Inwestycja w młode pokolenie musi się zwrócić

Bez względu na to, jakie powody legły u podstaw tej decyzji - bo niektórzy twierdzą, że polityka i przyszłoroczne wybory samorządowe - to ja uważam, że jest to krok w dobrym kierunku.

Prezydent wielokrotnie powtarzał, że lepsze są systematyczne, małe podwyżki niż skokowe raz na jakiś czas, a przez to bardziej dotkliwe. Co do zasady - zgoda. Jednak zawsze twierdziłam i tego się trzymam, że komunikacja miejska powinna być tania. Na tyle tania, by nie odstraszyć pasażerów tak, jak to dzieje się dzisiaj. Wiele osób przesiadło się na rower, drudzy chodzą, a jeszcze inni "oszczędzają" jeżdżąc na gapę.

Miasto powinno jasno określić się na co stawia: czy na komunikację publiczną, czy indywidualną. Jeśli na tę pierwszą, to musi ona być na każdą kieszeń. Im więcej osób będzie z niej korzystać, tym jej funkcjonowanie będzie tańsze. Zrozumienie tej prostej zależnosci sprawia kłopot władzom Poznania. Prezydent uważa, że poznaniacy powinni solidarnie dorzucać się w połowie do komunikacji. Przypomnę, że w całości, jako podatnicy, zrzucają się na budżet miasta.

Stolica Estonii poszła jeszcze dalej, wprowadzając bezpłatne przejazdy komunikacją miejską. Mieszkańcy Tallina muszą wykupić zieloną kartę za dwa euro i mogą jeździć za darmo. Żory zapowiedziały, że wprowadzą takie rozwiązanie najpóźniej w 2014 r.

A Poznań? A prezydent Poznania biedzi się, gdzie znaleźć 5 mln zł, które miasto straci na skutek wprowadzenia biletów semestralnych. Czy aby na pewno będzie to strata? A może jednak zysk? Bo inwestycja w młode pokolenia musi się zwrócić, bo to także zabezpieczenie naszej przyszłości. Jeśli chwalimy się programem "Akademicki Poznań", to najwyższy czas realizować go w praktyce. Warto przyzwyczaić młodzież do komunikacji zgodnie z przysłowiem "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci".