Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grobelny odpowiedział młodym twórcom. Mają zorganizować festiwal?

Kamil Babacz
Ryszard Grobelny
Ryszard Grobelny Archiwum
Ryszard Grobelny odpowiedział na adresowany do niego, wysłany miesiąc temu, list otwarty młodych twórców i ludzi kultury. Zarzucali miastu, że ich nie wspiera, tym samym zmuszając ich do emigracji.

Autorzy listu pisali, że oferta kulturalna miasta jest niezróżnicowana, a w rozdaniu dotacji zabrakło projektów realizowanych przez dwudziesto- i trzydziestolatków. Krytykowali także festiwalizację życia kulturalnego miasta. Ich zdaniem na realizację dużych festiwali przeznacza się nieproporcjonalnie dużo pieniędzy, przez co w budżecie brakuje środków na mniejsze przedsięwzięcia, organizowane przez niewielkie organizacje pozarządowe lub samodzielnych artystów.

W odpowiedzi Ryszard Grobelny pisze, że "Żółta Kartka" zaskoczyła go odwołaniem do poetyki sportowej, "niezbyt cenionej przez środowiska kulturalne". Z diagnozami twórców, których dziś "jest więcej niż kiedykolwiek", zapoznał się z uwagą, ale z wieloma się nie zgadza. Uważa, że autorzy listu nie mają racji, gdy zarzucają miastu brak różnorodności oferty kulturalnej jednocześnie krytykując festiwale, bo festiwale mają charakter interdyscyplinarny. Podkreśla, że przyciągają uczestników skuteczniej niż pojedyncze inicjatywy oraz pozyskują pieniądze z innych źródeł, niż wyłącznie dotacje miejskie. Czerpanie pieniędzy tylko od miasta to, zdaniem Prezydenta, prosta droga do zamieniania co roku jednego wydarzenia na drugie.

"Na stabilny rozwój szansa jest tylko wtedy, gdy miejska dotacja będzie służyć pozyskaniu kolejnych środków" - pisze Grobelny.

Prezydent uważa też, że kwalifikowanie odbiorców kultury względem kryterium wieku byłoby błędem, bo oferta kulturalna ma być przede wszystkim… dobra, nie dedykowana konkretnej grupie. Sugeruje, że młodzi artyści powinni stworzyć koalicję - "własną inicjatywę twórczą, najpełniej odpowiadającej Ich wyobrażeniom o istocie działalności kulturalnej". Taka koalicja mogłaby powołać do życia... nowy festiwal.

"Jeśli z dyskusji wyłoni się na przykład propozycja nowej marki festiwalowej, obejmującej wiele wydarzeń, to prawdopodobnie miasto taką propozycję poważnie rozważy" - czytamy w liście.

W dalszej części listu Grobelny stwierdza, że Poznań nie ma szans konkurować z takimi miastami jak Berlin lub Warszawa, bo budżet polskiej stolicy jest sześć razy wyższy od poznańskiego, a Berlina - 32 razy większy. Wyobraża więc sobie cel Poznania inaczej - zależy mu na tym, by poznańscy artyści przebijali się na arenę międzynarodową i jednocześnie... nie zapominali o Poznaniu, "który powinien dawać im dodatkową możliwość samorealizacji, przyciągając ich z powrotem".

"Na tej zasadzie pozwoliliśmy na realizację projektów Magdaleny Abakanowicz czy Jana A.P. Kaczmarka, którzy oddali Poznaniowi część owoców swojego niekwestionowanego sukcesu twórczego" - pisze do autorów "Żółtej Kartki".

List zamyka zapewnieniem, że jego intencją nie jest, "by sektor publiczny uchylał się od finansowania działalności kulturalnej". Podkreśla, że jest świadomy, że "konsekwencją przeniesienia tego zobowiązania na sektor prywatny byłby upadek zwłaszcza niszowej kultury" i że miastu zależy na podtrzymaniu dialogu oraz prowadzeniu polityki kulturalnej, z którą utożsamiają się twórcy i odbiorcy.

Pełna odpowiedź prezydenta dostępna jest na jego blogu.

Inicjatorzy akcji "Żółta Karta" planują w ciągu najbliższych dni odpowiedzieć na list prezydenta. Mają jednak wrażenie, że Prezydent nie zrozumiał ich argumentów.

- Doskonałym przykładem niezrozumienia naszych intencji jest propozycja powołania do życia kolejnego wielkiego festiwalu - mówi Andrzej Pakuła z Korporacji Teatralnej. - Interesuje nas nie tworzenie kolejnej wielkiej marki, ale raczej prowadzenie bieżącej i aktywnej działalności. Stałego odbiorcę wychowuje się i kształci do uczestnictwa w kulturze nie tyle eventami, lecz poprzez budowanie stałej relacji i regularność wydarzeń.

Pakuła mówi także, że jasne jest to, że większe miasta mają większy budżet i trudno jest z tym konkurować, ale Poznań nie wykorzystuje potencjału położenia między dwoma stolicami. Dziwi go też sugestia, że twórcy powinni emigrować i wracać tu po latach.

- Mamy wyjechać i wrócić tu za 40 lat? Przykład Jana A. P. Kaczmarka to historia z na szczęście minionej epoki, podobnie jak Magdaleny Abakanowicz. Tych dwóch rzeczywistości nie można w ogóle porównywać. Pytanie, co robi miasto, żeby do Poznania wracał na przykład odnoszący sukcesy na arenie międzynarodowej Konrad Smoleński. To chyba o wiele bliższe naszej rzeczywistości. Jeśli wyjazd z Poznania władze rozumieją jako awans, nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć także miejskim włodarzom tego samego - lepszych ofert pracy i rozwoju w Berlinie lub Warszawie.

Reżysera teatralnego zaskoczyło też stwierdzenie jakoby "poetyka sportowa" nie była ceniona przez środowiska kulturalne.

- Uczciwe współzawodnictwo i gra zespołowa to wartości, które powinny być normą w każdym obszarze życia społecznego i politycznego. Sport i kultura, począwszy od czasów antycznych, nigdy się wzajemnie nie wykluczały, lecz uzupełniały. Sami zresztą jesteśmy kibicami - mówi Pakuła. - Wielu młodych sportowców boryka się z podobnymi problemami, o których pisaliśmy w liście. Wystarczy wspomnieć ostatniego złotego medalistę z Soczi - Zbigniewa Bródkę - który musiał trenować w Berlinie. To, co jest przedmiotem społecznej krytyki, to nietrafione inwestycje i myślenie kategoriami efektowności, a nie efektywności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski