. W rejonie ulic Głogowska, Klaudyny Potockiej i Lodowa nieznany sprawca zdewastował samochód i elewacje kilku budynków. Napisał na nich nazwę jednej z partii.

Policja z Kórnika zajmuje się sprawą dewastacji w miejscowości Robakowo. W nocy z soboty na niedzielę zniszczono tam plakaty jednego z kandydatów. W Rawiczu policja otrzymała informację, że baner kandydata zdjęły członkinie komisji wyborczej. Uznały, że narusza on prawo, bo znajduje się zbyt blisko lokalu wyborczego. Z kolei w Wolsztynie plakat kandydata do senatu zawisł nielegalnie - na drzewie na terenie szkoły, czyli w miejscu niedozwolonym.

Współpraca: M. Jędrykowiak, Ł. Cieśliński, J. Czekała, P. Drozdowski, A. Rajewicz, A. Dembiński, Ł. Bartczak, M. Dziuma, M. Szyndrowski, M. Weiss, A. Karwowski, W. Prusakiewicz, A. Wyrwa