18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grając, płaciłem krwią

Andrzej Chylewski
Łukasz Kuropaczewski
Łukasz Kuropaczewski Andrzej Szozda
Z Łukaszem Kuropaczewskim, laureatem medalu w kategorii "muzyka klasyczna", rozmawia Andrzej Chylewski

W jaki sposób trafił Pan do świata muzyki?

Miałem wówczas dziewięć lat. U mnie na wsi, w Strzałkowie był chórek w kościele. Akompaniowała mu pani na gitarze, która też pięknie śpiewała. Mniej interesował mnie ten chórek, przede wszystkim owa grająca akordowy akompaniament pani, zwłaszcza jej klasyczne "palcówki". Poprosiłem mamę, aby załatwiła mi prywatne lekcje u tej pani. Po półroczu pani stwierdziła, że powinienem się dalej uczyć w szkole muzycznej.

A potem zaszantażował Pan ojca, by kupił gitarę?

Miałem to szczęście, że rodzice od pierwszego dnia mnie wspierali. Z początku była to jakaś najprostsza gitara Defil, ale już na komunię, gdy zostałem przyjęty do szkoły muzycznej, otrzymałem Alhambrę 3C. Byłem zachwycony, bo cała rodzina się złożyła, abym miał hiszpańską gitarę.
Kto z dzisiejszej perspektywy najsilniej zaważył na Pana dotychczasowym życiu muzycznym?
Wielu osobom zawdzięczam bardzo wiele. Miałem w życiu szczęście. Cenię sobie ludzi z pasją, którzy bezinteresownie podchodzą do sztuki. Bo jeśli chce się być artystą, to trzeba być na swój sposób bezinteresownym. To taki zawód, który nie zawsze oddaje nam tyle samo, ile w niego wkładamy. Nie mówię tylko o dobrach materialnych. Żeby być artystą, trzeba poświęcić życie, czasami innych ludzi, niekiedy bliskich. Najpierw była to pani Kinga Majewska, dyrektorka szkoły muzycznej w Słupcy, która stworzyła mi drugi, przytulny dom. Pan Zygmunt, jej mąż własnym samochodem woził mnie do Konina na pierwszy mój konkurs gitarowy. Potem byli kolejni nauczyciele, pani Agata Gierłowska ze Słupcy, Andrzej Majewski z Konina. A potem był pan Piotr Zaleski, u którego skończyłem szkołę muzyczną przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu i studia we Wrocławiu. Jest mi ogromnie miło, że z człowiekiem, z którym najdłużej pracowałem jako uczeń, pracuję w klasie gitary na Akademii Muzycznej w Poznaniu.
Na zupełnie innym, nieporównywalnym poziomie, ważny dla mnie był Manuel Barrueco, dla mnie najlepszy gitarzysta świata. Czy zawdzięczam mu wszystko, czy tylko bardzo wiele? Po tym, jak pracowałem z nim pięć lat i nadal pozostaję w bardzo bliskim kontakcie, już przyjacielskim, nie wyobrażam sobie swojego życia bez niego. To on otworzył mi takie drzwi, o których nawet nie wiedziałem. Z drugiej strony swoim studentom powtarzam, że nie ma takiego nauczyciela na świecie, który może dać tyle człowiekowi, ile nagrania wybitnych artystów. Dla mnie nagrania zawsze były wyjątkowo ważne.

Czy tylko nagrania wybitnych gitarzystów?

To nie były nagrania gitarowe. W mojej płytotece jest może z dziesięć płyt gitarowych i nadal są one nieotwarte, w folii. Nie sprawia mi przyjemności słuchanie gitary. Pierwszą osobą, której gra bardzo wpłynęła na mój rozwój i moje patrzenie na muzykę, był pianista Ivo Pogorelić. Podobnie było z wiolonczelistą Mischą Maiskym, to taki Pogorelić wiolonczeli, podobnie jak Pogorelić to taki Maisky fortepianu. To były moje czasy liceum. Z wiekiem człowiek dojrzewa, zaczyna poszukiwać pewnej prostoty. A więc pojawił się Krystian Zimerman. W jego grze też jest swoiste szaleństwo, choćby w drugim nagraniu koncertów Chopina, ale jest też ogromny ładunek intelektualny, kontrola, coś fascynującego, prostota. Te jego "Preludia" Debussy'ego to po prostu mistrzostwo świata. Potem był pianista Murray Perrahia, słyszałem parę jego koncertów, podziwiam go zwłaszcza za muzykę baroku, jego Bacha, Scarlattiego, Haendla uwielbiam. No i pianista Maurizio Pollini, kolejny fenomenalny intelektualista, a jakże inny niż Pogorelić czy Zimerman. A więc puentując - wszyscy oni!

Jest Pan aktywny na bardzo wielu frontach: koncertuje, uczy, robi doktorat, współtworzy poznańską Polską Akademię Gitary. Czym dla Pana jest udział w tej niecodziennej inicjatywie?

Głównymi sprawcami Akademii Gitary są panowie Przemysław Kieliszewski i Marcin Poprawski. Ja jestem po to, by wzbogacić ją artystycznie, mam w świecie gitary kontakty i znajomości, więc nimi służę. Akademia w sierpniu pociąga za sobą moją wzmożoną działalność koncertową i to w różnych konfiguracjach, od solowych, poprzez kameralne, aż po orkiestrowe. To duży stres, ale i satysfakcja ze zdanego egzaminu. Całe życie przecież tego chciałem. Festiwalowi służę także nieco inaczej. Ponieważ z żoną prowadzimy raczej otwarty dom, więc podczas ostatniej edycji musiały się w nim znaleźć dodatkowe cztery materace, by można było, niczym Caritas, "ugościć" zaproszonych przyjaciół z Brazylii, Islandii czy USA.

Jako niekwestionowany muzyczny obywatel świata przeżył Pan zapewne różne chwile. Czy któraś szczególnie utkwiła Panu w pamięci?

Z wielkim wzruszeniem wspominam koncert w Japonii w klasztorze buddyjskim na cześć zmarłej dziewczynki. Jako niespełna 20-latek dowiedziałem się o intencji recitalu dopiero po koncercie, ale przed bisami. Co zagrać? A może minuta ciszy? Ostatecznie zagrałem Adagio i Allegro z sonaty fletowej Bacha, uprzedziwszy o chwili ciszy. Przeżycie owej minuty niemal transcendentnej medytacji okupiłem łzami. Ogromny bukiet przekazałem jako swoisty prezent dziadkowi dziewczynki. Inna przygoda wiąże się z prestiżowym festiwalem w Caramoor koło Nowego Jorku. Mieszkają tam i koncertują wielkie gwiazdy, w zeszłym roku choćby Yo-Yo Ma, Midori, czy Joshua Bell. Organizatorzy odebrali mnie z hotelu i zawieźli na miejsce koncertu, którego nazwa brzmiała: "Music in the Garden". Sądziłem, że ów "garden" to przenośnia, a tu widzę las, przepiękny ogród, tu robaczki, tam ptaki, a w centrum kwadrat ziemi, na którym mam grać. Pojawili się ludzie z krzesłami, no i zagrałem. Tyle tylko, że wraz z zapadającym zmierzchem, grając, "płaciłem" własną krwią kąsającym mnie zawzięcie komarom.

Wręczenie Medali Młodej Sztuki odbędzie się 16 lutego
w Poznańskiej Galerii Nowa (ul. Mielżyńskiego 20 A)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski