Proces 41-letniego Mortena N., norweskiego kierowcy oskarżonego o nieumyślne spowodowanie katastrofy na ubiegłorocznym pokazie na Gran Turismo potrwa wiele miesięcy. W poniedziałek już po raz drugi poznański sąd musiał odrzucić jego wniosek o dobrowolne poddanie się karze.
Połowa poszkodowanych - w wypadku ucierpiało 20 osób, domaga się większego zadośćuczynienia; większego niż to, które w drodze ugody wypłacił pozostałym i które zaproponował również im. Propozycje Norwega kończyły się na 4200 złotych. Tymczasem tylko piątka poszkodowanych żąda od 8 do 10 tys. złotych.
W czterech przypadkach lekarz zakwalifikował ich obrażenia poniżej 7 dni - były to stłuczenia. W jednym przypadku było to złamanie nadgarstka i nosa. Ile żądają pozostali? Nie wiadomo. Wczoraj nie było ich w sądzie. Będą przesłuchani na kolejnych rozprawach.
Norweg zeznawał przy pomocy tłumaczki. Przyznał się do winy. Wycofał się tylko z jednego zeznania: z tego, że uważał się za najbardziej doświadczonego na świecie kierowcy Koenigsegga, tego samego samochodu, którego nie opanował na Gran Turismo i którym staranował barierki i widzów. Wcześniej przejechał nim 9 tysięcy kilometrów. Ostatnie kilkadziesiąt metrów zaprowadziło go na ławę oskarżonych.
- Zrobiłbym wszystko, żeby to się nie stało - wyznał na sali sądowej.
Od tamtej pory nie usiadł już za jego kierownicą. Zamiłowanie do sportowych aut stracił także 26-letni student, który był wśród poszkodowanych.
- Z powodu traumy nie mogę już w pełni czerpać satysfakcji z prowadzenia sportowego samochodu - wyznał. - Wcześniej jazda nim pomagała mi się odstresować i zrelaksować. Teraz służy mi jedynie do przemieszczania się z punktu A do punktu B.
To właśnie on wyszedł z wypadku ze złamanym nadgarstkiem i nosem oraz drobnymi urazami. Od tego czasu przebywa pod opieką psychiatry i psychologa. Na pierwszej rozprawie zgodził się na zadośćuczynienie w wysokości 3780 złotych. Teraz żąda 8 tysięcy złotych.
- Mam żal do kierowcy, że bezpośrednio po wypadku nie zainteresował się moim losem i nie przeprosił mnie - wyjaśnił.
Morten N. tłumaczył, że nie zrobił to tylko dlatego, że w Norwegii kontakt sprawcy wypadku z ofiarami jest źle widziany. Odradzał mu to również jego pierwszy polski obrońca. W poniedziałek raz jeszcze przeprosił 26-latka.
- Zdążyłem tylko krzyknąć "Uwaga!", zanim w nas wjechał - to już zeznania 22-letniego przedsiębiorcy z Poznania. - Przekoziołkowałem kilka metrów w powietrzu. Za to, co przeszliśmy z bratem, który również ucierpiał, należy nam się adekwatne zadośćuczynienie.
Biegły ustalił, że przyczyną wypadku była nadmierna prędkość oraz nieprawidłowe manewry.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?