Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

In vitro nie da się zastąpić lepszą diagnostyką. Ideologia rządzących krzywdzi przyszłych rodziców

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz
Polska Press/ Głos Wielkopolski
Czy Poznań powinien przedyskutować temat ewentualnego wsparcia in vitro? Oczywiście, że powinien - pisze europosłanka PO z Wielkopolski, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.

Nie chodzi o to, że ta metoda pokonywania bezdzietności jest najbardziej skuteczna i medycznie bezpieczna, bo pozwala uniknąć ciąż mnogich, selektywnych aborcji i związanych z tym moralnych dylematów. Ani nawet o to, że w Polsce jest dostępna od kilkudziesięciu lat i w wielu klinikach jest wykonywana z zachowaniem najwyższych standardów. Ani też o to, że to z Poznania pochodzi i tu mieszka Agnieszka Ziółkowska, pierwsze polskie dziecko z in vitro, dziś znana działaczka społeczna i jaskrawy dowód, jak bardzo przekłamane, krzywdzące i dyskryminujące są rządowe oświadczenia o straszliwych konsekwencjach zastosowania tej metody (bruzdy in vitro itp.).

Najważniejsze jest to, że w Polsce w ostatnich kilku latach urodziło się prawie 4 tysiące dzieci w wyniku rządowego programu wsparcia in vitro. Był on zaprojektowany i wdrożony przez rząd Platformy Obywatelskiej i przeznaczony dla par, dla których inne metody leczenia bezdzietności okazały się nieskuteczne. Kwalifikacja do programu była oparta na kryteriach medycznych – każda para, dla której in vitro było ostatnią deską ratunku mogą skorzystać z programu, niezależnie od zasobności kieszeni.

Dziś nie jest to możliwe, bo rząd PiS z powodów ideologicznych zamknął program i zamiast niego tworzy Narodowy Program Prokreacyjny, którego filarami są: edukacja, profilaktyka, diagnostyka. Mężczyźni będą mogli się dowiedzieć m.in., że nosząc obcisłe spodnie lub trzymając laptopa na kolanach pozbawiają się szansy na ojcostwo. Ministerstwo zdrowia uważa, że brak tej wiedzy jest przyczyną wielu niepowodzeń prokreacyjnych i liczy, że dzięki wiedzy o zdrowym stylu życia urodzi się znacznie więcej dzieci niż z programu in vitro.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: In vitro podzieliło poznańską Platformę

Czy styl życia wpływa na płodność? Oczywiście, że tak. Czy warto poświęcać temu czas i pieniądze podatnika? Pewnie tak. Ale ani spacery, ani kolacje przy świecach nie pomogą przy niedrożności jajowodów lub braku witek w plemnikach – lekarze z Ministerstwa Zdrowia doskonale o tym wiedzą, dlatego zastrzegają, że in vitro też będzie stosowane, gdy inne metody zawiodą. In vitro nie da się zastąpić lepszą diagnostyką dlatego PiS nie zdecydował się, aby zabronić dostępu do tego leczenia. Zaprzestał jednak finansowania tej metody. Dlaczego? Przecież jeśli ktoś nie chce, nie musi korzystać z in vitro. Dlaczego ideologia rządzących ma ograniczać dostęp do skutecznego leczenia najbiedniejszym?

Wsparcie in vitro przez samorządy to sposób na zbuforowanie niekorzystnej dla obywateli, niesprawiedliwej decyzji rządu, która wyklucza mniej zasobnych obywateli z najbardziej oczywistego prawa do założenia biologicznej rodziny. To bardzo pierwotne i konserwatywne pragnienie nie może być w prosty sposób zastąpione adopcją, jak sugerują niektórzy.

Nieprzypadkowo ludzie pragną mieć własne dziecko – krew z krwi. Dziecko, w którym możemy rozpoznawać cechy nas samych, naszych życiowych partnerów, ich i naszych matek, ojców, dziadków, braci i sióstr. Prawo do biologicznej rodziny nie powinno być tylko dla bogatych – a tak teraz będzie. Samorząd więc, który jest z definicji bliżej obywateli i lepiej rozpoznaje ich potrzeby, jak najbardziej ma prawo interweniować w sterowane ideologią krzywdzące decyzje rządu.

Czy poznańscy radni podejmą taką decyzję? Nie wiem. Każdy radny ma własne sumienie, w którym musi rozważyć, na ile jego prywatne poglądy mogą wpływać na dostęp do dóbr i usług obywateli miasta. In vitro popiera ponad 70% Polaków, w grupie wyborców Platformy – 85%. Głosowanie w tej sprawie jest więc testem, jak pojmujemy politykę, a przede wszystkim – jak traktujemy wyborców – w jakim stopniu mogą oni partycypować w podejmowaniu decyzji, na ile ich zdanie się liczy.

Rozumiem różnice zdań – in vitro to bardzo specjalistyczna część medycyny i trzeba wielu rozmów oraz faktów, aby wyrobić sobie własne zdanie. Spędziłam na rozpoznawaniu tego tematu kilka lat w zespole Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Mam nadzieję, że poznańscy radni będą mieli dostęp do takich faktów i w pełni świadomie podejmą decyzję w tej wrażliwej społecznie i politycznie sprawie.

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz
Europosłanka Platformy Obywatelskiej z Wielkopolski
tytuł od redakcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski