Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gniezno: Recenzja ze spektaklu "Zjednoczenie dwóch Korei" [ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
Sceny ze spektaklu "Zjednoczenie dwóch Korei" w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie
Sceny ze spektaklu "Zjednoczenie dwóch Korei" w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie Dawid Stube
"Zjednoczenie dwóch Korei" Joëla Pommerata nie jest opowieścią o polityce, ale o miłości, która niejedno ma imię. Pommerat przywołuje na scenie 18 różnych imion miłości. Niestety, nie odkrywa nowego. "Zjednoczenie dwóch Korei" to kolejna polska prapremiera w Teatrze im. Aleksandra Fredry, którą warto zobaczyć.

Samotna kobieta opowiada niewidocznemu mecenasowi (?), że chce rozwodu. Już może, dzieci są dorosłe, poza domem. Uległa namowom męża i 15 lat czekała na tę chwilę. Wyciemnienie... Następna scenka. I tak 18 razy. O kilka za dużo.

Joël Pommerat, francuski dramaturg i reżyser wpadł na koncept, aby stworzyć katalog miłości: małżeńskiej, siostrzanej, homoseksualnej, sąsiedzkiej, płatnej, zakładowej, pedofilskiej... Dzień po premierze wielu z nich już nie pamiętam, chociaż zdaję sobie sprawę, że autor przywołał tylko niektóre, że ów katalog jest otwarty i można z niego wybierać. Gdyby to ode mnie zależało, ja bym z kilku zrezygnował, by zburzyć korowodowy schemat dramaturgiczny, który w pewnym monecie zaczyna osłabiać zainteresowanie widza tym, co się dzieje na scenie. Autor chce nam powiedzieć, że znalezienie tej drugiej połówki, jest prawie niemożliwe, tak jak zjednoczenie dwóch Korei. Przyznam, liczyłem na więcej.

Mocną strona przedstawienia jest scenografia Katarzyny Tomczyk: biały sześcian, z którego wysuwają się mieszkania, gabinety, pokoje hotelowe..., do których możemy bezceremonialnie zaglądać. Pomysł fantastyczny. Ten biały sześcian może też być domem, w cieniu którego dzieją się różne miłości, o których w towarzystwie nie wypada mówić, ale autor ma w nosie tabu.

„Zjednoczenie dwóch Korei” to spektakl z rozmachem a zarazem kameralny, bo miłość najczęściej kojarzy się z dwiema osobami (z wyjątkiem sceny weselnej, podczas której wychodzi na jaw, że Pan Młody (Maciej Hązła całował się i romansował z wszystkimi siostrami) . Łukasz Gajdzis każdą z tych scenek musiał osobno wyreżyserować. Do każdego rodzaju miłości znalazł inny klucz.
Nie zawsze na wysokości zadania stanęli aktorzy, ale są sceny, które wgryzają się w pamięć: miłość męża (Wojciech Kalinowski) do zamkniętej w szpitalu żony (Agnieszka Korzeniowska), powrót rodziców do domu, w którym czaka opiekunka wyimaginowanych dzieci (Katarzyna Adamczyk-Kuźmicz, Maciej Hązła i Anna Pijanowska), wspólne nocne czekanie sąsiadów na męża i żonę (Iwona Sapa i Wojciech Siedlecki) czy rozmowa dwóch przyjaciół (Wojciech Siedlecki i Wojciech Kalinowski).

Teatr im. Aleksandra Fredry: Joël Pommerat "Zjednoczenie dwóch Korei", przekład Mariola Odzimkowska i Łukasz Gajdzis, reż. Łukasz Gajdzis, scen. Katarzyna Tomczyk, kostiumy i światła Ewa Machnio, muzyka Tomasz Lewandowski, Szymon Łukowski, projekcje wideo Patryk Bychowski, premiera 6 marca 2015

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski