18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hey w Poznaniu: Umarł Hey, niech żyje Hey! [ZDJĘCIA]

Agnieszka Świderska
"Kto puka? To my. Pozwól rozgościć się. Pozwól nam wejść". To "pukanie" w piosence "Bez chorągwi" wybite na bębnie przez samą Nosowską rozpoczęło sobotni koncert Heya w targowej Empedwójce w Poznaniu. Fani otworzyli. Zalała ich fala muzyki i fantastycznych świateł. Był to drugi koncert na trasie promującej nową płytę "Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan". Koncert innego już Heya.

Bydgoszcz. 19 lat temu. Hala Astorii. Pierwsza trasa koncertowa Heya z pierwszym albumem - "Fire". Pod sceną szaleństwo dzieciaków w kraciastych koszulach i zdarte od śpiewania gardła. Nie ma już tamtego Heya, tamtej publiczności i tamtej energii. Hey Anno Domini 2012 roku jest coraz mniej rockowy, a coraz bardziej wysublimowany i elektroniczny. I nie jest to wyrzut, tylko stwierdzenie faktów. Muzycznych faktów, których świadkami były ściany poznańskiej "empetrójki".

Heyowi ubyło typowo rockowych fanów, którzy przez lata nosili ich koszulki. Nie było widać ich w tym tłumie. Zastąpiła ich bardziej grzeczna publiczność w marynarkach. I chociaż w marynarkach też można skakać pod sceną, tutaj nikt nie skakał. I nikt nie śpiewał, nie mówiąc już o zdzieraniu sobie gardeł. Ten nowy Hey jest bardziej do zasłuchania się w nim.

I tak właśnie było na tym koncercie, który był właściwie koncertem dwóch płyt - tej najnowszej i przedostatniej "Miłość! Uwaga! Pomocy! Ratunku!". Czuć było jednak między nimi sporą różnicę. Te nowe miały w sobie więcej elektronicznej esencji i muzycznie bliżej im było do solowych projektów Nosowskiej niż do Heya chociażby z "Echosystemu".

Może to z powodu tej elektronicznej oprawy inaczej brzmiały też płynące ze sceny słowa, które mniej przypominały teksty piosenek, a bardziej wyrafinowane konstrukcje słowne. Mogły zachwycić, ale był to zachwyt bardziej podobny do tego, które budzi dzieło sztuki, a nie muzyka. Nie wynosiło się ich w głowach, tak jak nie wynosi się obrazów z galerii sztuki. Były jednak utwory, które można było zabrać ze sobą jak "Podobno", "Lilia, kula i cyrkiel" czy tytułowa piosenka "Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan".

Było jednak coś, co się nie zmieniło. Głos Nosowskiej i to "coś" w tym głosie, co wciąż porusza te najgłębsze wewnętrzne rejestry. I chociaż nie było już dawnej energii, to zastąpiło ją płynące ze sceny ciepło. Tak jakby Nosowska chciała otulić i ogrzać wszystkich swoją muzyką. I to było w tym koncercie prawdziwe.

Publiczność swoje reakcje ograniczyła głównie do oklasków. Zmieniły to dopiero bisy, na których przez moment było jak na dawnych koncertach Heya, na których "Moja i twoja nadzieja" czy "Teskański" należały do żelaznego repertuaru.

Tamten Hey już nie wróci. I trzeba się z tym pogodzić, czy to się komuś podoba, czy nie. Trudno jednak nie zauważyć, że powoli rozchodzą się drogi zespołu i jego starych fanów, którzy cenili przede wszystkim w nim jego rockowy żywioł i nie mogą odnaleźć się w tym nowym. To już nie ich estetyka. Nie ich wrażliwość muzyczna. Za głosem Nosowskiej pójdą jednak inni. I to inni przez duże "I", dla których to będzie ich muzyka. Ta wymiana już się dokonuje. Nie zaczęła się w Poznaniu i pewnie na nim się nie skończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski