Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby poznańskie koziołki przestały się trykać

Karolina Koziolek
Andrzej Krajewski opiekuje się koziołkami od 2009 roku jednak na wieży był przedtem wiele razy z ojcem
Andrzej Krajewski opiekuje się koziołkami od 2009 roku jednak na wieży był przedtem wiele razy z ojcem Grzegorz Dembiński
Symbol Poznania, trykające się koziołki działają bez przerwy od 23 lat. Syn ich twórcy mówi, że niebawem mogą potrzebować remontu. Nie chce zawieść zbierającego się w południe tłumu.

Poznańskie koziołki trykają się od 450 lat. To wówczas miejscy radni zamówili u mistrza ślusarskiego Bartłomieja Wolfa z Gubina „zegar kunsztowny”. Razem z zegarem miał być sprzężony mechanizm ruchomych koziołków. Wybitny zegarmistrz pracował nad urządzeniem półtora roku.

Ostatecznie zegar wraz z koziołkami zaczął działać 15 marca 1550 r. Po 125 latach koziołki trafił piorun i na długi czas przestały się trykać. Wróciły dopiero w 1913 r., na krótko - zepsuły się w czasie I wojny światowej. Powróciły w 1922 r.

W czasie II wojny światowej wieża ratusza bardzo ucierpiała, a koziołki przepadły. Ich współczesny powrót przypadł na rok 1954. Jednak te koziołki, które obecnie podziwiamy na ratuszowej wieży, powstały jako dzieło Stefana Krajewskiego, pracownika Politechniki Poznańskiej w 1993 r.

Okazuje się, że ten stary symbol Poznania ponownie może przestać działać. Mechanizm ma swoje lata, a nigdy nie przeszedł generalnego remontu. Działa codziennie od 23 lat. Andrzej Krajewski, syn ich twórcy, który zajmuje się konserwacją mechanizmu, uważa, że koziołki wkrótce będą wymagać gruntownego remontu. - Może to nie kwestia dni, ale lepiej wcześniej niż później - uważa.

Stres w każde południe
- Telefon w południe pięć po godzinie 12, to dla mnie zawsze stres. Oznacza, że znów coś się stało z koziołkami - mówi Andrzej Krajewski. - Najgorzej było, gdy wyjechałem na wakacje, zawsze w południe drżałem, czy coś się nie wydarzy.

Z czego wynika problem? Krajewskiego nie ma kto zastąpić. Koziołki nadzoruje i reperuje tylko on. Nie ma stosownej firmy czy zespołu mechaników.

Pracownicy Muzeum Narodowego, któremu podlega ratusz, mówią, że na co dzień wszystko działa bardzo sprawnie, mechanizm jest w pełni zautomatyzowany.

- O godzinie 11 zapalają się zielone kontrolki, które oznaczają, że urządzenie jest w gotowości. Z mojego punktu widzenia generalny remont nie jest konieczny. Opłacamy na bieżąco naprawy koziołków - zapewnia Henryk Sieg, kierownik techniczny Ratusza. Twierdzi, że musi sprawę wyjaśnić.

Aktualnie działający mechanizm powstał w 1993 r. Stworzył go ówczesny pracownik Politechniki Poznańskiej Stefan Krajewski.

- Lubił nietypowe wyzwania. Opracował podnośnik do cudownego obrazu w Kalwarii Pacławskiej, w domu stworzył jonizator powietrza - mówi jego syn.

Koziołki Stefana Krajewskiego
„Na początku lat 90. mechanizm zaczął psuć się na tyle, że trzeba było pomyśleć o nowym. Przestoje były coraz częstsze, a ich usuwanie ze środków ratusza i przez jego pracowników, coraz trudniejsze” - pisze we wspomnieniach Stefan Krajewski.

Zaczęła się trwająca kilka lat żmudna batalia o losy koziołków. Magdalena Warkoczewska, ówczesna kustosz Muzeum Historii Miasta Poznania szukała pomocy u władz miasta. Te zwróciły się do rektora Politechniki Poznańskiej, ale ten odmówił. Po nitce do kłębka władze dotarły do Stefana Krajewskiego, który znany był z tworzenia konstrukcji urządzeń i układów pomiarowych do badań geotechnicznych. „Podjąłem wówczas ścisłą współpracę z konserwatorem zegarów i koziołków ratuszowych, Piotrem Mikołajczakiem, zegarmistrzem, znawcą starych zegarów - pisze Stefan Krajewski. - Przez trzy lata razem usuwaliśmy awarie i udoskonalaliśmy mechanizm”.

Na podstawie tych doświadczeń Krajewski następnie opracował nowe rozwiązanie konstrukcyjne mechanizmu i układu sterowania koziołków. „To rozwiązanie nie ma odpowiednika w dotychczasowym stanie techniki, ale osobliwy i niepowtarzalny charakter sprawia, że jego ochrona patentowa nie ma sensu” - zanotował Krajewski.

Sam projekt to jednak tylko połowa sukcesu. Stefan Krajewski szukał kogoś, kto go wykona. Tu się zaczęły problemy. Przedstawiciele poznańskich zakładów przemysłowych zgłaszali kwoty nierealne dla muzeum. Czas upływał, a rozwiązania nie było. W końcu pojawił się sponsor, poznański przedsiębiorca Marian Marcinkowski. Konstrukcję wykonało Laboratorium Metrologii Technicznej, kilka elementów przygotowały zakłady Cegielskiego.

I to nie był koniec problemów. Zabrakło funduszy na dźwig, który przetransportowałby koziołki na wieżę. Ostatecznie pomogła straż pożarna, która przy pomocy wysięgnika zdjęła stary mechanizm i umieściła największe elementy konstrukcji na wieży. Resztę trzeba było przenieść schodami.

Koziołki zostały przekazane na ręce prezydenta Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka 14 lutego 1993 r. Uroczyste pierwsze uruchomienie nastąpiło w dniu otwarcia Jarmarku Świętojańskiego 12 czerwca 1993 r.

Koziołki przeszły z ojca na syna
Od tego czasu Stefan Krajewski był oficjalnym opiekunem koziołków. W 2007 r. mechanizm został w pełni zautomatyzowany.

Syn Krajewskiego już jako 17-latek wdrapywał się z ojcem na wieżę ratusza.

- Nie lubiłem tego. Zamiast spotkań z kolegami musiałem czyścić tryby mechanizmu, żeby się nie zacięły. Wiele razy się denerwowałem na ojca, uważałem, że powinien poprosić kierownictwo ratusza o kupno nowych części. Ale ojciec nie, bohater, wolał wciąż czyścić zużyte już części papierem ściernym czy alkoholem - wspomina.

Początkowo to ojciec wiódł prym przy koziołkach, syn tylko pomagał. Z czasem oddawał pałeczkę synowi.

- Brałem sprawy w swoje ręce, żeby było szybciej. I nie wiadomo, kiedy stałem się specjalistą od koziołków - mówi Krajewski.

Kiedy jego ojciec się rozchorował, to on przejął pieczę nad poznańskim symbolem. Mówi, że sprawa dużo go kosztuje, bo czuje się wręcz chorobliwie odpowiedzialny. Po pierwsze przez ojca, po drugie, bo czuje ciężar poznańskiego symbolu.

- Kiedy jadę przez miasto, szczególnie około południa, myślę sobie, że nikt w tym mieście nie ma chyba tak stresującego zawodu. Czuję, że ludzie tego nie rozumieją. Wydaje mi się niekiedy, że gdyby koziołki nie wyjechały, to jakby zawalił się świat - opowiada Andrzej Krajewski.

Żartuje, że wolałby zapłacić drugie tyle, ile płaci mu Muzeum Narodowe, byle nie czuć już tego ciężaru.

- Jeśli coś się zepsuje, nie mam wiele czasu na naprawianie. Wiadomo, że następnego dnia w południe tłum będzie czekał, jak każdego dnia, aż koziołki zaczną się trykać - mówi.

Lista awarii znana na pamięć
Najtrudniejsza sytuacja zdarzyła mu się w 2011 r. Cały układ zaciął się chowając do wieży. W prawym koziołku wygięła się część przy jego przednich nogach, sprawiało to, że nadmiernie się kłaniał.

- To była niedziela, a potrzebny był ślusarz. Znalazłem kogoś w Suchym Lesie, kto mimo świątecznego dnia zgodził się pomóc w naprawie. Liczył się czas. Siedziałem w wieży do północy. Zresztą nie pierwszy i ostatni raz. Niestety, nie udało się wszystkiego złożyć z powrotem. Pojechałem do domu się przespać, a od rana znowu siedziałem w wieży przy koziołkach. Udało się. W południe wszystko było sprawne - opowiada Andrzej Krajewski.

Jak mówi, jego oficjalna opieka nad koziołkami zaczęła się w 2009 r. Każdą usterkę od tamtego momentu pamięta bardzo dobrze. Pierwsza zdarzyła się w październiku 2010 r. Koziołki wyjechały z wieży, ale nie chciały się trykać. - W jednym z trzech silników wyrobiły się koła zębate, obróciłem je na drugą stronę i zaczęły działać - opowiada.

Krajewski potrafi wyliczyć bezbłędnie wszystkie kolejne poważne awarie, a było ich łącznie dziewięć. 18 września 2012 r. koziołki w ogóle nie wyjechały. 4 sierpnia 2013 r. wyjechały, ale się nie rozchyliły i nie trykały. Ostatnia poważna awaria zdarzyła się 15 sierpnia 2015 r. Koziołki znów zawiodły tłum. Wszystko przez ogon prawego, który bez przerwy, mimo regulacji, ociera o drzwi wieży.

- To tylko te przypadki, kiedy zaalarmowany przez pracowników ratusza, pojawiałem się kilka minut po 12, ale podejmuję też wiele działań prewencyjnych, by uniknąć rozczarowania tłumu zbierającego się na Starym Rynku - mówi.

Jego zdaniem takie awarie mogą się zdarzać coraz częściej, ponieważ w przeciwieństwie do innych miast w Europie, Poznań nie robi przerw konserwatorskich ani dłuższych przeglądów.

- Pod 23 latach mechanizm wykazuje już objawy zużycia. Do tej pory staram się naprawiać wszystko sam, ale wkrótce wyczerpię te możliwości i konieczny będzie remont generalny - mówi Krajewski.

Potrzebna jest firma z zapleczem technicznym, która byłaby w stanie podołać takiemu zadaniu.

- Ale, jak wynika z perypetii, jakie ratusz miał 25 lat temu, może to nie być takie proste - uważa opiekun koziołków.

Przydałby się ktoś z zapleczem
Andrzej Krajewski nie ma zastępstwa. Uważa, że powinno być inaczej.

- Przestaną w którymś momencie działać, a ja nie będę w stanie ich naprawić. Przeraża mnie taka sytuacja. Wszelkie naprawy przeprowadzam doraźnie. Wymieniam elementy, reguluję cały układ, który przecież jest narażony na działanie wiatru, deszczu słońca, gołębie też nie pomagają. A to przecież metal, odkształca się - mówi.

Martwi się, że po każdej awarii napotyka w internecie nieprzychylne komentarze. Bardzo przeżywa każdą publikację na temat koziołków. Ma nawet listę „hejtów”. Niektóre go bawią. W jednej z gazet napisano, że jednemu z koziołków odpadła noga, leżała na Starym Rynku, aż w końcu porwało ją dwóch mężczyzn i z nią uciekło.

- To nigdy się nie zdarzyło, koziołki zawsze były całe - śmieje się Krajewski.

Przez wzgląd na ojca chce jak najlepiej dbać o mechanizm na ratuszowej wieży. Jednak ma świadomość, że w którymś momencie awarie mogą go przerosnąć.

- To prototyp i nikt na świcie nie ma doświadczenia i nie może przewidzieć, jak będzie dalej działać. I nawet Google nie wie, jak długi jest cykl życia takiej maszyny - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski