Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giełda na Franowie- tu kwitnie czarny rynek...warzyw i owoców

Katarzyna Dobroń
Osiem lat trwa już spór pomiędzy władzami WGRO, a rolnikami, którym nie opłaca się przyjeżdżać na giełdę w nocy. Żadna ze stron nie chce ustąpić. Rolnicy chcą, aby Wielkopolska Giełda Rolno-Ogrodnicza była otwarta od godziny 17, zamiast od północy. Żalą się, że nocny tryb rozbija im rytm pracy na gospodarstwie i sprzedają przez to mniej towaru. Poparcia szukali u władz miasta, jeszcze za prezydenta Grobelnego, ale nie doczekali się żadnej odpowiedzi. Problem został. Na Franowie kwitnie więc nielegalna sprzedaż... warzyw i owoców.

– Problem mają głównie mniejsze gospodarstwa rolne, których nie stać na wynajęcie kierowcy – mówi Marcin Górny, który od kilkunastu lat prowadzi gospodarstwo pod Śremem. – Giełda jest otwierana o godzinie 23 dla osób, które mają karnet, czyli przyjeżdżają codziennie. Reszta jest wpuszczana o  godzinie 24. Zanim wszyscy klienci wybierają towar, a my go zważymy i  przygotujemy jest już 5 rano. Trzeba wracać prosto na pole – wyjaśnia.
 

Bramy WGRO były otwierane o  godzinie 17 jeszcze latem 2008 roku. Jesienią zarząd zdecydował, że giełda będzie pracowała tylko w trybie nocnym. Żadne apele i protesty rolników nie przyniosły rezultatu.
Początkowo sprzedawcy ustawiali się w kolejkach pod  bramą, licząc, że im szybciej wjadą, tym szybciej sprzedadzą towar. Z czasem okazało się, że przed otwarciem giełdy, przychodzą też niektórzy klienci. Część rolników zaczęła więc przyjeżdżać na parking pod  wieżą kilkaset metrów od  Wielkopolskiej Giełdy Rolno-Ogrodniczej. Wszyscy mogliby być zadowoleni, gdyby nie fakt, że taki handel jest... nielegalny.

 

Policja i straż miejska regularnie przyjeżdżają pod bramę WGRO i parking kilkaset metrów dalej, aby wypisać kilka mandatów. Producenci jednak nie chcą i nie zamierzają się stąd przenosić. Co więcej wciąż domagają się zmiany otwarcia bram giełdy. – Ta giełda to prawdziwa perełka – podkreśla Waldemar Szymoniak, producent miękkich owoców. – Jak sama nazwa wskazuje powinna być dla nas, rolników. A jesteśmy przeganiani jak jakieś dzikusy.

 

Władze giełdy są jednak nieugięte. Albo rolnicy są dostosują, albo mogą jechać na giełdę w Warszawie albo we Wrocławiu. – Pod wieżą stoją sprzedawcy, którzy mają mały przerób produkcyjny, sprzedają w detalu, a my zajmujemy się handlem hurtowym – wyjaśnia  Grzegorz Hempowicz, prezes  Wielkopolskiej Gildii Rolno-Ogrodnicze. – Najważniejszy dla nas jest klient, który chce kupić wszystko na raz. Nie przyjedzie popołudniu po warzywa, a w nocy po artykuły spożywcze.

 

Stałe miejsca na giełdzie ma wykupione ponad tysiąc producentów. Codziennie pojawia się tu od 1,5 do 3 tys. klientów. Zdaniem prezesa to absurd, aby wszyscy mieli podporządkować się do niewielkiej grupy sprzedawców, którzy prowadzą handel detaliczny. – Zebraliśmy prawie 180 podpisów! – protestuje jeden z rolników. –  Poza tym, sprzedajemy hurtowo, ale jak przyjdzie ktoś z  okolicznych mieszkańców po skrzynkę, to przecież nie odmawiamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski