Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy endorfiny nie pomagają nawet

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Trzydziesty raz właśnie baba na piętro wlazła, już obrót celem zejścia wykonać miała, gdy wzrok jej na dziada padł. Stał na szczycie schodów i oczy przecierał, ze zdumienia może, albo z resztek snu. - Nie możesz się zdecydować na którym poziomie zostać? - zapytał.

- Nie, ja w challengerze światowym startuję właśnie - baba odparła, ale zatrzymała się i aplikacje sportową w komórce wyłączyła.

- Challenger w bieganiu po schodach? - pytanie następne dziad zadał i zaraz sam sobie odpowiedział: - Śnię pewnie jeszcze…

Sen to jednak nie był. Baba celem uniknięcia uwag drwiących skrywała dotąd przed dziadem, że w challengerze największego spalania kalorii startuje. Rywalizacja miesiące dwa trwa, a babie jak dotąd świetnie idzie. Miejsce 721 zajmuje, a pierwsze 800 jako czołówkę ścisłą traktować postanowiła, bo ponad dziewięć tysięcy pań kalorie owe pali. No i właśnie z dziadem na wsi u mamy baby byli, gdzie zamierzała na rowerze jeździć i na kijach chodzić też. A tu padać zaczęło, na szczęście odkryła, że wśród dyscyplin licznych w aplikacji swojej chodzenie po schodach też ma.

- Wstaw tylko ekspres i sobie nie przeszkadzaj - dziad z uśmieszkiem dziwnym rzekł. Ale padać właśnie przestawało, to babie 120 kalorii na schodach spalonych wystarczyło. Z kijami w świat ruszyła.

I jak tak szła przez pola, lasy i drogi nastrój poprawiał jej się z krokiem każdym. Widać endorfiny jej się w mózgu robiły, co hormonami szczęścia są. Myślała baba jak to miło na wsi się żyje. Wszyscy o sobie wszystko wiedzą, uśmiechają, zagadują życzliwie bardzo. W mieście to człowiek anonimowy taki jest. A tu na bezdrożach nawet zawsze kogoś znajomego się spotka, pogada co w domu, co w pracy i u dzieci co też. Na etapie takim endorfin baba już była, że świat wiejski i ludzie tutejsi wspaniali tacy byli, gdy w oddali traktory dwa i traktorzystów na polu ujrzała. Tych samych pewnie, co to dzień wcześniej chwalili, że to tak zdrowo z tymi kijami. Właśnie przyjaźnie ręką pomachać miała, gdy wiatr pewnie powiał inaczej czy coś, bo głos męski bardzo wyraźny mimo odległości znacznej ją dobiegł:

- No, co ty, nie poznajesz? To ta popier… redaktorka.

I już żadne endorfiny na nastrój pomóc nie mogły. A dziad to współczucia nie okazał nawet żadnego, tylko śmiechem się uniósł, gdy mu opowiedziała. Z radością więc baba telefon od przyjaciółki przyjęła, żeby na ploty wpaść i kawkę.

- E, sama kawa, to trochę mało - przyjaciółka w progu oświadczyła. - Może ciasteczka kupię, albo winko?

Baba albo wybrała, bo kalorii mniej ma. Koleżanka do sklepu się udała i długo nie wracała. Wyglądała więc baba przez okno. I wtedy wzrok jej na kwiaty padł. Piękne bardzo. Przyjrzała się doniczkom, zamiast ziemi podłoże dziwne bardzo było. Suche w dodatku jak pieprz. Przypomniała sobie baba, że z przyjaciółką problem wspólny mają, że o podlewaniu zapominają, co przyczyną sporów rodzinnych jest. Dziad to jak wyjeżdża sąsiadkę o podlewanie kwiatów prosi i informuje jeszcze, że baba to tyle już zmarnowała… No to tak czekając, baba kwiaty podlała.

- Skąd ta woda na parapecie? - przyjaciółka po powrocie się zadziwiła.

- Może rozlałam trochę, kwiaty ci podlałam - baba wyjaśniła.

- Naprawdę? - przyjaciółka aż zamrugała z wdzięczności chyba.

- E, nic takiego, lubię pomóc czasami.

Owa nadal mrugała i w końcu wydukała:

- Naprawdę podlałaś sztuczne kwiaty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski