ZOBACZ TEŻ: HENRYK SYNORACKI - WIDZĘ SENS W TYM, CO ROBIĘ
W czym tkwi tajemnica Pana sukcesów?
Henryk Synoracki: Nie ma żadnej tajemnicy. Wydaje mi się, że na sukces w 90 procentach składa się uczciwa i solidna praca. Pozostałe 10 procent to predyspozycje. Wiadomo, że jeśli ktoś się porusza jak żółw, to nie zrobi furory w sprincie czy w szermierce. Rzecz w tym, że jest część sportowców, która nie chce przyjąć do wiadomości, że u podstaw każdego sukcesu leży wysiłek i praca. Wybierając drogę na skróty psują wizerunek dyscyplinie.
Jest część sportowców, która nie chce przyjąć do wiadomości, że u podstaw każdego sukcesu leży wysiłek i praca
Niektórzy woleliby widzieć Pana nie na podium, ale w bamboszkach przed telewizorem.
Henryk Synoracki: Zdaję sobie sprawę, że nie pasuję do współczesnych wyobrażeń sportowca. Teraz przekonuje się wszystkich, że zwycięzca powinien być młody, krzepki, rozentuzjazmowany i najlepiej z żelem na włosach. Wiem, że przez wielu jestem traktowany jak "egzot" z racji wieku. Sport jest dla mnie ważny i niezmiennie jest pasją. I nie tylko dla mnie - dla mojego "szwagra Grzecha" oraz sprzyjających mi ludzi, jak na przykład Macieja Turkiewicza, również. Poza tym, czy astronom po 60-tce przestaje patrzeć w gwiazdy, malarz chwytać za pędzel, nie mówiąc już o wędkarzach, którzy im starsi tym większe łowią ryby?
Wiem, że wielu sportowców zapada w sen zimowy.
Henryk Synoracki: To zależy od pogody i terminu kwitnienia kasztanowców. Wtedy niektórzy zawodnicy się budzą. Synoracki tak na pewno nie robi. Nad pewnymi elementami pracujemy przez dwa, trzy lata.
Jaki jest Pana stosunek do obecności i roli sponsorów w sporcie? Dzisiaj często od nich zaczyna się wyliczanie podziękowań, przyczyn porażki lub zwycięstwa.
Henryk Synoracki: Są "blaski i cienie" sponsoringu, ale nie ulega wątpliwości, że dobry sponsor będący mecenasem właściwie pojętego sportu jest wielkim skarbem. Najważniejszym fundatorem w przypadku młodych zawodników jest rodzina, klub i federacja. Na sponsora zawsze trzeba sobie jednak zasłużyć postawą bądź wynikami. Sponsorzy jako przyczyna porażki pojawiają się najczęściej tam, gdzie ktoś bazuje na ich wsparciu finansowym, a nie na własnej pracy, nauce i zaangażowaniu, co skutkuje brakiem dobrych wyników i "adiós pomidory - nie ma bejmów".
O motorowodnych wyścigach na igrzyskach przestał Pan już chyba marzyć, tym bardziej, że MKOl dobrał się do skóry nawet antycznym zapasom.
Henryk Synoracki: Panowie z MKOl, najprawdopodobniej z racji wieku, wolą zamiast zapaśników oglądać taniec na rurze. Może zapaśnicy powinni kiedyś przyjechać na sesję MKOl i zrobić porządek. Wszystko w tych czasach zależy od widzimisię kilkunastu panów, którzy na przykład podarowali igrzyska Atlancie w 1996 r. w zamian za obietnice darmowego leczenia w najlepszych tamtejszych szpitalach. Ręce opadają. Myślę, że skoro zapasy mają zniknąć, to w ślad za tym należałoby zlikwidować bieg maratoński, ponieważ jest męczący i zajmuje zbyt wiele czasu antenowego.
Czy działacze to jedyne zło sportu?
Henryk Synoracki: Działacze nie są złem. Złem są pseudodziałacze. Dobry działacz jest takim samym skarbem jak dobry zawodnik. Złem współczesnego sportu najczęściej są duże pieniądze i podtekst polityczny. Demoralizująco działa fakt, że jakiś zawodnik za minutę gry dostaje więcej pieniędzy niż normalnie i uczciwie pracujący człowiek zarabia przez cały rok. Duże pieniądze nie zawsze idą w parze z uczciwością i zasadami fair play w sporcie i nie tylko. Tak na marginesie, co by się działo w polskim sejmie pozbawionym diet, nagród, dodatków oraz immunitetów? Trudno byłoby znaleźć chętnych. Podobnie byłoby w sporcie pozbawionym kontraktów z wieloma zerami. Jestem zgorszony postawą takich "wybitnych bohaterów narodowych" jak Lance Armstrong i jemu podobnych, których postępowanie determinowały wielkie pieniądze i poklask mediów. Ściganie sportowców wspomagających się niedozwolonymi środkami to walka z wiatrakami. Myślę, że panowie z komisji antydopingowych powinni otrzymywać gratyfikacje w wysokości prowizji przedstawicieli funduszy emerytalnych lub premii prezydium sejmu za dobry odłów sportowych kombinatorów i mataczy. My, motorowodniacy, na tym tle nie wyglądamy najgorzej, ale niestety też mamy swoich gagatków w szeregach i hipokryzją byłoby udawać, że jest inaczej.
To co w takim razie powinniśmy uczynić, by znów uwierzyć w ideały?
Henryk Synoracki: Sport nie tylko niszczą pieniądze, ale również próżność, zwykła głupota, koterie, układziki i dziwne powiązania. Nie można jednak z niego rezygnować, ponieważ jest on integralną częścią naszej kultury. Zwracam uwagę na lekturę profesora Wojciecha Lipońskiego, z której można czerpać inspiracje. Może powinniśmy wszystkie struktury zburzyć na 1o lat i dopiero po takim oczyszczeniu rozpocząć wszystko od początku, na zdrowych zasadach. Nie czuję się na siłach udzielać prostej odpowiedzi na postawione pytanie. Należy je kierować do wybitnych działaczy, socjologów i filozofów zajmujących się sportem.
NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?