Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska śmierci: Kosogłos część 1. Wojna na propagandę [RECENZJA FILMU]

Kamil Babacz
Kosogłos staje się symbolem propagandy rebelii wobec Kapitolu
Kosogłos staje się symbolem propagandy rebelii wobec Kapitolu Materiały dystrybutora
W "Kosogłosie" najistotniejsza nie jest sama walka, a to, jak pokazują ją ci, którzy władają mediami. "Igrzyska śmierci" ewoluują w zaskakujący sposób - choć rebelianci walczą z Kapitolem, posługują się tymi sami metodami, co ich wrogowie.

O "Igrzyskach śmierci" można śmiało opowiadać jak o serialu, a o pierwszej części "Kosogłosa" jak o odcinku poprzedzającym jego finał. To serial z wielu powodów. Jak w najlepszych produkcjach telewizyjnych, ewoluuje w nim główny bohater, ale zmienia się też sama historia - to, co było jedynie tłem, staje się najważniejszym elementem opowieści.

Tym czymś, co od początku wyróżniało "Igrzyska" od innych popkulturowych opowieści, był - błyskotliwy, choć niezbyt głęboki - obraz totalitarnego świata w epoce mass mediów. Obie części "Igrzysk" były najciekawsze wcale nie w ich głównych częściach. Kiedy wyrwani ze swoich domów trybuci musieli uśmiechać się do kamer, by zaskarbić sobie sympatię, widzieliśmy nasz dzisiejszy świat w skrajnym przekoloryzowaniu. Jednym z najlepszych momentów drugiej części filmu jest oburzenie publiczności na wieść o ciąży Katniss - ukazującym pełną hipokryzji, ale jednak pewną społeczną etyczność. Ta dwuznaczna moralność to właśnie siła napędowa filmu - pierwsza część "Kosogłosa" pełna jest momentów budzących wątpliwości i stawiających zaskakująco głębokich, niewypowiedzianych wprost pytań.

Katniss otrzymuje nową rolę - ma stanąć na czele rebelii, która chce obalić tyrańską władzę, walczyć o wolność i demokrację. Nie jest jednak żołnierzem, ale symbolem wykorzystywanym przez przywódców rebeliantów. Przez większą część filmu oglądamy zimną wojnę prowadzoną przez dwa wrogie ośrodki propagandy. Główna bohaterka pozostaje pionkiem w rękach tych, którzy sterują masami i dla których niszczycielski atak wroga jest też dobrą okazją do stworzenia zagrzewającego do walki materiału propagandowego. Jennifer Lawrence znakomicie pokazała jej ograniczenia i wątpliwości - Katniss jest złożona i wiarygodna i z tym większą przyjemnością ogląda się jej próby podporządkowania się marketingowym zabiegom ekipy prezydent Coin. Smaku dodaje to, że jej działalność motywowana jest wcale nie wielkimi ideałami wolności i demokracji, ale czysto prywatnymi względami.

W "Harrym Potterze" i "Władcy Pierścieni" na świat nadciąga niszczycielskie zło. "Igrzyska" są inne. To świat totalitarny, pełen nierówności, ale jednak do niedawna żyjący w pokoju. Walka toczy się o ideały - wolność, demokrację - a ludzie padają jak muchy. Czy warto? Tego pytania czasem brakuje w filmowych opowieściach o najnowszej polskiej historii. Co zaskakujące, wydaje się, że zadaje je amerykańska, popkulturowa saga, nieprzypadkowo tocząca się w scenografii inspirowanej wschodnią Europą przed upadkiem muru berlińskiego. Oszczędny, pozbawiony fajerwerków "Kosogłos" rozwija skrzydła w trudnej części "pomiędzy" i zamiast gonić za akcją, pozwala sobie na nieco więcej głębi, niż można się było po nim spodziewać.

ocena: 7/10

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1
USA, 2014
reż. Francis Lawrence
wyst. Jennifer Lawrence, Philip Seymour Hoffman, Julianne Moore

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski