Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hieny, sępy, kanalie. Tak, to my

Leszek Waligóra
Jeszcze jakiś epitet pominąłem? I tak wszystko sprowadza się do porównania dziennikarza ze znanym ścierwojadem. Wypisz wymaluj: dziennikarz. A po ostatnich wydarzeniach wychodzi na to, że w słowniku języka polskiego słowo: dziennikarz - należy po prostu wykreślić. Ale ja się nie zgadzam! Bo ja, tak jak każdy dziennikarz, za ścierwojada się nie uważam. To nie ja, to oni.

Krótkie przypomnienie: Był sobie prokurator. Była sobie konferencja. Był strzał. I byli dziennikarze. A potem - oprócz sprawy prokuratur - zrobiła się afera dziennikarzy. Oprócz tego, że spadła nam na głowy kupa zawodowego łajna, sami się nim obrzuciliśmy. Jak popiół na głowy.

Tam, na miejscu, gdy nie wiadomo było, czy prokurator strzelający sobie w twarz przypadkiem nie skona pod czujnym okiem kamer, był Łukasz Cieśla. Dziennikarz z krwi i kości, który z całą pewnością częściej musi kupować nowe buty niż spodnie (te ostatnie częściej kupują tzw. publicyści, po prostu zabiurkowym wyciera się siedzenie). Łukasz był na konferencji i zwyczajnie się wściekł. A że złość mu nie przeszła, zwyczajnie napisał co sądzi. W ciągu dwóch dni odczytano z jego pisania wszystko prawie, tylko nie to co napisał. I napisano o nim wszystko.

Że, jako ten co prokuratora strzelającego sobie w policzek ratować próbował, robi z siebie bohatera. Pal licho, że z bohaterstwem to miało tyle wspólnego, co przeprowadzanie dzieci przez ulicę. Łukasz doskonale to wie. Zrobił co uznał za stosowne. Wstydzić się nie ma czego. Wściekł się, bo będąc którymś z kolei wbiegającym do pokoju, jako pierwszy pochylił się nad rannym człowiekiem. Musiał prosić o pomoc. I o tym napisał. I podniósł się krzyk. Łukasz oburzył. Tych co nie pomagali, tych, których tam nie było, tych, którzy mają inne spojrzenie na dziennikarstwo. I na pisanie o błędach dziennikarstwa. Nie kala się przecież własnego gniazda. Choćby było zasrane jak sępi kołchoz.
Sprawa jest prosta. W życiu każdy ma wybór. Może zachować się dobrze, może zachować się źle, a może też nic nie zrobić. Zapytany o powody: na gorąco prawie nigdy ich nie poda. Następnego dnia coś wymyśli. Ot, choćby profesjonalne podejście do pracy, które dziennikarzowi każe relacjonować, a nie uczestniczyć.

Na wojnie dziennikarz nie chwyta za karabin, gdy inni strzelają. Nie chwyta, bo nie taka jego rola.
Dziennikarz strzela piórem lub obiektywem. I to jest dobre. Jeden artykuł, jeśli nie może zakończyć wojny, to może jej istnienie przynajmniej wsadzić przed oczy, które tego nie chcą widzieć. Czy bez dziennikarzy, ktoś przejmowałby się losem głodujących dzieci w Somalii, dziecięcych komand śmierci w Sudanie, rzezi w Srebrenicy czy amerykańskich żołnierzy "zabawiających się" z talibami w Afganistanie? Nie. To dziennikarze "ustrzelili" te tematy. Pokazali światu. Zbulwersowali. Zmusili do działania. Tylko co, do wszystkich diabłów, ma wspólnego wojna z luksusowymi warunkami zacisznego gabinetu, gdzie jest czas i na bycie człowiekiem, i na bycie dziennikarzem, któremu spieszy się do zrobienia newsa? Dlaczego jakoś tak się składa, że dziennikarze przez duże D mają czas na jedno i drugie? I nikt im głowy nie urywa, że news był na drugim miejscu?

Można zrobić coś, albo nie zrobić nic i mądrze później tłumaczyć dlaczego. Można długo i zawile - tak jak ja - zza biurka wymyślać powody, dla których dziennikarz mógł się zachować tak, a mógł inaczej. Można tłumaczyć, że czytelnik, widz, słuchacz, oczekuje tego i tego. Ale od dziennikarza i redaktora zależy co i jak poda.

Czym się różni dziennikarz od normalnego człowieka? Obydwaj mogą się zachować dobrze, źle lub... wcale. Tylko dziennikarz ma możliwości, żeby publicznie się wstydzić. Kajać. Albo obracać kota ogonem.

Nie, proszę państwa, my nie jesteśmy hienami. My się zachowujemy jak ludzie. Jak ludzie, którzy, gdy na ulicy mdleje człowiek, patrzą, ale pomóc w większości nie chcą. Ewentualnie opisujemy. Czasem to wystarcza. A gdy nie wystarcza, też się wstydzimy. Tylko głośniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski