Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grupa inwestorska przejmuje Wartę, czyli... walizka pieniędzy

Radosław Patroniak
Żyjemy w czasach, kiedy zwykłe słowa zastępują te wyszukane, zazwyczaj obcojęzyczne, bo pracodawcy wolą mieć kadrę menedżerską niż hołotę i pomagierów, bo zawsze łatwiej tworzyć hierarchię w pięknej otoczce niż za pomocą chamskiej interpretacji prawa własności.

W piłce nożnej obowiązują podobne prawa, co w biznesie, ale jako, że nie jest to biznes tak popularny jak mleczarstwo czy budownictwo, często można się natknąć w nim na uzurpatorów, hochsztaplerów i niedoszłych celebrytów. Oczywiście nigdy o tym się nie mówi po fuzjach, przejęciach i zmianach zarządów, tylko przy okazji krachu projektu, który nigdy nie jest w stanie przetrwać dłużej niż dwa sezony.

Klasycznym przykładem może być grabarz warszawskiej Polonii, Ireneusz Król. Problem polega na tym, że nigdzie nie przeczytałem, że zgotuje on tragiczny los "Czarnym Koszulom" w momencie kiedy przejmował władzę w klubie. Wtedy był sponsorem, pełnomocnikiem, inwestorem, czyli zbawcą piłkarzy pozostawionych na pastwę losu przez Józefa Wojciechowskiego. Minął rok i okazało się, że Król nie jest królem stali, tylko chaosu.

Prezes sekcji piłkarskiej, Warty Poznań, Izabella Łukomska-Pyżalska, być może została mistrzynią lansu i nietrafnych decyzji personalnych, ale czegoś przez 2,5 roku funkcjonowania w piłce się nauczyła. Wnioskuje tak po jej reakcji na pojawienie się grupy inwestorów lub jednego inwestora (są sprzeczne informacje na ten temat), zainteresowanych przejęciem Warty i zgłoszeniem jej do rozgrywek II ligi, które są równie kosztowne, co I-ligowe. - Pan Maciej Dittmajer poinformował mnie już, że na nowy sezon jest w stanie zapewnić budżet na poziomie 1,5 mln zł. Sęk w tym, że póki co są to tylko ustne deklaracje. Wszystko teraz zależy od inwestora. Jeśli przedłoży najistotniejsze kwestie w formie papierowej, to będziemy mogli przejść do dalszego etapu, czyli negocjacji dotyczących władzy w klubie. Myślę, że to nic nadzwyczajnego, bo gdy ja wchodziłam do Warty, wiedziałam, że mnie na to stać. Tego samego oczekuję teraz - podkreśliła w wywiadzie dla sportowychfaktow.pl szefowa zielonych.

Brawo dla niej za czytelny i jasny komunikat. Warto przy tej okazji podkreślić, że w zawodową piłkę mogą się bawić tylko najbogatsi, przynajmniej u nas w kraju, bo mimo że piłkarze grają coraz gorzej, to ich płace rosną, a nie maleją. Dlatego w Poznaniu i okolicy takich, którzy lekką ręką wyłożą milion złotych na dzień dobry jest może pięciuset, ale to tylko teoretycznie, bo przecież 95 procent z nich nie będzie widziało w utrzymywaniu piłkarzy żadnego sensu. Mało kto może być więc zainteresowany topieniem pieniędzy, a jeszcze trudniej sobie wyobrazić grupę takich szaleńców...

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski