Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gala Piosenki Biesiadnej: Fenomen polskiej rozrywki trwa [ZDJĘCIA]

Marek Zaradniak
Gale Piosenki Biesiadnej sprawiły, że Zbigniew Górny nie tylko rozśpiewał Polskę, ale także wielu wykonawców otrzymało "kopa do kariery"
Gale Piosenki Biesiadnej sprawiły, że Zbigniew Górny nie tylko rozśpiewał Polskę, ale także wielu wykonawców otrzymało "kopa do kariery" Archiwum
Od pierwszej Gali Piosenki Biesiadnej Zbigniewa Górnego mija 20 lat. W tym czasie stała się ona niezwykłym fenomenem polskiej rozrywki. W niedzielę w Sali Ziemi w Poznaniu Gala Jubileuszowa.

Zainteresowanie jubileuszową galą sprawiło, że zostanie ona powtórzona w marcu przyszłego roku w Arenie

Galę wymyślili dyrygent i kompozytor Zbigniew Górny oraz reżyser Krzysztof Jaślar w geście protestu! Marzyło im się - jak przypomina Górny - zagłuszyć wszechobecne na początku lat 90. w mediach i na estradzie disco polo i muzykę tzw. chodnikową. Protest przeszedł ich najśmielsze oczekiwania. Bo po jednej gali zaczęły wyrastać kolejne, i kolejne, a na koncerty waliły kilkutysięczne tłumy i to nie tylko od Bałtyku do Tatr. Bo także w Australii czy Ameryce.

- Chcieliśmy pokazać, że Polacy potrafią śpiewać i mają w swym repertuarze piosenki warte nagłośnienia, które śpiewali jeszcze nasi rodzice i dziadkowie. Grało mi to w duszy. Podobnie zresztą Krzysztofowi Jaślarowi. Z czasów nastoletnich znaliśmy kilkadziesiąt piosenek, które teraz chcieliśmy wyjąć spod stołu na stół - wspomina Zbigniew Górny.

- Repertuar budowaliśmy spośród piosenek harcerskich, piosenek znanych z kolonii, z zabawy w świetlicy czy wieczorku zapoznawczego w domu wczasowym - dopowiada Krzysztof Jaślar. - Były to piosenki z tak zwanego drugiego obiegu, z drugiej ręki, tyle że tym razem mieli je wykonać profesjonaliści.

W pierwszej gali w auli uniwersyteckiej, gdzie scena została zaaranżowana na salę biesiadną, publiczność bawiła się m.in. przy "Hej, sokoły!" i "Idzie dysc" w wykonaniu Maryli Rodowicz, Ryszarda Rynkowskiego , "Gdybym miał gitarę" czy "Ore, ore" - Katarzyny Jamróz oraz wielkopolskim hymnie harcerskim "Gdy szedłem raz od Warty" i wielu innych utworach śpiewanych dotąd na weselach, przy kominku czy ognisku, jak Polska długa i szeroka.

Ale nie tylko - Zbigniew Górny wspomina, że z dzieciństwa pamięta piosenkę "Kwiatki matki", która zawsze go wzruszała i przypominała starsze panie.

- Nikt nie sądził nawet, że ten repertuar ma taką siłę i taką dozę sentymentu, bo to chyba był jego największy walor - wiązał się ze wspomnieniami - mówi dziś Krzysztof Jaślar. - Dobierając wykonawców, sugerowaliśmy się ich potencjałem artystycznym - chcieliśmy, aby byli tacy, którzy potrafią wnieść do piosenki coś swojego i coś dodać. Stąd ze względu na szlachetność brzmienia udział zespołu Affabre Concinui. Swoistą chropowatość utworom nadawał Ryszard Rynkowski. Była też na początku Maryla Rodowicz, która ze swymi pomysłami przerodziła rzecz w "Marysię Biesiadną". Natomiast Tercet, czyli Kwartet, a więc Piotr Gąsowski, Hanna Śleszyńska i Robert Rozmus, którzy wtedy byli występującymi aktorami śpiewającymi dawali gwarancję, że będzie to znakomicie wykonane.

Po oszałamiającym sukcesie Gali Piosenki Biesiadnej, która trafiła także do telewidzów w całej Polsce dzięki rejestracji przez TVP II, po półtora roku powstała kolejna część, Gala Piosenki Biesiadnej, Czyli Poprawiny. Artyści i publiczność bawili się tym razem w Arenie, a pretekstem był jubileusz 20-lecia programu II TVP. Gala rodziła galę - trzecią była ulubiona biesiada Zbigniewa Górnego, czyli Biesiada bez Granic, zawierająca największe światowe i hity i wreszcie w 1996 r. Gala Piosenki Familijnej - piosenki dla dzieci. Ta edycja nie znalazła się w telewizyjnych przekazach. Dopiero po 16 latach w 2012 r. pomysł wznowił Zbigniew Górny, mocno przekonany o popularności tego gatunku po wizycie w Koninie.

Piosenkę biesiadną wymyślono po to, aby była popularna i kojarzyła się z rozrywką i miłym spędzaniem czasu, bez wysiłku

- Byłem właśnie na Międzynarodowym Festiwalu Dziecięcej Piosenki i Tańca. Tam zobaczyłem, jak wielkie jest zapotrzebowanie na piosenkę dziecięcą. Na galę na pewno przyjdą najmłodsi, ich rodzice, a nawet dziadkowie, bo przecież każdy kiedyś był dzieckiem i wszyscy doskonale znają te piosenki - mówił nam wtedy Zbigniew Górny.

Potem były jeszcze Gala Piosenki Warszawskiej, Gala Piosenki Śląskiej czy prezentowana w Poznaniu nad Maltą Gala Piosenki Wielkopolskiej.

- Kiedyś Gala Piosenki Biesiadnej była żartem, a teraz jest wspomnieniem. Nie sądziłem, że będzie miała aż taki odzew i że po tej pierwszej pojawi się tyle jej odmian - mówi Krzysztof Jaślar.

Przez dziewięć gal przewinęło się kilkudziesięciu wykonawców, którzy zaśpiewali w sumie około 300 utworów podczas 400 koncertów dla milionowej publiczności i doskonale sprawdzili się w tak specyficznym repertuarze - byli to m.in. Zbigniew Wodecki, Jacek Wójcicki, Beata Rybotycka, Elżbieta Zającówna, Ada Biedrzyńska, Rudi Schubert. Elementy kabaretowe dodawali też Krzysztof Piasecki oraz kaberaty Rak i Elita. Trudno wymienić wszystkich. Do dziś została w ekipie gali np. Katarzyna Jamróz.

Łatwo, miło i przyjemnie
Nikt nie ma dziś wątpliwości, że fenomen gal polegał na wcześniejszej niezwykłej popularności znanych wszystkim piosenek. Wykonawcom i słuchaczom.
- Piosenkę biesiadną wymyślono właśnie po to, aby była popularna i kojarzyła się z rozrywką, z miłym spędzaniem czasu, bez wysiłku - uważa profesor Waldemar Kuligowski, etnolog z Zakładu Badań nad Kulturą Współczesną Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM. - W ich tekstach wszystko jest proste. Melodia jest tak prosta jak słowa, a słowa są proste jak melodia.

Etnolog zwraca uwagę, że wykonawcy, którzy są gwiazdami tego gatunku, bardzo przypominają swoich słuchaczy, tworzą symbiotyczną wspólnotę.

- To nie są intelektualiści oderwani myśliciele w rodzaju Boba Dylana czy szaleni rockmani w rodzaju Micka Jaggera, tylko tacy ludzie jak ci słuchacze. W jakimś określonym wieku, wyróżniający się ubraniem i sposobem bycia - dodaje profesor. - Poza tym muzyka biesiadna dokładnie realizuje definicję kiczu. Chodzi o to, aby się podobała, ale nie dawała do myślenia. Nie nakazuje nam nie spać w nocy. Po prostu ma to być przyjemne.

Z kolei Maryli Rodowicz, mocno związanej z galami, podobnie jak wielu słuchaczom nie tylko z jej pokolenia, w piosence biesiadnej pobrzmiewa po prostu dzieciństwo.

- Piosenek, które nagrałam na swojej płycie "Marysia Biesiadna", uczyła mnie babcia. To były czasy, kiedy w domu nie było telewizora i z babcią śpiewałyśmy na głosy. "Przybyli ułani pod okienko", "Sokoły"... Nagrałam je z sentymentu - wspomina artystka.

Ale nie tylko, bo Maryla Rodowicz uważa, że niektóre z piosenek to nasze korzenie, zaliczają się do nurtu patriotycznego.
- Wszystko jednak zależy od wykonania - zaznacza. - Na imprezach rodzinnych czy weselach śpiewa się przecież bardzo prosto. No i wszyscy je znają. Są po prostu w naszym sercu całe życie, a nie od 20 lat. Ja śpiewam je na prawie każdym koncercie. Ostatnio w październiku, będąc w Stanach, też śpiewałam "Przybyli ułani pod okienko", a ze mną cała sala w różnym wieku.

Aspekt patriotyczny podkreśla też Piotr Lewandowski z Affabre Concinui.
- Podczas Gali Piosenki Biesiadnej wykonywaliśmy wiązanki przebojów legionowych takich jak "Przybyli ułani" czy "O mój rozmarynie", ale wtapialiśmy się również z wykonawcami śpiewającymi inne utwory będące klasyczną biesiadą - podkreśla artysta. Dodaje także, że udział w galach pozwolił kameralnej grupie poznać czołówkę polskiej estrady, a jednocześnie pokazać się w dużych salach.

Zbigniew Wodecki, kolejna gwiazda gal, podkreśla jeszcze inny aspekt gal.
- Ja, człowiek biesiadny i zawsze pracujący w grupie, ucieszyłem się na tę propozycję, bo mogliśmy miesiącami przebywać razem - podczas prób i koncertów. Było radośnie i twórczo - wspomina artysta. - Ale co najważniejsze - okazało się, że ludzie śpiewali razem z nami, co się w ogóle rzadko zdarzało w tamtych czasach. Mało tego, po tych koncertach mimo że było na nich po kilka tysięcy ludzi, wszyscy wychodzili uśmiechnięci i przyjaźnie do siebie nastawieni i nie kłócili się przy wyjeździe z parkingu. W końcu telewizja zaczęła tak eksploatować gale, że któregoś sylwestra pojawiły się jednocześnie na trzech kanałach.

Gdzie Brzeg, a gdzie... Brzeg?
Centralną postacią wszystkich koncertów był i będzie także w tę niedzielę Krzysztof Tyniec, który dzięki Kaberecikowi Olgi Lipińskiej z drugoplanowego artysty wyrósł na lidera przedsięwzięcia. On był cały czas. Natomiast wymieniali się np. Tercet, czyli Kwartet, zespół Vox, Gang Marcela i Kwartet Rampa.

- Prowadzenie tak specyficznych koncertów, jakimi były gale, zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność - mówi dziś aktor. - Natomiast nie potrafię powiedzieć, czy to było łatwe, czy trudne. Po prostu dbam o to, żeby te koncerty były miłym wspomnieniem dla ludzi, którzy wydali pieniądze na bilet. Tego sobie życzą wszyscy wykonawcy. Dlatego staramy się przygotowywać i realizować te koncerty profesjonalnie, ale atmosferę tworzy też publiczność.

Tyniec przypomina, że tak naprawdę gala obchodzi 21. urodziny, ponieważ ta pierwsza odbyła się w 1993 r, a dopiero jej wersja telewizyjna, nagrana w Auli poznańskiego uniwersytetu - w 1994 r.

Krzysztof Tyniec ze śmiechem wspomina, jak kilka razy musiał go zastąpić w roli wodzireja Zbigniew Górny. Raz, kiedy pomylił imprezy i znalazł się w... Czechach, a miał prowadzić koncert w Kielcach. W tamtejszym amfiteatrze czekało 7500 osób! Niemal powtórka sytuacji - tyle że odwrotnie - nastąpiła podczas koncertu w Brzegach. Zbigniew Górny przyznał potem, że na szczęście przez kilka koncertów nauczył się już trochę podrabiać styl prowadzenia Tyńca.

- Czasami myliły się nam miasta - mówi dziś ze śmiechem Krzysztof Tyniec. - Było napisane - gramy w Brzegu. Tylko nie było, w którym - opolskim czy pomorskim. Pytamy Zbyszka, gdzie jest, a on mówi, że już dojeżdża. I dojechał. Tylko że 300 kilometrów od miejsca, w którym za chwilę miał wystąpić.

Innym razem zbliżał się "zielony koncert" w Sali Kongresowej w Warszawie. Ryszard Rynkowski śpiewał "Bal u grubego Joska", a ponieważ miał kłopoty z opanowaniem tekstów, dlatego pisał je sobie dużymi literami i zawieszał na głośnikach stojących przed nim.

- Zapytał mnie, czy ma wykonać piosenkę z reżyserią, czy bez - wspomina Krzysztof Jaślar. - Odpowiedziałem, że z reżyserią. Dlatego postanowił, że rozpisze sobie tekst na dwóch głośnikach. Koledzy jednak zdjęli mu te teksty i napisali "Ryniu trzymaj się". Na szczęście publiczność znakomicie znała ten tekst i razem dali radę.

Nie zawsze było do śmiechu.
- Byliśmy w powietrzu 11 września 2001 roku w momencie ataku na World Trade Center. Lecieliśmy z Chicago na Florydę. Koncerty zostały wtedy odwołane. Pamiętamy tamten dzień do dziś - wspomina Zbigniew Górny.
A trzeba pamiętać, że gale piosenki biesiadnej podbiły Polonie niemal na całym świecie. Artyście występowali kilka razy w USA, w Nowej Zelandii, Australii, gdzie ekipa nocowała w ośrodku Armii Zbawienia. To tam wzbudził zdumienie całej Polonii Rudi Schubert, wielki artysta, który musiał ustawić się... w kolejce po posiłek razem ze skautami.

Złote gale
Sukcesy gal były także - i to całkiem wymiernymi - sukcesami ich wykonawców.
- Nasi koledzy twierdzą, że dzięki udziałowi w Gali Piosenki Biesiadnej kupili sobie tak zwane lokale biesiadne w Warszawie - przypomina Zbigniew Górny. - Była to na pewno zabawa dająca jakieś ustawienie finansowe i zawodowe.

Także pomysłodawcom. Górny nie ukrywa, że i dla niego był to ogromny kop w górę - zyskał ogromną popularność, nieprzypadkowo także przydomek Zbyszek Biesiadny, i osiągnął sukces finansowy - 10 lat koncertowania i ukazujące się z nich kolejne płyty dały mu poczucie stabilizacji finansowej.

Ale Górny nie krzywi ust na swe przezwisko, bo - jak sam mówi - cały czas realizuje wiele innych projektów.
- Gram w filharmoniach całkiem ambitny repertuar z fajnymi wykonawcami i też mam owacje na stojąco - podkreśla dyrygent i już zapowiada powtórkę Jubileuszowej Gali Piosenki Biesiadnej za tydzień w Zabrzu, potem w Olsztynie i Częstochowie, a w marcu i kwietniu we Wrocławiu.

Niedzielna gala jubileuszowa w Poznaniu będzie przekrojem przez wszystkie edycje biesiad. Zaśpiewają podczas niej artyści występujący od samego początku i ci, którzy przewinęli się w drugiej i trzeciej gali.

- Nie stać nas natomiast na powtórkę z Marylą Rodowicz i Ryszardem Rynkowskim, ale myślę, że zabawy będzie na dwie godziny - tłumaczy Zbigniew Górny. Dodaje, że ma pomysł na jeszcze jedną galę, ale szczegółów nie chce zdradzić. - Gala miałaby charakter domykający, finalizujący wszystkie dotychczasowe, bo - jak sądzę - nie mam już nic do dodanie w tego typu projektach. Nawet czekam na tak zwaną okazję, czyli pieniądze i sponsorów oraz sytuację, która pozwoli zrealizować ten pomysł. Może zdążę...

W niedzielę w Sali Ziemi w Poznaniu odbędzie się Jubileuszowa Gala Piosenki Biesiadnej. W tym roku mija 20 lat od momentu, gdy w auli poznańskiego uniwersytetu odbyła się I Gala Piosenki Biesiadnej. I od razu stała się fenomenem lat 90.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski