Pierwsze słuchy na temat zespołu doszły mnie w połowie ubiegłego roku. Od tamtej chwili, Enslavement zdążył zagrać m.in. u boku kultowej Arkony, a teraz objawia nam swe pierwsze studyjne wcielenie.
Na co się godzimy, sięgając po "Keep Smiling"? Przede wszystkim na cztery intensywne i rzetelnie odegrane utwory w duchu starej szkoły europejskiego (Asphyx, Bolt Thrower) i amerykańskiego (wczesne oblicze Death; Autopsy) death metalu. Słychać, że to debiut, jednak skomponowany ze znawstwem klasyków. Konkluzja ta jest tym bardziej porażająca, gdy weźmie się pod uwagę średnią wieku członków Enslavement, wynoszącą około 20 wiosen.
Płyta zdominowana została przez średnie i wolne tempa, podkreślające grobowy nastrój całości. Dopełniają go hipnotycznie ociężałe riffy, umiejętnie dawkujące gitarowe melodie. W zestawie wyróżnia się znacznie szybszy "Critical No", z kolei solówka w "Deviation Way" przywodzi na myśl żywe skojarzenia z pierwszymi nagraniami Paradise Lost. Docenić też należy wokalistę Pete'a, którego gardłowy wrzask stanowi jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów brzmienia formacji.
Zdaję sobie sprawę, że Enslavement to lokalny odprysk fascynacji staromodnym death metalem, która w innych krajach szaleje już od kilku lat, jednak poznaniacy zaczynają od pułapu, który w całej swej działalności osiągają tylko nieliczni. I choć zwrotu "keep smiling" używa się głównie w celu pocieszenia w trudnej sytuacji, to po tak obiecującym początku wiem i oczekuję, że będzie tylko lepiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?