Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria Stereo: Między satysfakcją i frustracją

Beata Zięba
Rozmawiamy z Zuzanną Hadryś i Michałem Lasotą, twórcami Galerii Stereo, laureatami Medali Młodej Sztuki w kategorii animacji kultury. Wręczenie Medali odbędzie się 29 lutego w poznańskim Teatrze Polskim.

Skąd się wzięła nazwa Waszej galerii?

Michał Lasota: Ona odnosi się przede wszystkim do tego, że przestrzeń galerii to dwa w miarę symetryczne pokoje. Poza tym artyści, z którym pracujemy - szczególnie Piotr Bosacki i Wojciech Bąkowski - w dużym stopniu interesują się dźwiękiem. A do tego chodziło nam o znalezienie takiej nazwy, która będzie rodzajem pojemnika w miarę pustego, wieloznacznego.

CZYTAJ TEŻ:
[ahttp://www.gloswielkopolski.pl/kultura/medalemlodejsztuki/;Medale Młodej Sztuki[/a]

A czy miało znaczenie to, że prowadzicie galerię w duecie?

Zuzanna Hadryś: Nie miało to szczególnego znaczenia podczas wyboru nazwy, ale oczywiście prowadzenie galerii we dwójkę ma wpływ na jej charakter i funkcjonowanie. Działanie w duecie powoduje, że decyzje nie są impulsywne, lecz podejmowane po rozmowach i dłuższym namyśle. Osobowość każdego z nas odciska się jakoś na ostatecznym kształcie galerii, łatwiej też o wzajemną inspirację.

Zawodowe życie zaczynaliście oboje w Galerii Miejskiej Arsenał. Czym się różni praca na własny rachunek od pracy w instytucji?
M. L.: Tu sami sobie jesteśmy dyrektorami, więc wszystkie zadania, które musimy wykonać, są wymyślone przez nas samych. Mamy o wiele mniej środków, więc nie jesteśmy tak rozrzutni, jak to się zdarza instytucjom. Galeria jest nasza, w związku z tym prowadzimy ją najlepiej, jak można.

Z. H.: Myślę, że praca w instytucji przygotowała nas do prowadzenia własnej galerii. W Arsenale nauczyliśmy się ogarniania spraw ze wszystkich stron: od pisania budżetu i montowania wystaw, po sprawy artystyczne i merytoryczne.

M. L.: To była szkoła także w sensie negatywnym, dowiedzieliśmy się, czego nie chcemy robić. To okazało się pozytywne w skutkach - skutecznie zmusiło nas do działania.

Pójście "na swoje" rozwinęło Was? Pozwoliło wypłynąć?
[bZ. H.: [/b]Tak, musieliśmy konsekwentnie określić swój program. Poza tym nie mamy wyjścia: jesteśmy przywiązani do tego miejsca, nie możemy z dnia na dzień zrezygnować tylko dlatego, że coś poszło nie po naszej myśli. Było wiele trudnych sytuacji, to jest ciężka praca, wiąże się z dużym ryzykiem egzystencjalnym, ale nie ma odwrotu.

Co znaczy dla Was znalezienie się w gronie nagrodzonych Medalem Młodej Sztuki?
Z. H.: Jest nam bardzo miło, że zostaliśmy docenieni w mieście, w którym od wielu lat działamy.

M. L.: Ta nagroda jest skromna, ale dla nas znacząca. Dotąd wydawało nam się, że nasza działalność ma większy oddźwięk w Warszawie niż w Poznaniu. Tymczasem okazało się, że nasza praca jest jednak rozpoznawalna i tutaj. Zależało nam na tym, żeby nastąpiła jakaś reakcja zwrotna. Reprezentujemy wyłącznie poznańskich artystów. Kiedy wyjeżdżamy za granicę, to promujemy też miasto. Często jesteśmy pytani o to, skąd jesteśmy. Ludzie dziwią się, że nie z Krakowa ani Warszawy.

A na ile Poznań Was inspiruje?

Z. H.: Mieszkamy tu od wielu lat, mieszkają tu artyści, z którymi współpracujemy. Siłą rzeczy jesteśmy bardzo związani z tym miastem, choć na co dzień nie zastanawiamy się nad tym szczególnie.

M.L.: Zdecydowaliśmy, że przestrzenią, w której będziemy działać, będą te dwa pokoje. Galeria mieści się na Jeżycach, jesteśmy więc trochę odłączeni od centrum, a przez to - myślę - bardziej poznańscy. Dzielnice więcej mówią o mieście niż centra. W tym sensie jesteśmy obecni w tkance miejskiej, mimo że nie prowadzimy działań "miejskich".

Jakie macie plany?
Z.H.: Naszym planem jest kontynuowanie drogi, którą wybraliśmy na początku: chcemy, żeby galeria była jak najsilniej obecna w obiegu międzynarodowym. To nam wyznacza małe cele. Jednym z nich jest to, żeby na wystawy artystów zagranicznych, które organizujemy, przychodziło równie dużo ludzi, jak na wystawy artystów z Poznania . M.L.: Artyści, którzy przyjeżdżają do nas z zagranicy, nie byli wcześniej w Polsce. Łatwiej ich zobaczyć w Bazylei czy Berlinie niż w naszym kraju.

Jaka sztuka się Wam podoba?

M.L.: Wszyscy, z którymi pracujemy, są w gronie naszych ulubieńców. Zajmują się sztuką, która jest w równym stopniu wyrafinowana formalnie, co skupiona na tematach egzystencjalnych. Nie interesuje nas ani czysty formalizm, ani roztrząsanie spraw publicystycznych, politycznych lub społecznych. Bosacki, Tarasewicz czy Bąkowski sprawiają, że najprostszy detal codziennego życia może być ukazany w sposób tak dojmująco uniwersalny, że nas to wzrusza.

Czy praca animatora kultury jest satysfakcjonująca?

M.L.: Każdy wysiłek podejmujemy z pasją. To przynosi satysfakcję. Z drugiej strony trud zrealizowania takich celów wiąże się z frustracją. Frustracja z satysfakcją zmagają się więc cały czas jak zapaśnicy.

Z.H.: Mamy ambicję, żeby prowadzić galerię na wysokim poziomie. Tymczasem w Poznaniu brak nam konkurencji, która działałaby mobilizująco. Fajniej i milej byłoby być w Warszawie, gdzie jest więcej podobnych galerii, okazji do spotkań, wymiany myśli. Tutaj jesteśmy trochę pozostawieni sami sobie. Nie chodzi o to, że jesteśmy jedyną galeria sztuki współczesnej albo jedyną galerią promującą młodych artystów, albo jedną galeria wartą uwagi. Jesteśmy jedyną galerią, która ma ambicje bycia normalną europejską galerią funkcjonującą na międzynarodowym rynku sztuki, pokazującą artystów nie tylko polskich, nie tylko z jednej stajni.

Jesteście galerią komercyjną.
M.L.: Jesteśmy galerią komercyjną, bo handlujemy sztuką, ale wolę określenie "galeria prywatna" - wymaga mniej przypisów.

Z.H.: Dziś panuje terminologiczny chaos: galeria komercyjna kojarzy się przede wszystkim z galerią handlową. My jesteśmy galerią prywatną: małą i prężną. Poza tym trudno nas przypisać do popularnego określenia "komercha" - nie oferujemy sztuki łatwej i przyjemnej.

Kto kupuje tę sztukę?
Z.H.: W Polsce głównie instytucje publiczne. Mamy, oczywiście, kilku kolekcjonerów, ale to garstka. Dlatego jeździmy na zachodnie targi sztuki, gdzie sytuacja wygląda inaczej. Sprzedajemy specyficzne rzeczy, wymagające głębokiego przygotowania, kompetencji i pieniędzy, które trzeba przeznaczyć na coś, co trudno wyeksponować. Nie mamy malarstwa.

A jak utrzymać rodzinę ze współczesnej sztuki?
Z.H.: Jakoś żyjemy.

M.L.: Daje się prowadzić galerię, mając takich artystów jak my.

Z.H.: Od początku przychodziły do nas tłumy młodych ludzi. Staliśmy się modni. To miłe. Chcemy jednak, żeby zaglądały do nas też inne pokolenia. Z ciekawości. Jesteśmy na tyle otwarci, że każdy może się tu czuć swobodnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski