Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy w domu każdy rządzi sobą

Marek Zaradniak
Aldona Kamela-Sowińska i Marek Sowiński - razem pełni różnic
Aldona Kamela-Sowińska i Marek Sowiński - razem pełni różnic Paweł Miecznik
Choć oboje są profesorami, a ona jest również politykiem, podkreślają, że - jak sami mówią - pozostają normalnymi ludźmi. O Aldonie Kameli-Sowińskiej i Marku Sowińskim pisze Marek Zaradniak

Aldona Kamela Sowińska - urodziła się w Warszawie, ale ukończyła Akademię Ekonomiczną (dziś Uniwersytet Ekonomiczny) w Poznaniu. Jest profesorem w Katedrze Rachunkowości tej uczelni. Była ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka. Aktualnie jest członkiem PODC Komitetu Rozwoju Rachunkowości Międzynarodowego Stowarzyszenia Księgowych IFAC. Jest jedyną osobą z Polski, w tym gremium. Z nominacji Komisji Europejskiej jest członkiem Rady Nadzorczej EFRAG, czyli grupy, która ma na celu " filtrowanie" światowych rozwiązań księgowych przed wpuszczeniem ich do Unii Europejskiej. Odpowiada tam za ochronę interesu publicznego.

Marek Sowiński:
Po raz pierwszy zobaczyłem Aldonę na kursie przewodników po Poznaniu i Wielkopolsce. Potem były wycieczki krajoznawcze po całym regionie. Zresztą myślę, że wtedy te długie, dalekie wyjazdy po regionie łatwiej było organizować niż dziś.

Moja żona ma wiele zalet, ale przede wszystkim cenię ją za to, że wytrwała ze mną tak długo. Ona żartuje, że dostanie medal "Za zasługi dla rodziny Sowińskich, ze szczególnym uwzględnieniem Marka". Chroniąc mnie i nasz związek czasami, gdy dostaje propozycje związane z polityką, nawet mi o tym nie mówi, bo po co, jej zdaniem, mam więcej siwieć.

Wadą Aldony jest niechęć do fizycznego wysiłku, to, że lubi długo leżeć na plaży i opalać się. Więc po prostu każde z nas spędza wakacje, jak lubi. Poza tym żona chętnie odpoczywa w domu. Lubi pracę w ogrodzie. Uwielbia czytać i trudno znaleźć drugą taką osobę, która przeczytałaby wszystkie książki Ludluma, Forsytha, Archera, Baldacciego czy Grishama. Często czyta je w oryginale jeszcze nim ukażą się w Polsce. Lubi też chodzić do kina i uwielbia operę. Niestety słucha jej bardzo głośno.
A jeśli Aldonę dopadną kłopoty odreagowuje je spokojnie, nie płacze, nie klnie, nie rzuca garnkami i nie zwierza się. Czasami trochę ponarzeka, ale przeważnie ja się z nią zgadzam, więc razem sobie ponarzekamy.

Naszym największym sukcesem są nasi synowe: Lech i Zbigniew. Lech i jego żona Sandra, artysta fotografik mają córkę Nataszę. Sandra robi superzdjęcia małych dzieci. Święta spędzamy razem z całą rodziną. Tylko na święta Aldona staje w kuchni i gotuje. A my napawamy się widokiem Pani profesor w fartuszku...

Marek Sowiński - pochodzi ze znanej poznańskiej rodziny z długoletnimi tradycjami. Ukończył Wydział Melioracji Wodnych na Akademii Rolniczej w Poznaniu. Jest profesorem Instytutu Inżynierii Środowiska na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska Politechniki Poznańskiej. Przez kilka lat działał w strukturach uczelnia-nych PTTK.

Aldona Kamela-Sowińska:
Cenię Marka za to, że jest ze mną. Ale powiem szczerze, że mój mąż to chodzący zlepek wad. Nie przykłada uwagi do wyglądu zewnętrznego, bo moda jest dla niego nieważna, a ja bardzo lubię eleganckich panów. Marek przedkłada wyjazdy turystyczne nad Bal Seledynowy Uniwersytetu Ekonomicznego. Mimo że się starzeje, ciągle chodzi po górach, ale nie jest w stanie pojechać ze mną na dwa tygodnie np. do Egiptu i leżeć jak ja na słońcu. Mój mąż ma wstręt do luksusu, a ja nie. Marek lubi pomagać ludziom samorzutnie, a ja tylko wtedy, gdy mnie o to poproszą. Nie stronię od pomagania, ale uważam, że jak ktoś przychodzi, to znaczy, że moją pomoc doceni i jej potrzebuje. A jeśli ja się będę narzucać z pomocą, to mogę zrobić ko-muś większą krzywdę niż uprzejmość.
Marek nie znosi polityki i polityków. Niestety, trafiła mu się żona polityk. Był moment, iż miał spory dylemat między niechęcią do małżonki ministra a chęcią do własnej żony.

W domu każdy rządzi sobą. Jeśli on jeździ na kajaki, a ja do Egiptu, to jak możemy sobą nawzajem rządzić? Doszliśmy do takiego porozumienia, że nie musimy się ze sobą męczyć tam, gdzie nie chcemy. Jeśli mój mąż nienawidzi słońca, a ja lubię drinki, piweczko, słoneczko, to nie zmuszamy się, żeby być razem.

Marek zazwyczaj jeździ w grupie, a ja sama. I ten swój luksus bycia samą coraz bardziej sobie cenię. Kiedyś by ktoś pewnie powiedział: - Taka pani, ma swoje lata, a jeździ sama. A ja uwielbiam być samą na co dzień. Gdy polecę na ty-dzień do miejsca, gdzie nie dzwoni telefon i nikt ode mnie nic nie chce.
Słyszałam, że wyglądam na zarozumiałą, zadufaną i niekomunikatywną. A ja po prostu chcę odpocząć. Bycie samą jest dla mnie luksusem, a oglądanie sfrustrowanego męża przy boku, który nie lubi plaży, zepsułoby mi wyjazd.

Marek wczesną wiosną, w pierwszy weekend maja jedzie na spływ kajakowy. Potem, gdy tylko kończy zajęcia ze studentami, jedzie na żagle. Gdy wraca, natychmiast wyrusza na Kresy. Po powrocie okazuje się, że schudł parę kilogramów, ale jest szczęśliwy. Po tygodniu pobytu w domu i wykonaniu takich pospolitych czynności jak naprawa dachu, wyjeżdża na rejs żeglarski na Ma-ury lub po Morzu Bałtyckim, a potem jesienią w góry. W tym okresie czasami się widzimy, ale podczas ostatnich wakacji nie widzieliśmy się dwa miesiące.

Marek się niczym nie stresuje. Jest płaszczyzną diatoniczną spokoju. Nie ma wzlotów i upad-ków. Zresztą żadne z nas nie ma formuły odreagowania stresów. Po prostu prawa półkula mózgu dominuje nad lewą, czyli dominuje u nas racjonalizm, zdrowe podejście do życia przeważa. Sprawia to, że choć oboje jesteśmy profesorami, to pozostajemy przy tym normalnymi ludźmi. Marek Zaradniak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski