Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu...” - felieton Dariusza Lipińskiego

Dariusz Lipiński, były wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy
„Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu...” - felieton Dariusza Lipińskiego
„Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu...” - felieton Dariusza Lipińskiego Pawel Miecznik
Skoro nie rzekoma ciemnota i nie ustrój polityczny (koniec końców przecież w Średniowieczu bardziej przyjazny człowiekowi niż różne pomysły oświeceniowe, nie mówiąc o dwudziestowiecznych totalitaryzmach), to skąd taka niechęć do tej epoki u jego przeciwników? Wydaje się, że ich problem polega na tym, że w centrum średniowiecznego świata stał Bóg.

Średniowiecze. Używane jest jako synonim zacofania i obskurantyzmu. Jako straszakiem politycznym i cywilizacyjnym oraz inwektywą często i ochoczo posługują się nim zwolennicy tzw. postępu (cokolwiek to pojęcie miałoby znaczyć). W prlu (tak lubię to pisać, małą literą, to za Zbigniewem Herbertem: „w prlu, może pan tak to napisać”, mówił w słynnej rozmowie z Jackiem Trznadlem), z uwagi na programowo ateistyczny charakter tamtego systemu, było to jeszcze jakoś zrozumiałe. Zadziwiające jednak, że dziś nadal jest w tej roli obsadzane, nawet przez osoby z wyższym wykształceniem i bez związków z komunizmem.

Średniowiecze. Synonimem ciemnoty i zabobonu jest epoka, która pozostawiła po sobie nie tylko wspaniałe romańskie i gotyckie kościoły. Wymyśliła uniwersytety (Bolonia – 1088, Paryż – ok. 1150, Oksford – 1167, a później mnóstwo innych w całej Europie: od Salerno, Palencji, Cambridge, Salamanki, Padwy aż po Montpellier, Pragę, Kraków, Heidelberg – wymieniam tylko przykładowo). Już w dobie renesansu karolińskiego (VIII – X w.) dorobiła się rozwiniętej sieci szkół i ujednoliconego systemu kształcenia. Jest uznawana za jeden z trzech złotych wieków w historii logiki. Była czasem tworzenia szpitali i rozwoju opieki społecznej, zdaniem amerykańskiego ekonomisty Roberta Henry'ego Nelsona „średniowieczny Kościół rzymskokatolicki prowadził dalekosiężny i kompleksowy system opieki społecznej dla biednych”. Budowała drogi i mosty, z których wiele (jak piękny XI-wieczny Most Królowej w miasteczku o tej samej nazwie, Puente la Reina, na Szlaku św. Jakuba) służy ludziom do dziś (Na chłopski rozum taką infrastrukturę powinien doceniać nawet ktoś, kogo nie wprawiają w podziw freski Giotta, chorał gregoriański czy średniowieczni filozofowie najwyższej próby z Akwinatą na czele, a tu, patrzcie, nie: wciąż „obskurantyzm”, „ciemnota”, „zabobon”...). Miało średniowiecze swoje bariery, które dziś mu się wypomina, popełniając zresztą błąd anachronizmu: powolne tempo rozwoju technicznego czy ograniczenia w dostępie do kultury i nauki (choć z tym ostatnim chyba nie było źle, skoro na przykład Karol Wielki, sam ponoć analfabeta, kładł duży nacisk na naukę czytania i pisania dzieci pochodzących z niskich stanów). Ale jak miało nie być tych ograniczeń przed wynalezieniem druku, w czasach kiedy za cenę ręcznie przepisywanej księgi można było kupić wieś wraz z chłopami?

Pokrewny „ciemnocie” i „zabobonowi” straszak używany w debatach publicznych to groźba „państwa wyznaniowego”. Ale to też nie bardzo można średniowieczu zarzucić. Świadczą o tym choćby dzieje sporu między cesarstwem a papiestwem o inwestyturę, zakończonego konkordatem w Wormacji (1122 r.) potwierdzonym przez pierwszy sobór laterański. Co więcej, także w sferze czysto religijnej władza duchowieństwa bywała raczej miękka. Na biegnącej z Paryża do Santiago de Compostela Via Turonensis (Drodze Tureńskiej, Drodze wiodącej przez Tours) leży Saintes, w starożytności stolica rzymskiej prowincji Galii Akwitańskiej. Z tamtejszej katedry wyszła na cały świat chrześcijański praktyka modlitwy Anioł Pański. Wiemy o tym być może tylko dlatego, że księża z Saintes stanowili wyjątek. Kiedy podczas pierwszej wyprawy krzyżowej papież Urban II wezwał do odmawiania Anioł Pański, tylko oni posłuchali jego apelu. Poza tym spotkał się on z niemal zerowym odzewem.

Skoro więc nie rzekoma ciemnota i nie ustrój polityczny (koniec końców przecież w Średniowieczu bardziej przyjazny człowiekowi niż różne pomysły oświeceniowe, nie mówiąc o dwudziestowiecznych totalitaryzmach), to skąd taka niechęć do tej epoki u jego przeciwników? Wydaje się, że ich problem polega na tym, że w centrum średniowiecznego świata stał Bóg. Był w centrum myśli, uczuć, codziennego życia średniowiecznego człowieka. „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu” – powiedział św. Augustyn. Pogarda dla średniowiecza jest więc jednym z najbardziej widocznych elementów procesu detronizowania Boga. W pierwszym akapicie tego tekstu padło stwierdzenie, że posługują się nią zwolennicy tzw. postępu. Jasne, że dla nich Bóg jest najważniejszym obiektem tej detronizacji. Ale przy sposobności ofiarami tego procesu stają się też atrybuty średniowiecza najzupełniej świeckie, na przykład logika. Wielu współczesnych teorii, ideologii i uniwersyteckich mód nie da się obronić na gruncie tej nauki o precyzyjnym formułowaniu myśli i procedurach poprawnego rozumowania. To już jednak jest temat na inny felieton.

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski