65-letni Henryk Synoracki (PKM LOK Poznań) wciąż nie czuje się człowiekiem spełnionym. Po ubiegłorocznym triumfie w klasie O-175 i brązowym medalu w klasie O-125 (zaowocowało to piątym miejscem w naszym Plebiscycie na Najlepszych Sportowców i Trenera Wielkopolski) motorowodny mistrz już jutro rozpoczyna kolejny sezon startów.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Henryk
Synoracki brązowym medalistą Motorowodnych Mistrzostw Europy
Synoracki: Nie biegam, więc nie patrzę w metrykę
Zawodnik PKM LOK jak zwykle nie lubi składać deklaracji, ale wiadomo przecież, że nie zadowoli się rolą outsidera. - Wojna na wodzie rozpoczyna sie od zera, więc nie mam zamiaru obiecywać obrony tytułu czy innych, podobnie nieprzewidywalnych rzeczy. Sport motorowodny to nie są biegi, że praktycznie jak się jest w formie, to można przegrać tylko przez kontuzję. Tutaj na końcowy wynik składa się bardzo wiele czynników - przyznał doświadczony motorowodniak.
W kalendarzu jego startów zabraknie MŚ w klasie O-175. - Odbędą się one w USA, a ja nigdy nie wystąpiłem w zawodach poza Europą, bo nie lubię chodzić boso i to szczególnie po lotniskach amerykańskich. Wolę już ścigać się w Rosji. Dlatego marzę o mistrzowskiej imprezie na Kamczatce - dodał Synoracki, który wraz ze swoim zespołem ostatnie miesiące poświęcił na eksperymenty ze śrubami. Nowy silnik wypróbuje on dopiero natomiast na MŚ w Tallinnie w klasie O-125.
Czy w czasach komputeryzacji i szalonego postępu technologicznego można jeszcze coś ulepszyć w łódce i jej osprzęcie?
- Cały postęp technologiczny polega na łamaniu barier i zasad. Dlatego w czasach Rubensa i Rembrandta nie można było stworzyć dzieła ze sznurka i klapek. Teraz jest to możliwe, a autor takiego projektu może jeszcze liczyć na poklask i nagrody - przekonywał wielokrotny MŚ i ME.
Zapytaliśmy go także o kryzys imprez motorowodnych w Polsce i Wielkopolsce. W klasach Synorackiego rozgrywana będzie jedynie eliminacja O-125 (16-17 czerwca w Janikowie).
- Problem jest złożony. Często brakuje szacunku wobec organizatorów i sponsorów. Niestety przykład idzie z góry, bo działacze wzorują się na politykach wyższego i niższego szczebla. Zagranicą wygląda to inaczej, bo przy mniejszym zaangażowaniu sędziów, wolontariuszy, porządkowych organizuje się nie gorsze, a czasami nawet lepsze od naszych zawody. Trzeba pamiętać, że sport to jest kultura całego społeczeństwa, a nie tylko jednego komitetu organizacyjnego. Żałuję więc, że nie ma już wyścigów w takich ośrodkach jak Śrem, Chodzież czy Żnin, ale jednocześnie mam nadzieję, że odrodzą się one w takich miastach jak Międzychód, Sieraków czy Wągrowiec - zakończył Synoracki.
Co ciekawe jego przemyślenia znajdują potwierdzenie w liczbach. W PZMiNW jest zarejestrowanych 150. sędziów. Natomiast licencje zawodnicze posiada jedynie 50. motorowodniaków. A powinno być chyba odwrotnie...
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?