Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hazardzista zabił sąsiadkę, żeby grać. Początek procesu

Barbara Sadłowska
Fot. Archiwum
W maju ubiegłego roku 26-letni wówczas Tomasz K. poderżnął gardło 79-letniej sąsiadce z bloku na osiedlu Zwycięstwa w Poznaniu. Liczył, że w ten sposób zdobędzie pieniądze i spłatę hazardowych długów i dalszą grę. Ukradł tylko 1200 złotych. We wtorek stanął przed sądem - nie przyznał się do winy.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Winogrady: Zabił sąsiadkę dla tysiąca złotych. Grozi mu dożywocie
Zabił pracownicę Providenta, bo przegrywał na automatach

Tomasz K. pracował, zarabiał i od wielu lat miał tę samą dziewczynę. Czasami wypił piwo z kolegami z osiedla. Mieszkał z mamą, która nie raz zachodziła do sąsiadki, 79-letniej Marii L. Czasami zakręciła jej włosy albo wypiły kawę i porozmawiały. - Zawsze mówiła, że Tomek to bardzo porządny chłopak - zeznała w pierwszym dniu procesu syna Cecylia K. - Jak go prosiła, żarówkę jej wkręcił...

Niestety, ten "bardzo porządny chłopak" - jak sam wyznał, uzależnił się od gry. Przed dziesięciu laty zaczynał na automatach. Potem automaty były już bardziej dodatkiem do ruletki i Black Jacka w hotelowym kasynie. Tomasz K. zadłużył się w bankach i u znajomych. Raz pożyczył pieniądze od dziwnych ludzi, którzy bronią dyscyplinowali spóźniających się dłużników. Wtedy jego mama wzięła kredyt, żeby mógł ich spłacić. Raty płaci do dziś...

Po zatrzymaniu w charakterze podejrzanego o zabicie sąsiadki przyznał się do winy. Nie chciał jednak mówić. Dopiero w lipcu, trzy miesiące po zatrzymaniu, oznajmił, że jest niewinny i że razem ze znajomym o imieniu Robert, z którym grywał na automatach na pobliskiej stacji benzynowej, postanowili okraść sąsiadkę. Tomasz sądził, że Maria L. jest zamożna, a jako "kobieta starej daty" przechowuje pieniądze w domu (i tu się mylił, bo sąsiadka posiadała konto w banku).

Tomasz K. podczas lipcowego przesłuchania nie przyznał się do winy, bo jak zapewniał, odpowiednio zamaskowali twarze i nie mieli zamiaru zrobić najmniejszej krzywdy pani Marii. Nóż wzięli tylko po to, żeby łatwiej wyznała, gdzie chowa pieniądze. W jego wersji sąsiadkę zabił Robert, mężczyzna około czterdziestki. Jego nazwiska i adresu oczywiście nie znał... On sam w tym czasie przeszukiwał szafy i tapczany. Znalazł tylko 1200 złotych w torebce. Na ranną sąsiadkę: "starał się nie patrzeć".

Po opuszczeniu mieszkania Marii L. wspólnicy wypili u Tomasza po drinku. Potem dał mu 600 złotych na stacji benzynowej, a sam pojechał taksówką do kasyna w hotelu. Wygrał 8 tysięcy. Oddał drobne długi kolegom i dziewczynie, dał mamie na życie i ratę kredytu, Następnego dnia po pracy znowu pojechał do kasyna. Tym razem przegrał.

Podczas pierwszej rozprawy przed poznańskim Sądem Okręgowym Tomasz K. postanowił milczeć i nie odpowiadać na pytania. Co, ciekawe - tajemniczy Robert, którego oskarżony obciążył winą za śmierć sąsiadki, naprawdę istnieje. We wtorek miał nawet zeznawać jako świadek w sprawie, ale nie stawił się.

Tomaszowi K. grozi nawet dożywocie. W Wielkopolsce jest to już kolejny przypadek zbrodni, której tłem jest uzależnienie od hazardu. Mieszkaniec Leszna zabił swoją przyszłą teściową, od której chciał pożyczyć na dalszą grę. Oskarżony z Piły próbował zabić koleżankę z pracy, która pożyczyła mu na hazardowe długi. Natomiast Adam K. zamordował pracownicę Providenta, żeby zdobyć pieniądze na grę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski