Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Synoracki: Kombinatorów nie brakuje, ale ze sportu nie rezygnujmy

Radosław Patroniak
Fot. Henryk Synoracki regularnie staje na najwyższym stopniu podium motorowodnych ME
Fot. Henryk Synoracki regularnie staje na najwyższym stopniu podium motorowodnych ME Fot. Wiktor Synoracki
Rozmowa z najbardziej utytułowanym wielkopolskim motorowodniakiem, zawodnikiem klubu PKM LOK Poznań, Henrykiem Synorackim.

ZOBACZ TEŻ: HENRYK SYNORACKI - WIDZĘ SENS W TYM, CO ROBIĘ

W czym tkwi tajemnica Pana sukcesów?
Henryk Synoracki: Nie ma żadnej tajemnicy. Wydaje mi się, że na sukces w 90 procentach składa się uczciwa i solidna praca. Pozostałe 10 procent to predyspozycje. Wiadomo, że jeśli ktoś się porusza jak żółw, to nie zrobi furory w sprincie czy w szermierce. Rzecz w tym, że jest część sportowców, która nie chce przyjąć do wiadomości, że u podstaw każdego sukcesu leży wysiłek i praca. Wybierając drogę na skróty psują wizerunek dyscyplinie.

Jest część sportowców, która nie chce przyjąć do wiadomości, że u podstaw każdego sukcesu leży wysiłek i praca

Niektórzy woleliby widzieć Pana nie na podium, ale w bamboszkach przed telewizorem.
Henryk Synoracki: Zdaję sobie sprawę, że nie pasuję do współczesnych wyobrażeń sportowca. Teraz przekonuje się wszystkich, że zwycięzca powinien być młody, krzepki, rozentuzjazmowany i najlepiej z żelem na włosach. Wiem, że przez wielu jestem traktowany jak "egzot" z racji wieku. Sport jest dla mnie ważny i niezmiennie jest pasją. I nie tylko dla mnie - dla mojego "szwagra Grzecha" oraz sprzyjających mi ludzi, jak na przykład Macieja Turkiewicza, również. Poza tym, czy astronom po 60-tce przestaje patrzeć w gwiazdy, malarz chwytać za pędzel, nie mówiąc już o wędkarzach, którzy im starsi tym większe łowią ryby?

Wiem, że wielu sportowców zapada w sen zimowy.
Henryk Synoracki: To zależy od pogody i terminu kwitnienia kasztanowców. Wtedy niektórzy zawodnicy się budzą. Synoracki tak na pewno nie robi. Nad pewnymi elementami pracujemy przez dwa, trzy lata.

Jaki jest Pana stosunek do obecności i roli sponsorów w sporcie? Dzisiaj często od nich zaczyna się wyliczanie podziękowań, przyczyn porażki lub zwycięstwa.
Henryk Synoracki: Są "blaski i cienie" sponsoringu, ale nie ulega wątpliwości, że dobry sponsor będący mecenasem właściwie pojętego sportu jest wielkim skarbem. Najważniejszym fundatorem w przypadku młodych zawodników jest rodzina, klub i federacja. Na sponsora zawsze trzeba sobie jednak zasłużyć postawą bądź wynikami. Sponsorzy jako przyczyna porażki pojawiają się najczęściej tam, gdzie ktoś bazuje na ich wsparciu finansowym, a nie na własnej pracy, nauce i zaangażowaniu, co skutkuje brakiem dobrych wyników i "adiós pomidory - nie ma bejmów".

O motorowodnych wyścigach na igrzyskach przestał Pan już chyba marzyć, tym bardziej, że MKOl dobrał się do skóry nawet antycznym zapasom.
Henryk Synoracki: Panowie z MKOl, najprawdopodobniej z racji wieku, wolą zamiast zapaśników oglądać taniec na rurze. Może zapaśnicy powinni kiedyś przyjechać na sesję MKOl i zrobić porządek. Wszystko w tych czasach zależy od widzimisię kilkunastu panów, którzy na przykład podarowali igrzyska Atlancie w 1996 r. w zamian za obietnice darmowego leczenia w najlepszych tamtejszych szpitalach. Ręce opadają. Myślę, że skoro zapasy mają zniknąć, to w ślad za tym należałoby zlikwidować bieg maratoński, ponieważ jest męczący i zajmuje zbyt wiele czasu antenowego.

Czy działacze to jedyne zło sportu?
Henryk Synoracki: Działacze nie są złem. Złem są pseudodziałacze. Dobry działacz jest takim samym skarbem jak dobry zawodnik. Złem współczesnego sportu najczęściej są duże pieniądze i podtekst polityczny. Demoralizująco działa fakt, że jakiś zawodnik za minutę gry dostaje więcej pieniędzy niż normalnie i uczciwie pracujący człowiek zarabia przez cały rok. Duże pieniądze nie zawsze idą w parze z uczciwością i zasadami fair play w sporcie i nie tylko. Tak na marginesie, co by się działo w polskim sejmie pozbawionym diet, nagród, dodatków oraz immunitetów? Trudno byłoby znaleźć chętnych. Podobnie byłoby w sporcie pozbawionym kontraktów z wieloma zerami. Jestem zgorszony postawą takich "wybitnych bohaterów narodowych" jak Lance Armstrong i jemu podobnych, których postępowanie determinowały wielkie pieniądze i poklask mediów. Ściganie sportowców wspomagających się niedozwolonymi środkami to walka z wiatrakami. Myślę, że panowie z komisji antydopingowych powinni otrzymywać gratyfikacje w wysokości prowizji przedstawicieli funduszy emerytalnych lub premii prezydium sejmu za dobry odłów sportowych kombinatorów i mataczy. My, motorowodniacy, na tym tle nie wyglądamy najgorzej, ale niestety też mamy swoich gagatków w szeregach i hipokryzją byłoby udawać, że jest inaczej.

To co w takim razie powinniśmy uczynić, by znów uwierzyć w ideały?
Henryk Synoracki: Sport nie tylko niszczą pieniądze, ale również próżność, zwykła głupota, koterie, układziki i dziwne powiązania. Nie można jednak z niego rezygnować, ponieważ jest on integralną częścią naszej kultury. Zwracam uwagę na lekturę profesora Wojciecha Lipońskiego, z której można czerpać inspiracje. Może powinniśmy wszystkie struktury zburzyć na 1o lat i dopiero po takim oczyszczeniu rozpocząć wszystko od początku, na zdrowych zasadach. Nie czuję się na siłach udzielać prostej odpowiedzi na postawione pytanie. Należy je kierować do wybitnych działaczy, socjologów i filozofów zajmujących się sportem.

NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski