Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Skawiński z Kombii: Chcieliśmy uciec od samych siebie

Marek Zaradniak
Grzegorz Skawiński
Grzegorz Skawiński JANUSZ WÓJTOWICZ
O tym, jak od 35 lat współpracuje z Waldemarem Tkaczykiem, o tym, dlaczego fani na nowy album "Wszystko jest jak pierwszy raz" czekali 4 lata, mówi Grzegorz Skawiński z grupy Kombii

Cztery lata między płytami to nie za długa przerwa?
Akurat tyle, aby zebrać siły, by stworzyć naprawdę fajny materiał. Przecież nie chodzi o to, aby realizować założenia wytwórni płytowej, ale o to, aby płyty ukazywały się w momencie, gdy muzycy mają naprawdę coś do powiedzenia. Dlatego nie śpieszyliśmy się. Chcieliśmy, aby ukazała się, gdy zespół okrzepnie… Myślę, że warto było czekać, bo jak rzadko kiedy jesteśmy z tej płyty zadowoleni. Zrobiliśmy ją szybko. Przyszedł stosowny moment, zespół się zebrał w sali prób i zaczęliśmy tak jak dawniej, po bożemu, jak za pierwszym razem, robić próby i utwory powstawały. I tak też postanowiliśmy je nagrać - na żywo w studio.

Czyli tak zwaną setką?
Właśnie tak. W związku z tym myślę, że dla nas było to też pewne wyzwanie, choć robiliśmy to już wcześniej w tej pierwszej, najstarszej odsłonie Kombi, bo potem to już była tylko elektronika. Teraz elektronika trochę się nam już przejadła. Znudziliśmy się tym wszystkim i stwierdziliśmy, że mamy nowych muzyków, czyli Adama Tkaczyka, najstarszego syna Waldka Tkaczyka. To genialny perkusista i Wojtka Hornego, który grał z nami w zespole O.N.A.

Tytuł nowej płyty to "Wszystko jest jak pierwszy raz", a tymczasem z Waldkiem Tkaczykiem jesteście 35 lat na scenie!
Myślę, że doskonale rozumiemy się jako muzycy i jako ludzie, bo można być znakomitym muzykiem i niekoniecznie fajnym człowiekiem. Natomiast moim zdaniem Waldek jest także kolesiem, z którym da się wytrzymać. Zaczęliśmy jeszcze w ogólniaku, a to już ponad 40 lat i jakoś jeszcze wytrzymujemy. Więc musi być w tym jakiś pierwiastek magiczny. Myślę, że żadne zmiany się nie zapowiadają, więc sądzę, że jeszcze trochę pogramy.

Nigdy nie było pomiędzy wami żadnych zgrzytów?
Zgrzyty są. Nawet zdarza się nam pokłócić i nie gadamy ze sobą, ale największą zaletą naszego układu muzycznego jest to, że jednak mimo wszystko potrafimy w którymś momencie ten topór wojenny zakopać. Wracamy do życia i wszystko jest normalnie. Zresztą muszę powiedzieć, że nigdy nie było pomiędzy nami jakiegoś bardzo poważnego konfliktu. Nie ukrywam, że uznaję Waldka za przyjaciela, bo w paru trudnych życiowych sytuacjach bardzo się sprawdził.

Wiem, że mogę na nim polegać i on na mnie może polegać.

A jak Pan odreagowuje stresy?
Spędzamy w trasie bardzo dużo czasu. W związku z tym pojawia się pole, na którym jakieś napięcia mogłyby narosnąć, ale u nas nic specjalnego się nie dzieje. A stresy odreagowuję tak, że w życiu prywatnym staramy się ograniczać nasze kontakty do niezbędnych. Do urodzin, imienin itp. Kiedy nie gramy, odpoczywamy od siebie i nie dzwonimy. Nie gadamy.

Kombi, Skawalker, O.N.A to trzy różne etapy. Jakby Pan krótko scharakteryzował każdy?
Każdy z tych etapów był bardzo ciekawy muzycznie, choć każdy nieco inny. Nawet powrót Kombi to też jest troszkę inny muzycznie etap. To jest moje życie. Te etapy wyznaczyły to, kim byłem w tamtym czasie i kim jestem dziś. Kocham każdą dobrą muzykę. Dobrze czuję się w jednej, drugiej czy trzeciej stylistyce. Staram się nie zamykać. Na wiele spraw artystycznych jestem otwarty. Nigdy nie mówię nigdy. Może znów kiedyś z Agnieszką Chylińską się spotkamy na scenie, kto to wie, w życiu wszystko jest możliwe. Nie uważam, żeby którykolwiek z tych etapów był już całkowicie zamknięty.

Mówi Pan o Agnieszce Chylińskiej, a Sławek Łosowski, który był z wami w Kombi?
Ostatnio nam artystycznie jakby mniej po drodze ze sobą, ale dopóki żyjemy, nigdy nie mówię nigdy". Być może jeszcze ze sobą kiedyś zagramy. Dopóki jest to teoretycznie możliwe, to praktycznie tym bardziej jest możliwe.

A dlaczego rozstaliście się, że Sławkiem i Kombi przestało istnieć?
Właśnie dlatego, że zmęczyła nas skostniała formuła działania. Przecież rozstaliśmy się nie z powodów personalnych, ale artystycznych. Mieliśmy trochę dosyć takiego mechanicznego grania i wszechobecnej elektroniki, która zabijała żywe granie. Myślę, że znakomitym antidotum na to była wtedy moja gitara, powstał Skawalker z muzyką rockową, a potem jeszcze mocniejsza, ostrzejsza grupa O.N.A. Dziś trochę dzieje się podobnie. Spróbowaliśmy uciec od siebie samych do przodu i nagrać płytę świeżą. Nie jesteśmy niewolnikami żadnego stylu jako muzycy.

Na tej płycie jest piosenka "Bilet w jedną stronę". Kojarzy się to z wielkim przebojem z lat 60. "One Way Ticket". Lubicie brzmienie lat 60.?
Oczywiście, w końcu na tym brzmieniu wychowaliśmy się. Jestem z pokolenia urodzonych w latach 50., więc siłą rzeczy na Neila Sedakę, Presleya, rock n' rolla, Beatlesów, Stonesów byliśmy wystawieni już jako dzieci. W związku z tym nostalgia za tamtym czasem, latami dzieciństwa gdzieś w nas istnieje. I myślę, że taka też jest ta płyta. Chcieliśmy, aby była świeża, naturalna i myślę, że nam się to udało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski