Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie mieszkać, czyli wielka płyta kontra nowe osiedla

Anna Jarmuż, Marta Danielewicz, Marcin Idczak
Rataje to jedno z największych osiedli mieszkaniowych w naszym kraju
Rataje to jedno z największych osiedli mieszkaniowych w naszym kraju Andrzej Szozda
Bloki na Ratajach już dawno miały się rozsypać. Jednak osiedla nadal stoją i cieszą się wielkim zainteresowaniem. Oczami poznaniaków porównaliśmy to miejsce z innymi osiedlami w mieście.

Wielka płyta na Ratajach czy też pobliskie osiedle na Polance, a może lepiej dalej od centrum, ale kameralniej na Strzeszynie Greckim? Jak się żyje na różnych osiedlach w Poznaniu? Pokazujemy plusy i minusy poznańskich osiedli.

Wielka płyta i jeszcze więcej zieleni

Bloki spółdzielni mieszkaniowej Osiedle Młodych, czyli te znajdujące się na Ratajach, zamieszkuje ponad 70 tysięcy osób. To około 15 procent populacji Poznania. W zasobach spółdzielni jest 29,5 tys. mieszkań w blokach z tzw. wielkiej płyty (na 31 tys. mieszkań). Znajdują się one w 288 budynkach. Najstarszy powstał w 1968 roku, najmłodszy w 1994. To bodaj największa spółdzielnia w naszym kraju.

Już od trzech dekad na Ratajach mieszka Miron Perliński. - Nie wyobrażam sobie życia w innej części Poznania - wyznaje. - Dla wielu poznaniaków miasto kończy się na Warcie. Prawie nic nie wiedzą o prawobrzeżnym Poznaniu, a tym bardziej o ratajskich osiedlach. A tak szczerze mówiąc, to do Starego Rynku mamy mniej niż 10 minut tramwajem lub kilkanaście pieszo - zauważa Miron Perliński.

Jakie według niego są największe plusy tej części Poznania? - Trudno wymienić, co powinno znaleźć się na pierwszym miejscu - stwierdza mieszkaniec os. Piastowskiego. Według niego na pewno zieleń. - Pomiędzy poszczególnymi blokami jest wiele wolnego miejsca, gdzie znajdują się trawniki, zasadzono krzewy oraz drzewa - stwierdza Miron Perliński. Dodaje, że gdy bywa na nowych osiedlach, to jest tam zupełnie inaczej. Bloki są ściśnięte jeden przy drugim. Tak by każda możliwa przestrzeń była zagospodarowana... budynkami. - Wiadomo, deweloper nie zarabia na tym, że posadzi drzewka, tylko na sprzedanych lokalach - podkreśla M. Perliński. - Gdy budowano nasze osiedla, było zupełnie inaczej, liczyła się także przestrzeń.

Według Jarosława Tomczaka z os. Lecha tej za to brakuje w mieszkaniach na Ratajach. - Za małe są łazienki i kuchnie - mówi. W łazience jest spory problem ze zmieszczeniem wanny, zlewu i pralki. Na plus za to można zaliczyć duże balkony oraz bardzo ustawne pokoje. Każdy lokal ma piwnicę, a do tego często są dodatkowe pomieszczania na wózki czy rowery. A właśnie takich miejsc oraz piwnic nie ma na nowych osiedlach.

Tadeusz Stachowski, prezes SM Osiedle Młodych, zaznacza, że w mieszkaniach z wielkiej płyty trudno dokonywać zmian w rozkładzie pomieszczeń. Bo bardzo często zdarza się - szczególnie w tych najstarszych blokach - że wszystkie ściany są ścianami nośnymi. - To jest niedogodność, ale z drugiej strony na osiedlach Piastowskim i Jagiellońskim mieszkania cieszą się dużym powodzeniem na rynku, bo są najbliżej centrum oraz uczelni wyższych, np. politechniki - wyjaśnia T. Stachowski.

Obaj mieszkańcy chwalą sobie komunikację. To naprawdę mocny punkt Rataj. - Wciąż słyszę od kolegów z Naramowic, że mają ogromny problem z dojechaniem do centrum. Dla mnie to jakaś zupełna abstrakcja - opowiada Jarosław Tomczak, który dodaje, że najlepiej jest korzystać z tramwaju. - Wydzielonymi torowiskami można dojechać w kilka lub kilkanaście minut w różne części Poznania - zauważa.

Gorzej jest z samochodami. Te mogą stanąć w korkach na ulicach dojazdowych do ronda Rataje. - Jednak nie jest tak źle, jak na wspomnianych Naramowicach - przekonuje Tomczak.

Mieszkańcy coraz częściej narzekają na brak miejsc postojowych. - Stajemy się parkingiem buforowym dla przyjeżdżających do pracy do Poznania - komentuje Perliński.

Faktycznie, kierowcy na osiedlowych uliczkach zostawiają samochody i dalej jadą już tramwajami. M.in. dlatego, że na Ratajach parkowanie nic nie kosztuje.

Coraz większa liczba samochodów spowodowała konieczność budowy miejsc postojowych. W stosunku do pierwotnego planu zagospodarowania na Ratajach powstało dodatkowo około 650 miejsc.

Oprócz tego powstało też kilka dużych parkingów strzeżonych. Mimo to problem pozostał.

- Ze względu na bardzo ograniczone już możliwości terenowe jedynym skutecznym rozwiązaniem tego problemu może być budowa parkingów wielopoziomowych - mówi prezes Stachowski. Natomiast Miron Perliński ma nadzieję, że przyjeżdżający będą zostawiali swoje auta na parkingach przy Centrum Handlowym Posnania, które powstaje przy rondzie Rataje.

Gdy w latach sześćdziesiątych podjęto decyzję o budowie ratajskich osiedli, w kraju trwała akcja „Tysiąc szkół na tysiąclecie”. Polegała na masowej budowie podstawówek z okazji rocznicy powstania państwa. M.in. dlatego na każdym osiedlu jest jakaś szkoła. Trudno też powiedzieć, że panuje ścisk i lekcje prowadzone są do późna. Nawet jeszcze w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych powstały nowe budynki służące nauce.

- Do wyboru mamy placówki sportowe, zwykłe, liczne gimnazja czy publiczne licea - stwierdza Miron Perliński. - Proszę mi pokazać inne części Poznania, gdzie jest tyle różnorodnych szkół oraz przedszkoli - stwierdza. Dodaje, że nie trzeba było walki mieszkańców o wybudowanie jakiejś placówki. - A teraz, co mamy? Dzisiaj otwarcie szkoły w innej części Poznania to wydarzenie dekady.

Minusem jest za to coraz mniejsza liczba basenów. Jeszcze przed 20 laty był jeden ogromny odkryty i kolejny pod dachem. Ten pierwszy został już zamknięty z powodu fatalnego stanu technicznego. Niecki zasypano i stworzono tory do jazdy na rolkach lub rowerach. Natomiast kryta pływalnia na os. Piastowskim będzie czynna tylko do końca czerwca. Później rozpocznie się remont. Ma trwać aż dwa lata.

- Dlatego pozostają nam termy lub basen AWF przy Drodze Dębińskiej - wylicza Jarosław Tomczak.

Bezpiecznie, choć ciasno

Na te same zalety wskazują mieszkańcy, sąsiadującej z Ratajami, Polanki. Jak przyznaje Ewelina Cisłak, która administruje fanpage „Hello Polanka” na Facebooku, to był jeden z powodów, dla którego zdecydowała się kupić tam mieszkanie.

- W pół godziny można dotrzeć stąd do centrum miasta. W pobliżu jest Malta, Warta i most św. Rocha. Mieszkanie na Polance to też świetna inwestycja na przyszłość. Gdybym chciała kiedyś wynająć mieszkanie, nie będzie z tym problemu. Niedaleko jest Politechnika Poznańska. Na osiedlu zawsze będą studenci - wylicza Ewelina Cisłak, która mieszka przy ulicy Katowickiej. Nie narzeka też na infrastrukturę - ulice czy chodniki oraz dostępność ważnych dla mieszkańców punktów. Osiedle jest samowystarczalne. To małe miasteczko w Poznaniu. - Jest żłobek, przychodnia, sklepy... Mam na osiedlu swój warzywniak i sklep mięsny. Kiedy tam przychodzę dziewczyny pytają np. czy chcę kupić wątróbkę dzisiaj, czy jutro? To sprawia, że człowiek przywiązuje się do miejsca - zauważa pani Ewelina.

Na Polance jest też żłobek i kilka przedszkoli - niestety prywatnych.

- Większość mieszkańców dowozi dzieci na sąsiednie osiedla - dodaje Anna Galas, która mieszka z mężem na Polance od 2003 roku. - Gdy ktoś kupuje mieszkanie na kredyt, nie stać go już na takie wydatki, jak prywatne przedszkole. Dobrze, że na osiedlu jest przychodnia zdrowia. Niestety, jest za mała na tak dużą liczbę mieszkańców. Na Polance nie brakuje za to dentystów, fryzjerów i kosmetyczek. Usługi te można znaleźć niemal na każdym rogu - żartuje.

Problemem jest też brak miejsc parkingowych. Jeśli ktoś nie wykupił miejsca w garażu lub na podziemnym parkingu, może zapomnieć o tym, że zostawi samochód pod blokiem.

- Niełatwo jest też wyjechać z Polanki - zauważa Anna Galas. - Gdy odwożę córkę do szkoły na os. Powstań Narodowych, muszę objechać naokoło całe osiedle.

Jeszcze bardziej tłoczno zrobiło się na ulicach, gdy ruszyła budowa Centrum Handlowego Posnania. Mieszkańców (także dzieci, idące do szkoły) często mijają samochody ciężarowe. Uciążliwy jest też hałas i kurz. - Zobaczymy, co będzie, gdy już to centrum otworzą - zastanawia się Anna Galas.

Mieszkańcy Polanki cenią za to bezpieczeństwo. Na osiedlu jest ochrona i monitoring - choć nie zawsze się sprawdza. - Kiedy mojej koleżance ukradli sprzęt z mieszkania, nikt nic nie widział i nie słyszał, a kamery nic nie zarejestrowały - wspomina Ewelina Cisłak.

Ostatnio, w jednym z osiedlowych sklepów doszło też do ataku nożownika.

- Do tej pory nie bałam się wypuścić dziecka na plac zabaw przed blokiem. Teren wokół jest ogrodzony. Aby tam wejść trzeba mieć klucz lub znać kod. Teraz się jednak nad tym zastanowię - przyznaje Anna Galas.

Zamknięte fyrtle to zaleta, ale też wada. Idąc z jednego punktu osiedla na drugi, trzeba często okrążać je dookoła. Porównując Polankę z innymi, starszymi osiedlami - jak Lecha, można też odnieść wrażenie, że ludzie mniej się znają, są bardziej zamknięci.

- Kiedy mieszkałam na osiedlu Lecha, zostawianie sąsiadom kluczy do mieszkania, podlewanie kwiatków, pożyczenie szklanki cukru - było normą. Na Polance, gdy skończy mi się cukier, wiem że muszę iść po niego do Żabki - żartuje Ewelina Cisłak. - Są oczywiście grupy ludzi, którzy się znają. Na osiedlu jest kilka centrów sportowych, kręgielnia - tam się spotykają. Znają się też ci, którzy mają dzieci oraz posiadacze psów. Jak zauważa na os. Lecha było też więcej zieleni.

- Tam bloki były budowane po to, aby w nich mieszkać - stwierdza Ewelina Cisłak. - Odnoszę wrażenie, że nowe osiedla są bardziej betonowe. Wszystko jest w wersji mini. Małe są piaskownice i place zabaw. Dzieci nie mają nawet gdzie pograć w piłkę, mogą jeździć na rowerze pomiędzy alejkami. Na folderach reklamowych wygląda to ładnie, w praktyce niekoniecznie służy.

Problemem nie są dla niej jednak blokowe standardy, choć dla niektórych może to być uciążliwe.

- Jeśli decydujemy się na mieszkanie w bloku, powinniśmy mieć świadomość, że od czasu do czasu usłyszymy za ścianą płaczące dziecko albo ktoś zacznie wiercić o godzinie 21.40. Ja regularnie ze swoimi sąsiadami oglądam Panoramę - żartuje.

Kiedyś czołgi, dziś szeregowce

Szeregowce, domy wielorodzinne, bliźniaki i domki jednorodzinne, trochę zieleni. To Strzeszyn. Niegdyś wieś, dziś dzielnica Poznania. Daleko od ścisłego centrum. Gdy jednak pytam mieszkających tam poznaniaków, czy to peryferia oburzają się.

- Jakie peryferia?! Do centrum mamy jakieś 15 minut. Blisko do Plazy i Pestki. A na Stary Rynek to rzadko kto się wybiera - przyznaje Małgosia, sprzedawczyni w sklepie z ekożywnością. Sama na Strzeszynie mieszka od 1995 roku. Jest jedną z pierwszych, które wprowadziły się na nowo powstałe osiedle. - To specyficzna dzielnica - mówi.

Przyznaje to także Arleta Matuszewska, przewodnicząca rady osiedla Strzeszyn, która ten poznański fyrtel zamieszkuje już od 17 lat. - Koncepcja urbanistyczna tego osiedla była wzorcowa. Wszystko było idealnie przemyślane i zaplanowane. To miejsce miało liczyć w przyszłości, według pierwotnego planu, 20 tysięcy mieszkańców. To miała być ekskluzywna dzielnica. Miały tu dominować wille jak te na alei Niepodległości lub Sołaczu - wzdycha pani Arleta.

Jednak, gdy przyjrzymy się bliżej architekturze Strzeszyna to zobaczymy, że dominuje tu... chaotyczna zabudowa. Plan zagospodarowania przestrzennego dzielnicy sporządził w latach 1986-1990 warszawski architekt Piotr Wicha. Koncepcja zakładała, że stopniowo będzie powstawała gęsta zabudowa. Dominować jednak miały domy wielorodzinne i wille. W dalszej części szeregowce, a na końcu bloki. Plan zakładał budowę szkół, przedszkoli, kliny zieleni, dwa kościoły, a nawet cmentarz. Czyli kolejne miasto w granicach Poznania. - Niestety, z tego naprawdę wzorcowego planu już niewiele zostało. Mimo zabudowy miało być wiele przestrzeni dla mieszkańców, a także podstawowych usług. W 2003 roku, na mocy ustawy, przestał obowiązywać wcześniejszy plan zagospodarowania przestrzennego. Teren szybko zajęli deweloperzy, którzy zaczęli byle jak stawiać szeregowce. Spółdzielnie i rolnicy szybko pozbyli się gruntów - wspomina Arleta Matuszewska.

Mimo to Strzeszyn to jedna z bardziej atrakcyjnych dzielnic Poznania. Bliskość jeziora i granic miasta sprawia, że wielu mieszkańców chce tu zamieszkać. Ceny ziemi są przez to dość wysokie. - To około 400 zł za metr kwadratowy gruntu - mówi przewodnicząca Rady Osiedla Strzeszyn.

Mieszkańcy wymieniają jednak kilka bolączek, które ich na co dzień trapią.

- Najbardziej odczuwalny jest brak węzła komunikacyjnego. Od reszty miasta odcina nas linia kolejowa, biegnąca aż do Obornik. Nie ma więc swobodnego przejazdu do centrum przez tory. Nie ma tu także ani jednego bezkolizyjnego przejazdu - wylicza Arleta Matuszewska. Przewodnicząca Rady Osiedla wskazuje, że jeśli powstanie kolejnych 1200 planowanych mieszkań, to ruch na osiedlu się zagęści.

- Już teraz jest problem, by z Literackiej wyjechać na Koszalińską. Nie ma tu żadnego ronda, a powinny być przynajmniej trzy. Nie wiem, jak to będzie wyglądało w przyszłości, jeśli sprowadzi się tu kolejnych kilka tysięcy osób - mówi Matuszewska.

Z tym także związany jest kolejny problem: brak miejsc parkingowych. Na Strzeszynie nie ma ani jednego parkingu z prawdziwego zdarzenia. Kierowcy są zmuszeni zostawiać auta... na ścieżce rowerowej. - Zameldowanych jest tu ponad 7 tysięcy osób. Mieszka jednak więcej, około 10 tysięcy, bo część ludzi jest niezameldowana, część to studenci. Stąd żabi skok na Uniwersytet Przyrodniczy. Nie wiem dlaczego nikt nie pomyślał o tym, że skoro na jedną rodzinę przypada półtora samochodu, to trzeba na tak dużym osiedlu wydzielić parking - mówi Matuszewska.

Domki szeregowe zamieszkują maksymalnie dwie rodziny. Są raczej przestronne, dominują duże powierzchnie. Inaczej jest w głębi osiedla, gdzie coraz więcej jest bloków oraz na osiedlu Wojskowym, gdzie kolejne budynki wielorodzinne stawia deweloper.

Katarzyna Trawa, która od trzech lat mieszka na Strzeszynie mówi jednak, że komunikacja nie jest najgorsza.

- To prawda, że osiedle cały czas się rozbudowuje. Wprowadza się coraz więcej młodych ludzi z dziećmi. Brakuje, niestety, placów zabaw. Teraz dopiero też powstaje dziesięciooddziałowe przedszkole. Trochę przeciw niemu burzą się właściciele prywatnych placówek - dodaje mieszkanka.

Zdaniem Arlety Matuszewskiej infrastruktura społeczna na Strzeszynie kuleje.

- Jak można budować jedno publiczne przedszkole na 200 dzieci? Tak dużego przedszkola nie ma chyba w całym Poznaniu! Dodatkowo mamy tylko jedną szkołę podstawową z gimnazjum, która działa na dwie zmiany. Także przydałaby się jeszcze jedna. Już nie wspominając o chociaż jednej szkole średniej. Ci, którzy się wprowadzili tu 17 lat temu mają już dzieci, a nawet, jak ja, wnuki. Nie rozumiem, dlaczego miasto o tym zapomniało - zastanawia się Arleta Matuszewska.

Mieszkańcom brakuje też takich prozaicznych rzeczy jak ławki, kosze, większa liczba placów zabaw. - Czasami wyjście z dzieckiem na plac zabaw to kilkugodzinna wycieczka. Być może tam, gdzie powstają nowe domy będzie kolejny plac. Jest ich zdecydowanie za mało - mówi Katarzyna Trawa, mama małej Lenki.

Przewodnicząca rady osiedla zauważa z kolei, że najbardziej zaniedbaną i pominiętą grupą mieszkańców Strzeszyna są seniorzy. - Jest tu jedna pizzeria. Kilka sklepów ogólnospożywczych, jedna przychodnia. Brakuje usług i obiektów handlowych. Brakuje też miejsca, gdzie seniorzy mogliby wypić kawę, porozmawiać. Przydałby się osiedlowy dom kultury, biblioteka, może małe kino - mówi Arleta Matuszewska.

Z kolei inni twierdzą, że bliska odległość do dużych galerii handlowych sprawia, że nie odczuwają braku większej ilości sklepów i usług.

Także dobra kanalizacja to tylko życzenie wielu mieszkańców Strzeszyna. W większości „deszczówka” jest niewydolna. Przy obfitych opadach wybijają studzienki. Ale za to większość ulic jest asfaltowa, powstały w ramach partnerstwa publicznego.

- Ludzie tu dbają o otoczenie. Mimo tej chaotycznej zabudowy, przycinają trawniki. Wiosną, gdy kwitną krzewy jest tu naprawdę pięknie. Wszystkie drogi wewnętrzne powstały przy udziale mieszkańców. My jako rada mamy za małe fundusze. Ledwo starczyło ostatnio na chodnik ze ścieżką rowerową wzdłuż drzew. Chcielibyśmy w przyszłości poprowadzić drogę rowerową aż do starego Strzeszyna. Trudno uwierzyć, że zanim się tu wprowadziłam, 20 lat temu po polu jeździły czołgi a teraz ktoś tu mieszka - kończy Matuszewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski