Marek Dębski twierdzi, że gmina proponowała mu najpierw złotówkę za metr - czyli 3 tys. złotych za 3 tysiące metrów, a później 12 tys. złotych. I to miała być ostateczna propozycja z jej strony, czyli albo bierze to, co chcą mu dać, albo nie dostanie nic. Z kolei gmina zaprzecza, by proponowała mu cokolwiek.
Zobacz też: Żąda 100 zł odszkodowania od gminy. Za stracony czas i nerwy
- Nie było podstaw do prowadzenia z panem Dębskim negocjacji w zakresie uzgodnienia wysokości odszkodowania za wywłaszczoną działkę, gdyż do takiego wywłaszczenia w ogóle nie doszło - twierdził Adam Trawiński, zastępca burmistrza.
Marek Dębski odwołał się do starostwa, które wyliczyło, że należy mu się prawie 200 tys. złotych odszkodowania, Z takim rachunkiem nie chciała jednak zgodzić się gmina i zaskarżyła decyzję starosty do wojewody.
Ten nie miał wątpliwości, co do tego czy i jak duże odszkodowanie należy się za wywłaszczone działki. Tym bardziej, że nie chodziło tylko o grunty, ale także o część sadu.
Sprawdź także: Pozwał Ryszarda Grobelnego: Chcę jego auto lub odszkodowanie
Gmina płacić nie chciała dlatego, że w księdze wieczystej jako właściciel widniał nadal Marek Dębski. Jednak najpierw starosta, a później wojewoda uznali, że to nie wina Dębskiego, tylko gminy, która zaniedbała obowiązku wpisania się do księgi wieczystej jako nowy właściciel.
Decyzja o wywłaszczeniu uprawomocniła się, więc gmina nie ma powodu, odmawiać wypłaty za nie odszkodowania. I to nie 3 czy 12 tysięcy złotych, ale 195 tys. złotych. Taką kwotę wyliczył biegły rzeczoznawca, którego powołał jeszcze starosta.
- Wojewoda nie miał podstaw, by kwestionować sporządzony w sprawie operat szacunkowy, a także określoną w nim liczbę nasadzeń - to już uzasadnienie urzędników wojewody.
Marek Dębski ma satysfakcję nie tylko finansową, ale także moralną.
- To były nierówne siły, bo byłem sam, a na przeciwko siebie miałem gminę i jej prawników - mówi Marek Dębski. - Nie wiem dlaczego ich zadaniem było działanie na moją niekorzyść. Na moją jako mieszkańca, bo to odszkodowanie, mimo, iż mi się należało, musiałem sobie wywalczyć.
- Ta sprawa potwierdza, iż warto podejmować starania o wyższe kwoty gdy proponowane są znikome odszkodowania - mówi adwokat Maciej Obrębski, pełnomocnik Marka Dębskiego.
Decyzja mimo wypłaconych już pieniędzy nie jest jeszcze prawomocna. Gmina może się jeszcze od niej odwołać do sądu administracyjnego.
Tymczasem Marek Dębski nie jest jedynym, który czuł się oszukany przez swoją gminę. Do starostwa trafia coraz więcej odwołań w podobnych sprawach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?